Sofia Carson zaczynała karierę jako gwiazdka Disney Channel. Gigantyczną rozpoznawalność przyniosła jej rola Evie w „Następcach” (oryg. „Descendants”). Filmowe dzieło Kenny'ego Ortegi („High School Musical”, „This Is It”) z 2015 roku okazało się tak dużym sukcesem, że doczekało się jeszcze dwóch kolejnych części, a członkowie obsady zyskali status gwiazd. Występ w „Następcach” nie tylko umożliwił Sofii wykazanie się talentem aktorskim, ale także sprawił, że zaczęto poważnie traktować ją jako wokalistkę. Nagrane przez nią na potrzeby filmowej sagi o losach potomków dobrych i złych bohaterów bajek Disneya piosenki stały się hitami królującymi na listach magazynu „Billboard”. Na planie tej produkcji poznała także swojego drogiego przyjaciela, zmarłego przed dwoma laty w wieku zaledwie 20 lat Camerona Boyce'a.

W kolejnych latach Carson umiejętnie udawało się łączyć karierę aktorki i piosenkarki. Na swoim koncie ma role w takich produkcjach jak „Famous in Love”, „Słodkie kłamstewka”, „Songbird. Rozdzieleni” i „Poczujcie rytm”, a także ma na swoim koncie kilkanaście hitowych singli. To jednak nie wszystko. W październiku 2020 roku artystka dołączyła do zaszczytnego grona ambasadorów dobrej woli UNICEF. W wywiadzie dla Glamour.pl opowiedziała nam o początkach swojej kariery oraz najnowszych projektach, wśród których jest m.in. nowa muzyka oraz nowy hit Netfliksa, w którym pełni potrójną rolę: aktorki, producentki i songwriterki.

Sofia Carson – wywiad dla Glamour.pl

Robert Choiński, Glamour.pl: Chciałbym, abyśmy na początku nieco cofnęli się w czasie. Rozpoczęłaś swoją karierę niemal równo 10 lat temu. Jesteś dziś nie tylko odnoszącą sukcesy aktorką i piosenkarką, ale także filantropką i aktywistką. Przypominasz sobie moment, gdy po raz pierwszy pomyślałaś sobie: „Udało mi się”?

Sofia Carson: To świetne pytanie. Mam takie wspomnienie. Było to po premierze „Następców” – mojego pierwszego filmu i roli, która odmieniła całe moje życie. Pamiętam, że odbyłam wtedy piękny press tour (z ang. objazd po mediach – przyp. red.) na całym świecie. Byłam we Francji, Hiszpanii, Anglii. W Madrycie spotkałam młodą dziewczynę o imieniu Noelia, która przyjechała tam aż z Barcelony. Co wieczór czekała na mnie przed hotelem razem ze wspaniałą grupą fanów, z którą spotykałam się tam każdego dnia. Zapytała mnie, czy możemy porozmawiać na osobności. Powiedziała mi, że moja piosenka „Back to Beautiful” (z ang. wrócić do piękna – przyp. red.) pomogła jej przetrwać mroczne momenty w jej życiu. Zapytała mnie, czy może wytatuować sobie te słowa na ręce moim odręcznym pismem. W tym momencie, trzymając ją za rękę, zdałam sobie sprawę z prawdziwej, pięknej odpowiedzialności, którą posiadam dzięki mojej twórczości. Odkryłam, że filmy i piosenki, którymi dzielę się ze światem, były w stanie realnie wpłynąć na życie tej młodej dziewczyny. Wtedy faktycznie pomyślałam sobie: „Wow! Mamo, udało mi się”. Stało się to więc w najpiękniejszy możliwy sposób.

Muszę przyznać, że to piękna historia.

Dziękuję.

Teraz, już jako dojrzała artystka, które wyobrażenia na temat sławy i pracy w branży rozrywkowej uważasz – z perspektywy czasu – za szczególnie fałszywe?

Zobacz także:

Tym, co napędza cię jako artystę nie jest sława. To wiedza i zrozumienie faktu, że twoja sztuka może mieć realny wpływ na świat. Twój głos jest piękną platformą, którą możesz wykorzystać, by czynić dobro i dokonywać zmian.

