Łysienie plackowate (alopecia areata – AA) to choroba, o której ostatnio zrobiło się głośniej niż kiedykolwiek. Wszystko za sprawą przykrego incydentu na gali rozdania Oscarów. Okazało się, że Jada Pinkett Smith cierpi na łysienie plackowate. Zdobywca Oscara, Will Smith, spoliczkował prowadzącego, Chrisa Rocka tuż po tym, jak mężczyzna pozwolił sobie na niewybredny żart dotyczący fryzury jego chorej żony. 

Łysienie plackowate: objawy

Łysienie plackowate jest chorobą o podłożu autoimmunologicznym. Dotyka zarówno dzieci, kobiety, jak i mężczyzn (występuje najczęściej przed 30. rokiem życia). Objawy tej choroby to m.in. łyse placki na głowie i innych częściach skóry owłosionej. W większości przypadków (ponad 50%) wyłysiałe miejsca ponownie zarastają włosami.

Widoczne objawy tej choroby zwykle mają ogromny wpływ na kondycję psychiczną chorych - często zaleca się więc, aby leczenie dermatologiczne było uzupełniane wsparciem psychologa lub psychiatry.

Łysienie plackowate: rozmowa z trycholożką

Poniżej rozmowa na temat łysienia plackowatego z trycholożką, Anną Janaszek. 

 

Aniu, czym jest łysienie plackowate i jakie są jego objawy?

Łysienie plackowate to choroba o podłożu autoimmunologicznym z towarzyszącym stanem zapalnym mieszków włosowych. Układ autoimmunologiczny, który teoretycznie powinien nas bronić przed patogenami i wszystkimi wirusami, zaczyna postrzegać nasze mieszki włosowe jako wroga i chce je zniszczyć. Objawia się to właśnie łysym plackiem na skórze głowy. Wyłysiała skóra najczęściej jest okrągłą łatką. Jeśli ta łatka zaczyna nam rosnąć i np. łączy się z inną (albo zajmuje więcej niż 50% naszej skóry głowy) rokowania co do leczenia mogą być gorsze. Tak się dzieje rzadko - tylko w ok. 5% przypadków włosy wypadają nam z całej skóry głowy. Najczęściej powstaje 1 łatka, która za jakiś czas zarasta. Może się jednak zdarzyć tak, że po silnym stresie albo chorobie infekcyjnej (np. z wysoką gorączką) czy też w duecie z nieprawidłowym odżywianiem i problemami z jelitami, pojawiają się kolejne łatki.

Zobacz także:

W grupie wysokiego ryzyka są zatem osoby żyjące w stresie?

Może tak być, choć nie jest to takie oczywiste. Stres ma znaczenie, ale nie zawsze osoba, która się stresuje, zachoruje na łysienie plackowate. Ważne w tej kwestii są np. czynniki genetyczne. To choroba autoimmunologiczna, więc jeśli ktoś w rodzinie miał ten problem, możliwe, że wystąpi on i u nas. Nie musi to być jednak tylko i wyłącznie łysienie plackowate (może pojawić się również inna choroba z autoagresji, czyli np. celiakia, cukrzyca typu I, Hashimoto, RZS – cokolwiek związanego z autoimmunologią). Wpływ na występowanie tej choroby ma przede wszystkim: genetyka, silny stres (wypadki, urazy, rozwody, śmierć kogoś bliskiego), zmiany hormonalne, alergie.

Co robić, kiedy zaczynamy dostrzegać wyłysiałe placki na naszym ciele?

Pierwszym krokiem jest udanie się do specjalisty. Należy reagować od razu - to zwiększa szansę na szybszy odrost włosów. Często przyczyną łysienia plackowatego jest np. celiakia. Wysyłamy wtedy pacjenta do odpowiedniego lekarza, eliminujemy problemy jelitowe i organizm sam zaczyna się regenerować, a wyłysiałe miejsce ponownie zarastają włosami.

