Wszystko zaczęło się na dobre w 2010 roku, kiedy Aleksander Paliński wziął udział w 5. edycji niezwykle wówczas popularnego programu „You Can Dance” (format realizowała wówczas telewizja TVN). Choć kochał taniec, to swoją przygodę z nim zaczął dość późno, jak zdradza w rozmowie z Glamour. Sprawdźcie, co nam jeszcze powiedział!

Alek Paliński – kim jest Polak, który podbił serca światowych gwiazd swoim talentem?

32-letni Alek Paliński z Brzeska (woj. małopolskie) od 10 lat mieszka i pracuje na co dzień w Los Angeles jako tancerz i choreograf. Wśród gwiazd, z którymi działa jest między innymi Dita von Teese – jest jej głównym tancerzem, choreografem i creative associate, Celine DionHarry Styles (tańczył w filmie „Don't Worry Darling”) czy Camila Cabello. Ostatnio występował też z Karol G.

fot. Chris Cornejo

Alek Paliński o swojej karierze

Jak zaczynałeś? Opowiedz o swoich początkach w Polsce i w Stanach
Moje początki z tańcem zaczęły się całkiem późno. Od dziecka lubiłem tańczyć, ale wziąłem się za to bardziej na poważnie dopiero w wieku 15-16 lat, kiedy moja znajoma szukała nowego partnera do zawodów w tańcu towarzyskim. Poszedłem z nią na jeden z treningów i tańczę do dzisiaj. (śmiech) Moi rodzice zawsze we mnie wierzyli, chociaż z początku trudno im było sobie wyobrazić sukces w zawodzie tancerza i choreografa. Jednak to właśnie z ich pomocą udało mi się po raz pierwszy wyjechać do Los Angeles w 2009 roku, gdzie miałem możliwość trenować w słynnych szkołach tańca: Millennium Dance Complex, Edge PAC i Debbie Reynolds Dance Studio. W kolejnym roku dostałem się do programu telewizyjnego „You Can Dance – Po Prostu Tańcz”. Ten pierwszy wyjazd do Stanów i udział w programie (2010) oraz późniejszy występ z Celine Dion w Paryżu w 2012 roku były takimi przełomowymi momentami w początkach mojej kariery. Dało mi to więcej wiary w siebie, powera i chęć sięgania po więcej. 

fot. Baranowski Michał / AKPA

W 2015 roku, po otrzymaniu wizy artystycznej do USA, przeprowadziłem się do Los Angeles w poszukiwaniu większych wyzwań zawodowych. Jednym z moich pierwszych przełomowych momentów było wygranie castingu do trasy koncertowej Dity Von Teese – zostałem wyłoniony spośród 800 kandydatów. Ciężko było w to uwierzyć, zwłaszcza będąc jeszcze wtedy nowicjuszem w społeczności tanecznej w LA – bez kontaktów, znajomości, renomy itd. Od tamtego czasu w moim życiu przewinęło się mnóstwo innych projektów i artystów, ale z Ditą współpracujemy do dzisiaj. 

fot. Sonia Krupińska

Zobacz także:

Jak ci się pracuje z Ditą, Karol, Camilla, Jessie J
Współpraca z Ditą jest świetna. Taka klientka to chyba marzenie każdego tancerza i choreografa. Przez ostatnich 7 lat udało nam się świetnie poznać i zbudować relację prywatną poza tą zawodową. W międzyczasie moja rola u Dity urosła do rozmiarów, których nigdy się nie spodziewałem: zaczynałem jako tancerz, obecnie jestem jej choreografem i creative associate, pracując przy wszystkich aspektach procesu tworzenia jej kolejnych show, wyborze tancerzy w drodze castingów itd. Tego lata planujemy już prace nad jej długo oczekiwanym Las Vegas Residecy Show.

fot. Fiestaban Photography

Praca z Karol G to całkiem inna bajka. Jest to o wiele większy team, w dodatku składający się w większości z ludzi latynoamerykańskiego pochodzenia. Jest to fajna okazja poznania zwyczajów innej kultury niż amerykańska czy polska. Mój hiszpański polepsza się z dnia na dzień. Koncerty Karol G odbywają się na największych scenach na świecie – dzięki temu miałem okazję zatańczyć w legendarnym Madison Square Garden w Nowym Jorku czy na stadionie Hiram Bithorn w Portoryko dla 90 tysięcy fanek i fanów. Dita to glamour (ha!), elegancja i najsłynniejsze teatry na świecie: London Palladium, Folies Bergere w Paryżu, Chicago Theater. Karol G to olbrzymie widownie, pirotechnika, fajerwerki, wielkie widowisko. To dwie bardzo różne od siebie artystki i dwa różne projekty – każdy satysfakcjonujący w inny sposób.

fot. materiały prasowe

fot. Felipe Orvi / materiały prasowe

Po drodze miałem też okazję współpracować z kilkoma innymi artystami i artystkami. Poza wspomnianą Celine Dion, udało się stanąć na scenie z Jessie J, Pharrellem, Camilą Cabello, Kehlani, pracować z Finneasem, Harrym Styles, Kim Petras i Christianem Louboutinem. I muszę przyznać, że w zdecydowanej większości ci artyści odnoszą się do innych na planie – tancerzy, operatorów, kostiumografów, nawet osób z cateringu – z szacunkiem. Zauważyłem też ciekawą zależność: zazwyczaj im większy sukces dany artysta ma na swoim koncie, tym bardziej docenia ludzi wokół siebie. Ludzi, którzy, jakby nie było, również za ten sukces odpowiadają. Oczywiście to nie jest reguła… Ale coś, co ja osobiście zauważyłem przez ostatnie lata pracy tutaj. 

fot. Arnold Jerocki / Getty Images

Co uznajesz za swój największy dotychczasowy sukces?
Nie potrafiłbym tutaj wskazać jednego wydarzenia, show, czy gwiazdy, z którą współpracuję. Myślę, że to, co liczy się dla mnie najbardziej, to rozwój. To szukanie wyzwań i sięganie po więcej. Gdy patrzę na to, co udało mi się dotychczas osiągnąć, to widzę ten rozwój. I coraz większe wyzwania. Projekty na większą skalę. Ale i różnorodność. Wszechstronność. Jako tancerz i choreograf jestem zatrudniany do projektów tak stylistycznie dalekich od siebie, że samego mnie to czasem zaskakuje. Ta artystyczna wszechstronność zawsze była takim moim zawodowym celem. To, że mogę teraz stanąć na scenie z Ditą i Karol G i tworzyć dwa tak różne od siebie show, przynosi mi dużo satysfakcji. Na tej swojej ścieżce widzę też wytrwałość, dążenie do celu i sięganie po marzenia wbrew przeciwnościom. Łatwo jest mówić o niepoddawaniu się, walce za wszelką cenę, ale czasem w praktyce różnie z tym bywa. Myślę, że to jest moim największym sukcesem. Mam nadzieję, że może to posłużyć jako inspiracja dla następnego pokolenia polskich artystek i artystów. Inspiracja do pogoni za marzeniami i wiary w to, że nie ma rzeczy niemożliwych – niezależnie od dziedziny, zainteresowań, czy miejsca urodzenia.

archiwum prywatne rozmówcy