Wszytko wskazuje na to, że właśnie przegrałyśmy tę nierówną walkę. We wczorajszym głosowaniu mniejszością 9 głosów odrzucono projekt liberalizujący aborcję Ratujmy Kobiety stworzony przez Barbarę Nowacką, nad którym sejm miał podjąć dalsze prace, a które w zamian obejmą  konkurencyjny, zaostrzający ją projekt, czyli zabraniający usuwania ciąży nawet w przypadkach gwarantowanych przez konstytucję. 

Aborcja to zawsze zły wybór, ale – wybór. Co do jednego wszyscy są zgodni: w tej kwestii nie ma dobrych rozwiązań. Są za to takie, które pozwalają kobiecie pozostać na równi człowieczeństwa ze swoim nienarodzonym jeszcze dzieckiem. Wszystko jednak wskazuje na to, że prawo do życia (notabene pozostające u nas w sprzeczności z prawami człowieka), będzie przysługiwać jedynie tym drugim, o godności, czy decyzyjności względem własnej osoby nie wspominając.

No bo co stoi za tym przesadnie pojemnym i niejasnym jak żadne inne hasłem? Czy chodzi o prawo do życia godnie? Bez bólu? Prawo do życia w imię czystego sumienia innych? Wiara nie ma tu nic do rzeczy, z definicji bowiem zakłada miłosierdzie i sprawiedliwość. Polityka? Przepisy stworzone pod dyktando kleru właśnie zaczynają nas realnie obowiązywać, a klauzula sumienia, którą zasłaniają się obrońcy życia, w praktyce pozwala im pozbawić nas prawa działania w zgodzie z własnym. 

Co to może dla nas oznaczać? Zmuszanie kobiet do narażania własnego życia w przypadku powikłanej ciąży, rodzenia dzieci będących ofiarami kazirodztwa czy gwałtu, a także przymus wydawania na świat tych nieuleczalnie chorych, często sztucznie podtrzymywanych przy życiu lub takich, których egzystencja wiąże się z ogromnym cierpieniem.

Jeśli ktoś miał mieszane uczucia albo nie był przekonany do misji Anji Rubik pod hasłem Sexedpl, wystarczy wspomnieć, że wraz z upadkiem projektu Ratujmy Kobiety przepadła też szansa na rzetelną edukację seksualną w szkołach i refundowaną antykoncepcję. I tutaj koło się zamyka. Spodziewaliście, że walka o prawa kobiet w Polsce może mieć taki finał?