Molestowanie podczas przejazdu Boltem


W nocy z 6 na 7 lutego 28-letnia Noemi zamówiła przejazd Boltem. Wracała ze spotkania ze znajomymi w centrum Warszawy. Pokonanie trasy do domu na Woli – jak opisuje – zwykle zajmuje 6 minut, jednak w poniedziałek trwało godzinę. W tym czasie kobieta przeżyła horror. 

Byłam tak zmęczona dwudniowymi warsztatami tanecznymi, że padłam. Po prostu zasnęłam.  Śniło mi się, że mówi do mnie jakiś męski głos i dotyka mnie. Gdy się obudziłam okazało się, że to nie był sen - opowiada.  

Dalej dziewczyna relacjonuje, że gdy się ocknęła, była już na obrzeżach Warszawy, nie potrafiła rozpoznać okolicy: 

Kierowca Bolta wywiózł mnie na jakiś parking, było pusto dookoła, jakieś domy jednorodzinne, niedaleko ogromny piętrowy parking typu Park and Ride. Silnik zgaszony, zapalone światło w samochodzie i on przekraczający granice mojej prywatności i nietykalności cielesnej.

Gdy do Noemi dotarło, co się wydarzyło, zareagowała automatycznie. Jak opisuje, mimo przerażenia i złości zażądała natychmiastowego odwiezienia jej do domu. Zagroziła, że w przeciwnym razie zadzwoni na policję.  Jednocześnie chwyciła za telefon i połączyła się ze swoim chłopakiem. Kierowca, obcokrajowiec, najprawdopodobniej się wystraszył, w związku z czym wycofał się i finalnie zawiózł pasażerkę pod wskazany adres.

Ofiara molestowania zlekceważona przez policjantkę

Po powrocie do domu Noemi zawiadomiła policję o zajściu. Ze zdjęciem kierowcy i jego samochodu udała się na komendę przy Żytniej. Tam – jak twierdzi – została potraktowana niepoważnie. Kilkukrotnie przebadano ją alkomatem, a przyjmująca zgłoszenie funkcjonariuszka wykazała się totalną ignorancją.

Powtarzała: „Gdyby była pani trzeźwa, wiedziałaby pani, gdzie kierowca panią wywiózł” . Zapytałam ją w końcu, dlaczego jest niemiła. Odpowiedziała, że nie lubi ludzkiej głupoty. I jestem sama sobie winna, bo nie zamówiłam normalnej taksówki, a mają bardzo dużo zgłoszeń tego typu - relacjonowała „Gazecie Stołecznej 28-latka.

Serwis TVN24 poprosił wolską policję o komentarz. Rzeczniczka jednostki przekazała, że „kobieta była nietrzeźwa, w związku z tym uniemożliwiło to funkcjonariuszom wykonanie czynności protokolarnego przesłuchania jej”. Ostatecznie jednak w sprawie kierowcy wpłynęło oficjalne zawiadomienie, a zebrane materiały „zostaną złożone do prokuratury rejonowej celem wszczęcia śledztwa”. Odnosząc się do zastrzeżeń poszkodowanej co do zachowania policjantki przyjmującej zgłoszenie, rzeczniczka oznajmiła, że „czynności realizowane przez policjantów są rzetelne i zgodne z obowiązującymi przepisami prawa. Jeżeli jednak osoba zgłaszająca ma wątpliwości co do tego, może złożyć skargę”. Z informacji, które posiadam, wynika, że skarga w tej sprawie nie wpłynęła – skwitowała.

Bolt wyciąga konsekwencje

Noemi powiadomiła oczywiście o zajściu także firmę Bolt. Poszkodowana uzyskała zwrot pieniędzy za przejazd (nieco ponad 8 zł). Dowiedziała się, że jeśli zgłosiła sprawę Policji, firma będzie „współpracować z odpowiednimi organami”, i otrzymała zapewnienie, że wobec kierowcy wyciągnięto „odpowiednie konsekwencje”.  O jakie konsekwencje chodzi? Martyna Kurkowska z biura prasowego Bolta, zapewniając nas, że firma „bardzo poważnie traktuje ten oraz inne tego typu zarzuty”, powiedziała redakcji Glamour.pl:

- Stosując w takich przypadkach zasadę „zero tolerancji”, nie akceptujemy takiego zachowania wśród kierowców i kierowczyń zatrudnionych przez współpracujące z nami floty. Nasz zespół został przeszkolony przez ekspertów z Fundacji Feminoteka, aby zapewnić zgłaszającym jak najlepsze wsparcie w razie takiego incydentu. W ramach przyjętych przez nas zasad, odpowiadamy na wszystkie zgłoszenia przesyłane w aplikacji, blokujemy kierowcę na platformie Bolt, tak by nie mógł realizować już przejazdów oraz badamy każdą zaistniałą sytuację. Zgodnie z naszą procedurą, kierowca, którego dotyczy zgłoszenie, od razu został zablokowany. Współpracujemy też w tej sprawie z Policją, zapewniając, żeby osoby odpowiedzialne poniosły konsekwencje.

Zobacz także:

Jak przekazała nam Kurkowska, Bolt wprowadził do swojej aplikacji możliwość udostępniania położenia, co pozwala śledzić trasę wybranym przez pasażerkę czy pasażera osobom. - Ponadto Bolt wymaga od swoich partnerów flotowych, którzy zatrudniają kierowców, przedstawienia szeregu dokumentów potwierdzających czy dana osoba może przewozić ludzi. Dokumenty te obejmują zaświadczenie o niekaralności, dokumenty identyfikacyjne kierowcy, kopię prawa jazdy kierowcy oraz numer dowodu rejestracyjnego - poinformowała przedstawicielka firmy.

Gdy dowiedziałyśmy i dowiedzieliśmy się o sprawie, zabrakło nam słów. Najzwyczajniej w świecie przerósł nas poziom ignorancji ze strony osób i instytucji zobligowanych do udzielenia pomocy ofiarom przemocy, także seksualnej. Nagłośniony przez Noemi problem jak na dłoni pokazuje, że wiktymizacja ofiar ma się w Polsce świetnie, a system wciąż stoi po stronie sprawców przemocy. Mamy XXI wiek, to wstyd, że takie schematy myślowe wciąż funkcjonują w niby to cywilizowanym kraju. 

Nie, ofiara nie jest „sama sobie winna”, winę zawsze ponowi sprawca. Nie ma przemocy „mniej lub bardziej” szkodliwej. Zawsze trzeba wspierać ofiary. Dopóki tego wszyscy, ale to absolutnie wszyscy nie zrozumiemy, nigdy nie ruszymy z miejsca.