Panuje błędne przekonanie, że w byciu sławnym wspaniały jest sam fakt bycia sławnym, a nie możliwość wykorzystywania swojego głosu w szczytnych celach. A to jest właśnie najbardziej satysfakcjonujące i to jest właśnie największy zaszczyt wynikający z pracy w tej branży.

Sama byłaś kiedyś gwiazdą Disneya. Jestem więc, ciekaw co sądzisz o problemach w nastoletnim i dorosłym życiu, których doświadczyły takie gwiazdy jak Selena Gomez, Demi Lovato czy Miley Cyrus. Myślisz, że rozpoczynanie kariery w tak młodym wieku to dobry pomysł?

Jestem bardzo wdzięczna, że zaczęłam karierę jako osoba dorosła, która wcześniej chodziła do szkoły i prowadziła zwyczajne życie. Cieszę się, że wkroczyłam do branży muzycznej i świata show-biznesu jako dorosła kobieta, ponieważ ta branża nie jest normalna i życie w niej też nie jest normalne. Wkroczenie do niego w młodym wieku może być strasznie dezorientujące. Podziwiam takie osoby jak Selena, Demi i inne gwiazdy Disneya, które zaistniały przede mną. Podziwiam ich kariery i wpływ, jaki wywarły. Mogę sobie wyobrazić, jak ciężko było znaleźć się na ich miejscu. Gdy masz cały świat na barkach, ale też cały świat krytykuje każdy twój ruch. Gdy jesteś w tak młodym wieku i nie jesteś gotowa na taki rodzaj presji.

Dość na temat przeszłości. Porozmawiajmy o twoich ekscytujących nowych projektach. Przede wszystkim chciałbym ci pogratulować twojego nowego singla „Loud”.

Dziękuję.

Utwór radzi sobie świetnie w serwisach muzycznych, tak samo zresztą jak towarzyszący mu fantastyczny teledysk na YouTube. Wiem, że za tym utworem kryje się niesamowite przesłanie. Mogłabyś powiedzieć o tym coś więcej?

Jak najbardziej. „Loud” dedykuję kobietom z całego świata i wszystkim donośnym głosom niosącym zmianę. Jest to piosenka inspirowana pokoleniem młodych kobiet, które tworzą nową historię i wykorzystują swój głos, by być nieustraszone i głośne, by dokonywać zmian. To jest właśnie sedno tego utworu.

Jak wspomniałaś, zadedykowałaś „Loud” kobietom. Jestem ciekaw, kim są najważniejsze i najbardziej inspirujące kobiety w twoim życiu, zarówno tym prywatnym, jak i zawodowym.

To fantastyczne pytanie. Miałam to szczęście, że wychowały mnie niesamowite kobiety, w tym moja mama, która jest uosobieniem głośnego, nieustraszonego głosu. Tak samo moja babcia, która również była wzorem dla mnie i mojej siostry. One właśnie nauczyły nas być nieustraszonymi i głośnymi kobietami.

Dorastając, brałam też przykład z Audrey Hepburn, Cher i Barbry Streisand – artystek, które przełamały wiele barier dla kobiet w show-biznesie i właściwie zdefiniowały na nowo, co to znaczy być kobietą w tej branży.

W obecnym pokoleniu także jest niezliczona ilość kobiet, którymi nieustannie się inspiruję. Niektóre z nich to Amanda Gorman, Malala (Malala Yousafzai, laureatka Pokojowej Nagrody Nobla – przyp. red.), Greta (Greta Thunberg – przyp. red.). Działania tych kobiet przynoszą prawdziwe, namacalne zmiany.

Czy istnieje szansa, że „Loud” i poprzedzający go singiel „He Loves Me, But…” są częścią czegoś większego, np. twojego kolejnego studyjnego albumu?

Na pewno jest duża szansa, że jest to prawda (uśmiech). „Loud” to zdecydowanie część większej historii, która ukaże się już wkrótce.


Dotychczas byłaś znana z mocnych, pięknych wokali, głębokich tekstów o miłości i złamanym sercu, a także z mieszania elementów popu i R&B. Czy jest coś, czego do tej pory nie próbowałaś, zarówno dźwiękowo, jak i tekstowo, a co chciałabyś wypróbować na swojej nadchodzącej płycie?

