1 kwietnia roku ruszył Narodowy Spis Powszechny Ludności i Mieszkań 2021 i potrwa do 30 września bieżącego roku (termin został wydłużony, początkowo miał trwać do końca czerwca). Obowiązkową formą jest samospis internetowy, ewentualnie można przekazać dane przez telefon, na infolinii spisowej. Spis jest przeprowadzany przez GUS i jest obowiązkowy. Nasze dane będą anonimizowane. 

Spis powszechny a kwestia wyznania

Zanim jeszcze spis ruszył, to wiele osób zachęcało do tego, by podejść odpowiednio do pytania o wyznanie i podać informacje zgodnie z tym, czy faktycznie wierzymy, praktykujemy itp. Wiele osób bowiem zostało ochrzczone, ale jak wiadomo jako niemowlęta, bez swojej zgody, zgodnie z tradycją, jednak mimo wszystko nie czują się członkami i członkiniami Kościoła katolickiego. Warto więc pokazać rządzącym, jak jest naprawdę i że podejmowanie decyzji politycznych z mocnym uwzględnieniem zdania kościelnych hierarchów nie jest najlepszym pomysłem. Być może robią oni tak a nie inaczej, ponieważ w ostatnim spisie ponad 87 proc. osób mieszkających w Polsce zadeklarowało, że ich wyznanie to katolicyzm. Tymczasem aktywistki i aktywiści, którzy zainicjowali akcję Chcę się liczyć, podkreślają, że w mszach regularnie uczestniczy jedynie 27 proc. Polek i Polaków. Choć odpowiedź na pytanie o religię nie jest obowiązkowa, to jednak warto się do niego odnieść.

Zastanów się, czy w rubryce wyznanie zaznaczać „katolicyzm”.
Czas pokazać, w co naprawdę wierzymy - czytamy na stronie chcesieliczyc.pl.

Spis powszechny a płeć

Kiedy spis ruszył, okazało się, że pojawiła się jeszcze jedna istotna kwestia poza tą dotyczącą wiary. Okazuje się, że już niemal na wstępie wyklucza się ze spisu sporo osób, pytając o płeć i dając do wyboru jedynie dwie odpowiedzi: mężczyzna lub kobieta. A co z osobami niebinarnymi? Czy każdą inną osobą o innej tożsamości płciowej?Jak mają wypełnić formularz? Czy mają kłamać?

Co więcej - osoby trans są zmuszane do podawania nieprawdziwych danych na swój temat w spisie. Jak podaje Kampania Przeciw Homofobii, biorąc udział w spisie musimy podać nasz PESEL. Tymczasem płeć, jaką nam przypisano przy urodzeniu, oznaczona jest w PESELu przedostatnią cyfrą (parzyste są dla kobiet, także zero, nieparzyste dla mężczyzn). System odrzuci więc dane na temat płci, które będą niezgodne z tym, o czym informuje PESEL. Osoby transpłciowe przed prawnym uzgodnieniem dokumentów i nadaniem im nowego, odpowiedniego numeru PESEL są więc zmuszone do podawania fałszywych danych o swojej płci. Pamiętać też trzeba, że ten proces w naszym kraju nie jest ani prosty, ani przyjemny, więc część osób się na niego nie decyduje lub nie może go przeprowadzić. 

Rząd nie dając osobom trans możliwości wpisania ich tożsamości płciowej aktywnie wpływa na wymazywanie faktu istnienia osób transpłciowych w Polsce - pisze aktywistka @grymuar w poście na swoim instagramowym koncie. 
 

Kogo jeszcze wyklucza spis powszechny?

Spis powszechny wyklucza również, jak zauważają aktywistki i aktywiści z KPH pary osób tej samej płci, które nie mieszkają razem lub sformalizowały swój związek poza Polską. Nie mają one opcji podania prawdziwych danych o statusie swojej relacji. W komentarzach pod dyskusjami na ten temat pojawiają się głosy, że spis wymazuje również osoby w poliamorycznych konstelacjach czy dzieci, którymi osoby opiekują się kolektywnie. Cóż, jak widać ten spis wcale taki powszechny się nie wydaje.

Dlaczego warto wstrzymać się ze spisem?

Wobec tego wszystkiego grupa prawna KPH podjęła się analizy sytuacji i szuka rozwiązań, co mogą zrobić osoby LGBT. Póki co aktywiści i aktywistki apelują, by wstrzymać się z udziałem w spisie. Zapowiadają, że poinformują w mediach społecznościowych i na swojej stronie, jakie kroki będzie można podjąć, by podać jak najbardziej realne dane na swój temat i nie dać się oficjalnie wymazywać. Szczęśliwie dane w Narodowym Spisie Powszechnym są zbierane do końca września 2021.