Kilka dni temu pisaliśmy, że torebki Michael Kors dostępne będą w Lidlu. Przeglądając gazetkę dyskontu na kolejny tydzień można zauważyć stronę opatrzoną hasłem „Modna wiosna z Michael Kors”. Sieć popularnych sklepów zdecydowała się na wielką akcję w ramach, której już od 13 maja będzie można kupić skórzane torebki Michaela Korsa w atrakcyjnych cenach. Do wyboru będą cztery modele z 2 lub 4 wewnętrznymi kieszeniami, wyposażone w cztery metalowe nóżki. Każda sztuka dostępna będzie za 799 złotych, a promocja potrwa do wyczerpania zapasów. Wszyscy, który szykują się na kolejne epickie bitwy w Lidlu (wojna o Crocsy – pamiętamy) będą zawiedzeni. Tym razem popularna sieć postanowiła wprowadzić wyłącznie opcję zakupów online. Internetowy sklep Lidla wystartował na początku kwietnia i wydaje się, że akcja z Michaelem Korsem to świetnie przemyślane działanie promocyjne. Szczególnie, że w czasie obowiązywania oferty na wszystkie zakupy działa darmowa dostawa. Niestety jak się okazuje, o tym wszystkim amerykańska marka Michael Kors nie miała pojęcia.

Lidl wprowadził specjalne półki i ruszył z akcją „Kupuję, nie marnuję", której celem jest zmniejszenie ilości marnowanego jedzenia

Torebki Michael Kors w Lidlu bez porozumienia z amerykańską marką

„Ta promocja nie jest autoryzowana przez MK” czytamy na profilu Michała Zaczyńskiego. To właśnie dziennikarz (jego teksty mogliście czytać m.in. w Vogue, Esquire, Harper's Bazaar, Wprost, Gazecie Wyborczej i Polityce)  jako pierwszy napisał, że wszystko super i owszem torebki Michaela Korsa pojawią się w Lidlu, ale przedstawiciele popularnej marki nic o tym nie wiedzieli. Na swoim facebookowym profilu Michał Zaczyński pisze tak: „Sprawa jest jednak ciekawsza, bo jak mówią mi szefowie marketingu marki, promocja nie jest autoryzowana przez Michaela Korsa i nie wiadomo skąd Lidl wytrzasnął te torebki. Cały proceder odbywa się więc bez porozumienia z marką (zatem: bez jej zgody i aprobaty), która bada obecnie sprawę, w tym - oczywiście - to jak Lidl wszedł w posiadanie produktu.” To oznacza, że owszem Lidl wszedł w posiadanie jakiejś ilości torebek, ale nie zakupił ich z autoryzowanego źródła, tj. prosto od projektanta. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że doszło do tego za pomocą pośredników. Joanna Witczak, którą Zaczyński przedstawia, jako osobę pracującą dla Michaela Korsa, w komentarzach pisze, że nie tylko ta promocja nie została autoryzowana przez MK i odbywa się bez porozumienia z marką, ale zaznacza też, że z tego powodu w materiałach Lidla nie widnieje oficjalne logo Korsa. Dodała również, że „Marka MK bada obecnie sprawę oraz to jak Lidl wszedł w posiadanie produktu.” oraz, że odsprzedawany jest on w cenie w sumie mało atrakcyjnej. Standardowo za taką torebkę w autoryzowanym sklepie musielibyśmy zapłacić minimum 1000 zł. Chociaż jak dodaje Witczak w komentarzu pod postem Michała Zaczyńskiego: „Za 800 zł spokojnie można kupić coś wiadomego pochodzenia, z wiadomego sezonu, na przykład w naszym Outlecie.”

Wiemy, jaka jest najpopularniejsza marka odzieżowa w Polsce!

Podobna sytuacja miała miejsce w Niemczech, gdzie również w ofercie Lidla znalazły się torebki Michaela Korsa z niewiadomego źródła. Co więcej, to nie pierwsza tego typu sytuacja w historii dyskontu. Swojego czasu Lidl ramach swojej oferty sprzedawał m.in. jeansy Levi'sa.

Choć Lidl nie skomentował jeszcze sprawy, nie mamy wątpliwości, że promocja będzie cieszyć się ogromnym powodzeniem. Wy (mimo wszystko) będziecie polować w poniedziałek na torebki Korsa w Lidlu?