To świetne pytanie. Faktycznie jest taka rzecz. Gdy tworzę swoje nowe piosenki, a robię to siedząc sama w domu, zawsze piszę ballady. Myślę, że chciałabym spróbować stworzyć dzieło, które będzie właśnie znacznie prostsze, bardziej akustyczne, surowe i emocjonalne. Piosenka, którą napisałam do filmu „Purple Hearts” jest właśnie w takich klimatach. Poczułam się z nią bardzo związana i chciałabym kontynuować to na kolejnym etapie mojej muzycznej drogi. Jeśli zaś chodzi o teksty, to szaleńczo kocham opowiadanie historii, szczególnie o miłości, złamanym sercu i wszystkich pozostałych fazach związku.

Wspomniałaś o filmie „Purple Hearts”, o który chciałem cię właśnie zapytać. Poza tobą w obsadzie znalazł się m.in. Nicholas Galitzine. Słyszałem też, że film trafi na Netflix. Czego możemy się spodziewać?

„Purple Hearts” (z ang. fioletowe serca - przyp red.) to projekt, który jest mi szczególnie bliski. Opracowuję go razem z reżyserką Liz Allen (Elizabeth Allen Rosenbaum – przyp. red.) już od prawie pięciu lat jako producentka, aktorka i songwriterka. Sam fakt, że zaufano mi na tyle, by powierzyć mi rolę producentki, dzięki czemu odpowiadam za ten projekt także od kulis, jest dla mnie przygodą życia. Muzykę do filmu stworzyłam zeszłego lata razem z Justinem Tranterem, który jest jednym z najwybitniejszych popowych i rockowych songwriterów naszych czasów. Z kolei ostatni klaps na planie padł pod koniec roku. To była wspaniała, satysfakcjonująca przygoda. Moja postać, Cassie, to niesamowita młoda kobieta, która jest głosem swojego pokolenia. Odważnie opowiada się za tym, w co wierzy. Na jej drodze staje mężczyzna, które nie mógłby bardziej się od niej różnić. Jest kompletnym przeciwieństwem wszystkich wyznawanych przez nią wartości. W filmie zobaczymy, jak te dwa, zupełnie od siebie różne, podzielone jak współczesny świat, niebieskie i czerwone serca łączą się, tworząc razem piękny, fioletowy odcień.

W jednym z ostatnich wywiadów wyznałaś, że na ten moment etap „Następców” jest dla ciebie zamknięty i nie wyobrażasz sobie kontynuować tego bez Camerona Boyce’a. Chciałbym wiedzieć, jak go zapamiętałaś. Nie tylko jako kolegę z pracy, ale przede wszystkim jako człowieka oraz, jak mniemam, swojego wieloletniego przyjaciela.

Dla mnie i dla mojej siostry Cameron był jak młodszy brat. Jedyny sposób, w jaki mogę go opisać, to za pomocą słów jego siostry.

Cameron był słońcem w butach. W chwili, gdy się pojawiał, pojawiało się światło. Zmienił nasze życie na zawsze.

Jestem wdzięczna, że go znałam, że mogłam być z nim tak blisko. Staliśmy się prawdziwą rodziną. Wspominam go każdego dnia.

Czego mogę ci życzyć na resztę 2022 roku?

Na resztę 2022 roku życzę sobie przeżyć każdy dzień z rozmysłem, wkładając w niego całe swoje serce.

Jeśli ostatnie dwa lata czegoś nas nauczyły, to właśnie tego, by żyć tu i teraz.

Mam nadzieję, że w dalszym ciągu będą mogła tworzyć i wydawać muzykę, które jest wierna temu, kim jestem. To z kolei łączy się nadzieją, że ludzie z całego świata usłyszą w mojej twórczości swoje własne historie. Nie mogę się doczekać premiery „Purple Hearts”. Nie mogę się doczekać podjęcia kolejnych projektów filmowych, zarówno jako producentka, jak i reżyserka. Planuję też kontynuować swoją pracę w roli ambasadorki dobrej woli UNICEF.