Renoma niektórych marek sprawia, że szukając konkretnych kosmetyków czujemy, że to właśnie one oferują najlepsze kremy, podkłady, tusze do rzęs i jeszcze inne produkty. Ostatecznie jednak nie liczy się opakowanie i umieszczone na nim logo, bo tego nie zabieramy na co dzień ze sobą. Zamiast nich pokazujemy natomiast efekt, który z ich pomocą jesteśmy w stanie uzyskać. Jeżeli ten zwraca uwagę i sprawia, że zalewa nas lawina pytań o to, jakiego kosmetyku użyliśmy, to nie ma wątpliwości, że wybór był nie tylko dobry, ale rewelacyjny. Z tego powodu cieszę się, że do mojej kosmetyczki trafił rozświetlacz Charlotte Tilbury. Od jakiegoś czasu regularnie maluję policzki rozświetlaczami i różami. Czasami zdarzają się pytania o to, co pozwoliło mi uzyskać taki efekt, ale tylu nie dostałam nigdy wcześniej.

Fenomen kosmetyków Charlotte Tilbury

O dobrych kosmetykach można usłyszeć od różnych osób i w rozmaitych miejscach. Charlotte Tilbury to jednak marka, którą jednym głosem zachwalają wizażystki i wizażyści, gwiazdy, redaktorki i redaktorzy urody, a także beauty entuzjaści i entuzjastki. Na szczęście miałam okazję sprawdzić to na własnej skórze i wyrobić sobie własną opinię. Tu jednak nie będę oryginalna, bo Charlotte Tilbury naprawdę ma do zaoferowania wiele i choć piszę to zaledwie godzinę po przebudzeniu, to mam już na twarzy Charlotte's Magic Cream z jej asortymentu i zapewne nie był to jedyny z jej kosmetyków, którego dziś użyję. Spośród produktów, które zdążyłam już przetestować, moim niekwestionowanym ulubieńcem jest rozświetlacz Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand. To kosmetyk, w którego nazwie nie ma ani trochę przesady. Faktycznie odmienia cerę jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W dodatku robi to błyskawicznie, w łatwy sposób i na dłuższy czas.

Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand – Opis

O rozświetlaczach Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand pisze się różnie. Nazywa się je pocałunkiem słońca, rozświetlającą różdżką czy hollywoodzkim blaskiem w tubce. Każda z tych nich jest trafiona i oddaje możliwości znajdujące się w błyszczącym opakowaniu. Efekt inspirowany hollywoodzkimi sztuczkami z czerwonego dywanu i filtrami z mediów społecznościowych sprawia, że cera nabiera blasku jak w świetle reflektorów. Odpowiada za to dokładnie przemyślana formuła. Glow gel nadaje cerze połysku, który pięknie gra ze światłem. Aksamitna krzemionka ma zdolność subtelnego rozmycia. Olejek sensorial nadaje skórze jedwabistą miękkość. Rozjaśniające pigmenty potęgują efekt promiennego wykończenia, a wyciąg z korzenia Lindera jeszcze intensyfikuje pełne blasku wykończenie.

Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand – Recenzja

Odkrywanie kolejnych kosmetyków, które robią wrażenie, to zawsze nie tylko praca, ale też ogromna frajda. Najwięcej radości daje mi znajdowanie kremów do twarzy, kredek do brwi, różów i rozświetlaczy. To zdecydowanie kosmetyki wobec których mam duże wymagania i zawsze czekam na nowe, które będą miały coś, czego nie miały inne. W asortymencie Charlotte Tilbury znalazłam już kilka takich. Między innymi świetny podkład, o którym w przyszłości postaram się napisać więcej. Numerem jeden pozostaje jednak Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand. Lubię jak moje policzki się błyszczą i wcale nie zamierzam tego ukrywać. Z tego powodu bronzer, którego używałam jeszcze w ubiegłym roku, coraz częściej zastępuję właśnie rozświetlaczami. Najpierw używałam głównie tych w kamieniu. Ostatnio skłaniam się jednak bardziej ku tym płynnym. Niedawno pisałam o perłowym rozświetlaczu, który przypadł mi do gustu. Tym razem moją uwagę zwrócił kolor Spotlight, który określiłabym raczej jako beżowy z lekkimi drobinkami złota (świetnie współgra z moją bardzo jasną karnacją). Nałożony na kości policzkowe wygląda po prostu wspaniale, ale efekt sprzed lustra łazienkowego to nic w porównaniu z tym, jak mieni się na zewnątrz w promieniach słonecznych. W takiej sytuacji jeszcze bardziej podoba mi się określanie go mianem pocałunku słońca. Tym, co mnie do niego przekonało, jest nie tylko sam wygląd, choć to oczywiście kwestia numer 1. Ważna jest dla jednak też aplikacja, która jest niezwykle łatwa i szybka. Odciskam gąbeczką kilka stempli wzdłuż kości policzkowych, a następnie rozklepuję palcami (można to zrobić też gąbeczką lub pędzlem wedle uznania). Moje pozytywne wrażenia po aplikacji Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand potwierdziły koleżanki. Wiele z nich zapytało mnie, jaki kosmetyk mam policzkach, co potwierdza, że nie tylko nie daje się go nie zauważyć, bo zwraca uwagę, ale do tego efekt jest taki, że chce się go przenieść do własnego makijażu. Z uwagi na pogodę mogę pokazać tylko jak prezentuje się w pochmurny dzień, ale i bez wsparcia słońca dla mnie wygląda wspaniale.

Fot. archiwum prywatne

Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand – Opinie

Opinie na temat rozświetlacza Charlotte Tilbury Glowgasm Beauty Light Wand, które są dostępne w internetowej perfumerii Sephora, wskazują, że ma on ocenę 4,2/5. Jest to jednak zbiorcza nota dla wszystkich kolorów. Dlatego dobrze zwracać uwagę na to, którego odcienia dotyczy komentarz. Moja recenzja odnosi się jedynie do koloru Spotlight, bo innych jeszcze nie używałam. Poniżej przedstawiamy za to kilka różnych opinii, które na temat rozświetlaczy Charlotte Tilbury można znaleźć w Sephorze.

Najlepszy płynny rozświetlacz jaki miałam, pięknie wygląda na skórze ale bardzo krótko się trzyma bo 2 godzinach produktu już praktycznie nie ma. Ale i tak bardzo polecam na pewno kupie ponownie – napisała Polcia w sklepie internetowym Sephora. Przy jej komentarzu pojawiło się 5/5 gwiazdek, ale zabrakło informacji o konkretnym kolorze.

Posiadam odcień Pillow talk orginal. Odcień przepiękny- delikatnie różowy, cudownie mieni się w słońcu. Trwałość produktu- do 3 godzin, ochoczo zjeżdża z twarzy. Opakowanie niehigieniczne, aplikator i zakrętka łatwo się brudzi. Pewnie z ciekawości spowodowanej ochami i achami w sieci spróbuję też innych kolorów, ale byłam lekko zawiedziona trwałością za taką cenę – napisała w sklepie Sephora kolorowymis i dodała notę 4/5 gwiazdek.