Zanim Krzysztof Krawczyk poznał miłość swojego życia, był już dwukrotnie żonaty. Pierwszą żonę, Grażynę Adamus, określał mianem swojej szkolnej miłości. Z drugą, zmarłą w 2011 roku w Los Angeles wokalistką Haliną Żytkowiak, łączyło go nie tylko uczucie, ale także praca - występowali razem w zespole Trubadurzy. To właśnie z nią artysta miał swojego syna Krzysztofa Igora. Swoją trzecią żonę, Ewę Krawczyk, która była u jego boku już do końca jego dni, poznał na początku lat osiemdziesiątych podczas swojego pobytu w USA.

Krzysztof Krawczyk i jego żona - trzy śluby i dramaty

On śpiewał w klubie, a ona pracowała tam jako barmanka. Poznali się bliżej dzięki troskliwej mamie Ewy, która poprosiła Krzysztofa o to, aby po każdym show odprowadzał jej córkę do domu. Dzięki tym częstym nocnym spacerom w końcu się w sobie zakochali. Po raz pierwszy na ślubnym kobiercu stanęli w 1983 roku w New Jersey. Najciekawsze jednak dopiero miało nadejść.

Po powrocie do ojczyzny okazało się, że ich zawarte w USA małżeństwo w Polsce jest nieważne. W 1985 roku wzięli więc ślub cywilny w Szklarskiej Porębie, a trzy lata później, w przerwie trasy koncertowej, ślub kościelny w Warszawie. O mały włos w tym samym roku nie doszłoby do olbrzymiej tragedii. 

Do groźnego zdarzenia doszło dokładnie 28 czerwca 1988 roku na drodze koło Buszkowa. Podróżujący Fiatem 125 Krzysztof Krawczyk zasnął za kierownicą. Ewa wyleciała z pojazdu, miała liczne potłuczenia i wstrząśnienie mózgu. Piosenkarz i jego syn niestety mieli mniej szczęścia - obaj trafili do szpitala w stanie ciężkim. Artysta miał tak zmasakrowaną twarz, że żona go nie poznała.

Zemdlałam i kazałam się wywieźć. Miał policzki na ramionach. (...)  Przez długi czas nie mogłam na niego patrzeć - przyznała po latach w materiale Dzień Dobry TVN.

W szpitalu okazało się, że Krawczyk miał nie tylko obrażenia twarzoczaszki, ale także stłuczone żebra i złamaną nogę. Cała trójka na szczęście powoli wróciła do zdrowia i sprawności.

Krzysztof Krawczyk i Ewa Krawczyk - dzieci

Krzysztof Krawczyk i jego trzecia żona nie doczekali się własnych dzieci. Nie jest jednak tajemnicą, że para adoptowała trzy córki siostry Ewy, która nie dawała sobie rady z ich wychowaniem, ani pod względem finansowym, ani opiekuńczym.

Zobacz także:

Tatuś jest bardzo opiekuńczy, pomaga nam w lekcjach i zabiera nas na wycieczki do zoo i cyrku. Tatusiowi możemy się zwierzyć ze wszystkiego. Ciocia jest niczym koleżanka - mówiła Kasia, jedna z adoptowanych dziewczynek.

Ewa i Krzysztof Krawczykowie - wierność i zazdrość

Między Krzysztofem Krawczykiem a jego trzecią żoną była spora różnica wieku – 13 lat. To jednak nie przeszkodziło im w stworzeniu naprawdę bliskiej relacji.

Śpimy razem, pracujemy razem, odpoczywamy razem. Czasami nawet musimy szybko z łazienki skorzystać razem, jak się spieszymy. Mamy dwie umywalki - mówiła Ewa Krawczyk trzy lata temu w wywiadzie dla magazynu Gala.

Świetnie się rozumieli i mieli spójną wizję związku. Oboje jednak doskonale wiedzieli na podstawie wcześniejszych doświadczeń, jak bardzo bolesnym ciosem potrafi być zdrada partnera. Nic więc dziwnego, że pierwszorzędnymi wartościami, które rządziły w ich związku, był wierność, szczerość i lojalność.

Uważam poligamistów za kretynów, bo oni nie wiedzą, jak zdrada boli kobiety. Ja wiem, jak boli mężczyznę. Ja to przeżyłem, wiem. A także zadawałem ten ból. (...) Monogamia dotarła do mnie szczęśliwie przy Ewuni - wyznał wokalista.

Nigdy bym Ewy nie skrzywdził. Ktoś mnie kiedyś zapytał: „No ale jakbyś miał taką okazję, żeby zdradzić?”. Wie pani, jaka była moja pierwsza myśl? Wolałbym nie żyć - dodał.

To jednak nie znaczyło, że Krawczykowie nie byli o siebie zazdrośni. Byli, wręcz szaleńczo.

On musi być ze mną, i koniec! Muszę go mieć w zasięgu ręki, cały czas na widoku – tak jestem zazdrosna. Nawet jeśli w moim śnie jakaś kobieta się pojawia, to wstaję wściekła i na nim się wyżywam. (..) Ta zazdrość jest wściekła, nieprzyzwoita. Ja się tego wstydzę, bo powinnam się już trochę uspokoić - wyznała z kolei w tym samym wywiadzie ukochana wokalisty.

Krzysztof Krawczyk spędził ostatnie tygodnie życia w szpitalu z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19. Krótko przed świętami wielkanocnymi został wypisany do domu. W Wielką Niedzielę niestety zasłabł, po czym został przewieziony do jednego z łódzkich szpitali. Lekarzom niestety nie udało się go uratować. Miał 74 lata.