Kiedy zajmujemy się łysieniem plackowatym, zajmujemy się całym organizmem. Nie działa to tak, że dostajemy wcierkę na łysienie plackowate i problem znika, w grę wchodzi wiele czynników. Najczęściej współpracujemy na linii trycholog-dermatolog. Dermatolog przepisuje konkretne leki, a trycholog pomaga w prawidłowej pielęgnacji czy zabiegach. Może pojawić się jednak sytuacja, w której do leczenia będzie trzeba włączyć więcej niż dwóch specjalistów. Niekiedy do gry wkraczają również dietetycy, którzy pomagają nam ułożyć odpowiednią dietę (np. bez laktozy czy glutenu). I kolejny, ważny aspekt, czyli pomoc psychologiczna albo psychiatryczna. Często musimy działać i zewnętrznie, i wewnętrznie. 

Czy ta choroba przychodzi do nas nagle?

Tak. Najczęściej albo nasi fryzjerzy, albo my sami dostrzegamy łysy placek na skórze. Często możemy jednak wcześniej zaobserwować nadmierne wypadanie włosów, ale zwykle nie łączymy tego z łysieniem plackowatym (chyba że jesteśmy bardziej świadomi, bo w przeszłości zetknęliśmy się już z tym problemem).

To możliwe, że wstaniemy rano i zauważymy wyłysiałe placki na naszej skórze?

Niestety tak. Mówi się, że można osiwieć w jedną noc, w jedną noc można też całkowicie stracić włosy. 

Czy rodzaj i typ łysienia plackowatego mają wpływ na przebieg leczenia?

Jak najbardziej. Typów jest kilka, możemy wyróżnić podstawowe 4. Pierwszy typ - gdzie pojawia się jedna zmiana na skórze głowy (1 ognisko zapalne), drugi typ, w którym występuje więcej niż 1 ognisko zapalne na skórze głowy. Jest też typ łysienia plackowatego, w którym włosy wypadają z całej skóry głowy. Ostatni typ to wypadanie włosów z całego ciała (nogi, rzęsy, ręce, brwi, głowa). Oczywiście im więcej obszarów, w których tych włosów nie ma, tym gorsze rokowania na odrost. Zawsze robimy wszystko, żeby pomóc pacjentowi, ale w chwilach, kiedy - mimo leczenia - włoski nie odrastają, często rekomenduje się psychoterapię.

Ile czasu trwa proces leczenia i jak najczęściej wygląda?

Im większa forma rozlania łysienia, tym leczenie może być dłuższe. Jeśli jest to mała łatka i szybko zareagujemy, może ono trwać kilka miesięcy. Mówimy wówczas choremu o pozytywnych rokowaniach, ponieważ to dobrze wpływa na przebieg kuracji. Złe wskaźniki prognostyczne to z kolei: młody wiek, ponad 50% powierzchni wyłysienia, obciążenie genetyczne, zmiany na paznokciach. W przypadku, w którym jest to forma ponad 50% powierzchni skóry głowy, leczenie może trwać nawet kilka lat. W zależności od tego, jakie symptomy widzimy, staramy się odpowiednio nastawić pacjenta. 

Łysienie plackowate to – jak rozmawiałyśmy – choroba z autoimmunologii. Często kiedy pojawia jest jedna taka choroba, mogą wystąpić też kolejne, dlatego ja zawsze współpracuję z dermatologiem. Lekarz sprawdza tarczycę, przeciwciała i inne elementy, żeby wykluczyć wszystkie czynniki, które mogą dodatkowo wystąpić u pacjenta. Diagnostyka jest bardzo szeroka, istnieje też wiele metod leczenia. Wykorzystywane są leki dermatologiczne (doustne i zewnętrzne), niektórzy lekarze stosują nakłucia skóry głowy (może to robić tylko lekarz) lub naświetlanie, czyli tzw. fototerapię.

Rozumiem, że nie w każdym przypadku odrost włosów jest możliwy?

Im większe złe wskaźniki prognostyczne, tym większa szansa, że włosy nie odrosną. Zawsze powtarzam swoim pacjentom, że to nie jest schorzenie, które da się wyleczyć - ta choroba (jak każda z autoimmunologii) nie jest chorobą uleczalną. Może być więc tak, że pacjent wróci do nas za jakiś czas.

Jak często zaleca się konsultację z psychologiem/psychiatrą podczas leczenia tej choroby?

