Magdalena Ławniczak, zanim odnalazła Paryż, mieszkała w Londynie, w Budapeszcie, Mediolanie, Warszawie, Lublinie… Za to Paweł spędził wcześniej 7 lat w deszczowej Irlandii, a do Francji trafił pół roku temu. Dla obojga Paryż to punkt zwrotny nie tylko w ich karierze, ale i życiu. Dziś już nie wyobrażają sobie, by zamieszkać gdzieś indziej.
KWESTIONARIUSZ GLAMOUR
Imię i nazwisko: Magdalena Ławniczak
Zawód: Fotografka
W Paryżu od dwóch lat
Dlaczego akurat to miasto?
Paryż to dla mnie stolica fotografii mody, więc nie wyobrażam sobie innego miejsca na spełnianie się w moim zawodzie. Mieszkałam w Londynie, w Mediolanie, Berlinie a nawet w Budapeszcie. To właśnie na Wegrzech zrozumiałam, że nie będę szczęśliwa, jeśli nie spróbuję swoich sił we Francji.
Trudne początki
Najtrudniejsze było znalezienie mieszkania. Nie jestem nigdzie zatrudniona na stałe (jak większość fotografów), a to dla Francuzów oznacza, że jestem osobą niepewną. Tu prawo jest bardzo przychylne dla lokatorów, właściciel mieszkania nie może cię wykopać z mieszkania, gdy okaże się, że nie masz już zleceń i brakuje ci pieniędzy na czynsz. Dlatego są tacy ostrożni. I dlatego mieszkanie łatwiej znajdzie tu kasjer ze sklepu spożywczego, niż artysta…
Mój Paryż
Moja ulubiona okolica w Paryżu to Montmartre. Omijam tłumy turystów zwiedzających Bazylikę Sacré-Coeur i kieruję się w stronę metra Lamarck, przechodze obok placu Dalidy oraz tejemniczego ogrodu, który otwarty jest tylko 3 razy w roku, zazwyczaj kończe spacer w kawiarni o nazwie Francis Labutte.
Kocham kawę. Niestety w Paryżu trudno o taką naprawdę dobrą. Wyjątek stanowi Fondation Café, właścicielem tej kawiarni jest baristą z wieloletnim doświadczeniem, który do Francji przeprowadził się z Australii. Jeśli będziesz w moim mieście, koniecznie tu zajrzyj! Zaraz obok kawiarni jest genialna księgarnia, której nie można ominać - Ofr.
Zobacz także:
Paweł to obywatel świata. Przystojny brunet bardziej przypomina Włocha, niż Polaka. Jeśli zapytać go o jego plany na maj, w skrócie można opisać je tak: „Vogue, Vogue, Vogue”. Jego charakterystyczny styl czesania rozpoznam w każdej sesji. Paweł stawia na naturalny look, uwielbia kontrolowany chaos, nigdy „posh”, zawsze „edgy”. Gdy mieszkał w Mediolanie, doskwierała mu hermetyczność środowiska branży i natłok banalnych zleceń komercyjnych. W takich warunkach trudno o rozwój. Stąd decyzja o przeprowadzce. Paryż traktuje trochę jak bazę. Ciągle stąd wyjeżdża, fotografowie ściągają go na sesję do Londynu, Warszawy, proponują plenery w Portugalii czy Islandii. Jednego dnia czesze Anję Rubik, innego Karolinę Kurkovą, a potem ląduje w Paryżu by zająć się Zuzanną Bijoch. Pytam go czy nie bał się tego, że nie dogada się z Francuzami? „To fakt, nie znam francuskiego. Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek poznam. Ale tu ludzie są bardzo otwarci, są przyzwyczajeni do obcokrajowców. W pracy liczy się to, co umiem, a nie to jakim językiem mówię”.
KWESTIONARIUSZ GLAMOUR
Imię i nazwisko: Paweł Solis
Zawód: Fryzjer
W Paryżu od pół roku
Dlaczego Paryż?
Wcześniej mieszkałem i pracowałem w Mediolanie, jednak tam branża mody jest bardzo hermetyczna. Dla Włochów, bardziej od doświadczenia, liczy się pochodzenie. Krótko mówiąc, najlepiej włoskie. Podjąłem więc decyzję o przeprowadzce do Paryża. Tu nieznajomość języka francuskiego nie jest problemem, bo w pracy ludzie komunikują się ze mną po angielsku.
Trudne początki
W podziemiach metra pokonuje się kilometry, wszędzie są schody, a nie ma takich ruchomych. Wind też nie. Jeśli mi trudno poruszać się w takich warunkach z walizką suszarek i lakierów, nawet nie mogę wyobrazić sobie jak radzą sobie z tym niepełnosprawni.
Za co kochasz to miasto?
Za różnorodność. Za to, że tu ciągle się coś dzieje. Na każdym rogu muzeum, wystawa – nie sposób się tu nudzić. Lubię też to, że w Paryżu wszystko wydaje się znajome, a jednocześnie na każdym kroku poznaje się tu coś nowego. Jest to wielkie miasto, ale nie przytłacza ani nie onieśmiela.
Mój Paryż
Uwielbiam rejony swojego mieszkania, czyli Vincennes. Dojeżdża tu jeszcze metro, choć to przedmieścia Paryża. Jest tu mnóstwo zieleni. Zamiast rezerwować stolik w snobistycznej restauracji, wolę usiąść w tutejszym parku (np. Bois de Vincennes lub Parc Floral de Paris) i zajadać się bagietką z okolicznej piekarni. Jeśli tu trafisz, koniecznie odwiedź też słynny czternastowieczny zamek Vincennes, w którym kiedyś odpoczywali królowie Francji.
Ulubiony spot
Polecam bistro MERCI. To mały lokal, który przynależy do kilkupiętrowego sklepu o tej samej nazwie. W sklepie kupisz oryginalne dodatki do domu, przepyszne herbaty Kusmi, a nawet ubrania z kolekcji Isabel Marant. Z kolei w bistro na ścianach wiszą zdjęcia gwiazd z dawnych lat: Katherine Hepburn, Jamesa Deana…Tu zjesz zdrowo i smacznie. Większość potraw jest wegetariańska, mają przepyszne sałatki ze świeżych warzyw, ale i bezglutenowe ciasta.
rozmawiała Magda Jagnicka