Reklama

Biegam od wielu lat – to pozwala mi zachować formę, ale co ważniejsze, jest świetnym antidotum na stres i przebodźcowanie. Na co dzień pokonuję trasę 7-10 kilometrów, ale mam też na koncie dłuższe biegi. Lubię biegać w lesie, sama, to forma medytacji i czas, kiedy mogę usłyszeć własne myśli. Jednak uwielbiam też biegi uliczne, kiedy na jednej trasie spotykają się fani biegania – podejmują wyzwania pobicia własnych rekordów, pokonania po raz pierwszy dłuższego dystansu czy po prostu chcą aktywnie spędzić czas. Dobrze pamiętam uczucie dumy i satysfakcji, kiedy pierwszy raz przebiegłam półmaraton.

Dlatego kiedy marka New Balance zaproponowała mi start w Walencji na pełnym maratońskim dystansie (marka jest partnerem technicznym tego wydarzenia), nie wahałam się ani chwili.

Run Your Way, czyli zrób to po swojemu

Maratoński dystans to ogromne wyzwanie i trzeba się do niego przygotować. Najlepiej poradzić się profesjonalistów lub znaleźć grupę biegową, która wesprze w przedmaratońskich treningach (np. New Balance Run Club). Niezwykle ważne są też buty i ubrania, w których będziemy biec. O ile na krótkich dystansach można sobie pozwolić na pewną dowolność, długi dystans wymaga ultrawygody. Ja wybrałam bardzo lekkie buty New Balance Rebel v5. Gruba podeszwa z pianki FuelCell absorbuje uderzenia o asfalt, dzięki czemu redukuje obciążenie kolan. Cholewka „rebeli” jest bezszwowa, co dało mi pewność, że moje stopy nie nabawią się otarć podczas biegu. Zbilansowana dieta, odpowiednie nawodnienie i pozytywne nastawienie dopełniły moje poczucie, że dam radę.

Image (8)

Maraton w Walencji – festiwal biegania

Maraton odbywał się w niedzielę, ale do Walencji przylecieliśmy już w piątek, bo New Balance przygotował tam wiele aktywności i atrakcji dla biegaczy. Zaczęliśmy od Welcome Party, które miało miejsce w New Balance Run House w samym sercu Walencji. Spotkaliśmy się z biegaczami z całego świata, mogliśmy wymienić się doświadczeniami i radami, prześledzić dokładnie trasę biegu, a przede wszystkim spędzić czas w superatmosferze. Następnego dnia rano spotkaliśmy się znów w New Balance Run House, bo stamtąd ruszał rozgrzewkowy 5-km bieg New Balance Social Run. Dzień przed maratonem warto rozruszać mięśnie, przetruchtać parę kilometrów, by dać impuls ciału, że przed nim wielkie wyzwanie.

Po biegu w New Balance Run House można było przetestować buty na bieżni, porozciągać się na rozłożonych matach i spersonalizować koszulkę, która będzie przypominała o maratońskich doświadczeniach.

Potem większość z nas pojechała na targi EXPO, gdzie odbywał się odbiór pakietów startowych. To bardzo ekscytujący moment, kiedy dostaje się do ręki numer startowy z własnym numerem i imieniem. Przyznaję – byłam wzruszona. W przestrzeni EXPO można było obejrzeć wystawy sponsorów maratonu, kupić pamiątki lub brakujący sprzęt – ja zdecydowałam się na bluzę New Balance z logo maratonu – zostanie mi na pamiątkę tych dni.

Image (5)

Maraton w Walencji – święto biegaczy

Dzień maratonu zaczęłam od lekkiego śniadania. W hotelowej restauracji prawie sami biegacze – poznać ich po strojach startowych i tym, co nakładają na talerze. W windzie na lustrze wita nas napis: Powodzenia, biegacze! Widać, że całe miasto żyje maratonem. Przejazdy komunikacją miejską dla uczestników biegu są tego dnia darmowe, na ulicach rozstawiają się zespoły muzyczne, które będą nam dopingować na trasie, oraz wolontariusze, którzy podają biegaczom wodę i jedzenie. Na bieg zgłosiło się ponad 30 tys. osób, więc start podzielony jest na strefy w zależności od prognozowanego czasu biegu – by każdy biegł w swoim tempie i by zwiększyć bezpieczeństwo uczestników. Każdy ma swój sposób na pokonanie dystansu ponad 42 kilometrów. Mój plan był taki, by biec wolno, po przebiegnięciu każdych 5 km uzupełnić płyny i maszerować przez minutę. Na pewno bardzo pomagał doping – muzycy na trasie, kibice, którzy krzyczeli „Vamos, Kasia! (widzieli moje imię na numerze startowym). Trasa maratonu biegła przez miasto – podziwianie widoków również było pomocne.

Przyznam, było ciężko, nie obyło się bez kryzysów, ale kiedy patrzyłam, jak inni się nie poddają, jak nawzajem nieznani ludzie zagrzewają się do dalszego biegu – to dało mi siłę.

Na metę wbiegłam z dumą i łzami w oczach. Maratoński medal zawisł na mojej szyi! W New Balance Marathon House – przestrzeni, gdzie można było odpocząć, napić się i zjeść - czekali na mnie znajomi biegacze. Marka New Balance zadbała, byśmy mogli się zregenerować – wygodne kanapy, kojąca zieleń i obowiązkowa ścianka z napisem: „Maraton Valencia 2025 Finisher”, gdzie zrobiliśmy sobie zdjęcia. Zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do hotelu, by chwilę odpocząć, a potem ruszyliśmy w miasto, by celebrować nasz wspólny sukces. Tego wieczoru Walencja zmieniła się w miasto biegaczy – na ulicach co chwila spotykaliśmy kogoś z maratońskim medalem na szyi, wszyscy uśmiechali się do siebie, przybijali piątki. Bo maraton to nie tylko bieg, to styl życia. Warto doświadczyć tego choć raz w życiu. Ja na pewno marzę, by kiedyś to powtórzyć!

Image (9)
Image (7)
Image (6)
Image (3)
Reklama
Reklama
Reklama