Mamy różną wrażliwość, nasz neurotyzm jest na różnym poziomie, ale psychoterapia (nawet na samym początku) jest dobrym pomysłem. O ile pacjent oczywiście tego potrzebuje. Jeżeli tak jest, sugerowałabym wówczas terapię poznawczo-behawioralną (czyli taką, która się skupia na zmianie naszych przekonań).

Samo doświadczenie tej choroby wiąże się często ze wstydem, z wykluczeniem społecznym i problemami w pracy. W konsekwencji przedłużającego się stresu, kiedy ten nie jest odpowiednio „zaopiekowany”, mogą wystąpić choroby psychiatryczne, np. depresja, zespół stresu pourazowego, nerwica, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne (ciągłe dotykanie skóry głowy, sprawdzanie w lustrze, czy nie widać wyłysiałych placków). To oczywiście zaburzenia natury psychiatrycznej, więc odsyłamy wówczas pacjenta do psychiatry. Istnieją też organizacje, które są swego rodzaju grupą wsparcia dla takich osób. Źródeł i możliwości pomocy jest sporo - zawsze należy je przedstawić pacjentowi.

Istnieją jakieś domowe sposoby, dzięki którym jesteśmy w stanie zniwelować objawy tej choroby?

Często słyszymy od pacjentów, że wcierają sobie w głowę jakieś maści, zioła czy inne rzeczy. Nie jestem jednak za tym, żeby korzystać z takich metod. Oczywiście jeśli nie szkodzą nam i naszej skórze - w porządku. Często jest jednak tak, że pacjenci opowiadają innemu choremu o swoim sposobie, i ta osoba np. zaczyna sobie wcierać miód w skórę głowy, nie decydując się na wizytę u lekarza. W ten sposób rodzą się nieprawdziwe teorie, które mogą negatywnie wpłynąć na proces leczenia chorych.

W zasadzie znam tylko jedną, domową metodę, która rzeczywiście działa. Chodzi o delikatny masaż skóry głowy. Niektórzy pacjenci robią go przy pomocy malutkiej, mięciutkiej szczoteczki do zębów, codziennie głaszcząc wyłysiałe miejsce. To jeden ze sposobów, który pomaga nam pobudzić krążenie krwi w skórze głowy i wykazuje pożądane, drażniące działanie.

Polecasz jakieś konkretne, skuteczne zabiegi?

Przypomnę, że bardzo ważne jest rozróżnienie specjalistów. Leczenie prowadzi lekarz dermatolog. To on często przepisuje nam leki zewnętrzne i wewnętrzne. Jeżeli natomiast chodzi o stosowanie kosmetycznych metod, warto wiedzieć, że są to naprawdę delikatne metody (czyli np. infuzja tlenowa czy lotion wzmacniający skórę głowy, który będzie bazą do regularnego masażu). Dobrym pomysłem może okazać się oxybrazja lub infuzja tlenowa. W klinice Hairmitage, w której pracuję, mamy też np. specjalną olejową wcierkę do skóry głowy (o działaniu wzmacniającym). Zwykle kosmetolog działa zewnętrznie - zajmuje się oczywiście odpowiednią pielęgnacją skóry głowy (peelingi, odpowiedni szampon, odpowiednia wcierka) i pomaga w doborze suplementacji.

A jak wygląda kwestia diety, jeśli nie mamy żadnych alergii?

Łysienie plackowate to choroba autoimmunologiczna, więc jest związana z naszym układem odpornościowym. Jak wiemy, duża część naszej odporności jest jelitach. Staramy się zatem o nie dbać. Również w przypadku, w którym nie występują nietolerancje, ale pacjent chce współpracować. Wówczas najczęściej współdziałamy z dietetykiem. Wspomagamy jelita, pracujemy nad ich wchłanialnością, stosujemy dietę przeciwzapalną. Przykład? Dieta śródziemnomorska, która zawiera dużo antyoksydantów i polifenoli. Dostarczamy organizmowi wszystkiego, co wzmacnia naszą odporność. Chorzy  na pewno nie powinni spożywać produktów prozapalnych. Eliminujemy fast-foody i przetworzone jedzenie, żeby nasze jelita były kolejnym wspomagaczem w walce z tą chorobą. 

Dziękuję za rozmowę.