Poniżej fragment książki „Dirty Diana” autorstwa Jen Besser i Shany Feste w przekładzie Agnieszki Walulik:

Nie wiedzieliśmy, co jeszcze możemy zrobić. Oboje się zgadzamy, że toniemy.
Jesteśmy na terapii od dwóch minut, a Oliver już ma taką minę, jakby stracił wszelką nadzieję.
– Diano, ty też czujesz to samo? – pyta mnie Miriam.
Znaleźliśmy ją z Oliverem przez internet. W okno wyszukiwarki wpisaliśmy: „najlepszy terapeuta dla par, Dallas”.
– A co, jeśli nie stać nas na najlepszego? – zapytał Oliver.
– Wtedy weźmiemy coś niżej na liście, numer czwarty czy piąty.
To było w niedzielę wieczorem, dwa tygodnie po tamtej akcji w hotelu. Wyszliśmy na kolację z L’Wren i Kevinem – pierwszy raz poszliśmy na miasto we dwoje, bez Emmy. Gdy wsiedliśmy potem do samochodu, zmęczeni po długim wieczorze udawania, że wszystko gra, Oliver schował głowę w rękach i oboje milczeliśmy, aż wreszcie oświadczył:
– Moja mama wspomniała, że może powinniśmy z kimś porozmawiać.
– Twoja mama? Oliverze…
Wzruszył ramionami.
Nie pokłóciliśmy się. Pojechaliśmy do domu i zapłaciliśmy opiekunce. Otworzyliśmy mojego laptopa, poszukaliśmy w necie i tak trafiliśmy do Miriam.
Oliver na kanapie obok mnie na przemian zakłada nogę na nogę i ją zdejmuje. Nie bardzo wiem, gdzie mam podziać oczy. Czy powinnam patrzeć na niego? Na nią? Przecież na oboje nie dam rady. Wybieram Miriam. Od szyi w dół wszystko w niej wydaje mi się kojące – liczne warstwy lnu układające się na jej ciele, dłonie złożone łagodnie na udach. A jednak ostro wycięty bob i lśniąca ciemnoczerwona szminka sugerują coś surowego, co zbija mnie z tropu. Rozglądam się po gabinecie w poszukiwaniu jakichś wskazówek, ale nie poznaję ani jednej książki z regału. Nawet ręce Miriam są złożone w taki sposób, że nie umiem powiedzieć, czy ma na palcu obrączkę ślubną.
– Diano? – powtarza.
Odchrząkuję i zatrzymuję wzrok na jej zabarwionych czerwienią ustach.
– Tak. Rzeczywiście chyba trochę wypadliśmy z rytmu.
– Cóż – mówi Miriam. – Na początek gratuluję wam, że wspólnie zdecydowaliście się na taki ważny krok. Może zacznijmy więc od tego, że po kolei powiecie mi, jak się czujecie w swojej obecności.
Zerkam ukradkiem na Olivera. Wydaje mi się taki bezbronny, spojrzenie ma utkwione w swoich dłoniach. Czuję się jak w jakimś przedstawieniu. Siedzimy razem na kanapie i nawet się nie dotykamy, jak obcy ludzie. To przecież nienormalne! On jest moim towarzyszem życia! Mam ochotę zgarnąć go z tej kanapy i powiedzieć: „Chodź, spadamy stąd. To przecież nie dla nas, prawda?”. Zaklinam go w duchu, żeby się odwrócił i też na mnie spojrzał, ale on tego nie robi.
– Bez żadnych oskarżeń ani osądów – mówi Miriam. – Po prostu powiedzcie mi, jak się czujecie w swoim towarzystwie.
– Które z nas ma zacząć? – pyta Oliver.
Miriam się uśmiecha.
– Skoro zapytałeś, to może zacznijmy od ciebie, dobrze?
Oliver wypuszcza przeciągle powietrze.
– W towarzystwie Diany – mówi, patrząc w oczy Miriam – czuję się nieatrakcyjny.
Czoło zaczyna mnie swędzieć od potu.
– Dlaczego? – pyta Miriam.
– Bo Diana już mnie nie dotyka.
– To nieprawda – protestuję. – Dotykam cię codziennie.
– Oliverze, postaraj się skupić na swoich uczuciach – radzi Miriam. – Spróbuj jej nie oskarżać.
– Ja tylko stwierdzam fakty – mówi Oliver, nadal nie patrząc na mnie. – My w ogóle nie uprawiamy już seksu.
W mojej torebce dzwoni telefon. Miriam i Oliver gwałtownie spoglądają w moim kierunku.
– Przepraszam. Tylko rzucę okiem… może to ze szkoły Emmy.
Zerkam na kontakt. Alicia. Może dzwoni, żeby mnie wyratować. Wyciszam telefon i odkładam go na stolik obok. Gdy podnoszę głowę, i Miriam, i Oliver nadal się we mnie wpatrują.

b15c2a96f2dd0961e35a1dd440d9ed6b3750aa35-b2ad3e9

– Wcale nie „w ogóle”. Uprawialiśmy seks ledwie kilka tygodni temu. – Gdy tylko to mówię, dociera do mnie, jak fatalnie to brzmi.
– Diano – upomina Miriam – mogą tu paść słowa, których ciężko będzie słuchać. Musimy unikać wzajemnych oskarżeń, ale też zrobić miejsce na emocje drugiej osoby.
– No tak – zgadzam się. – Oczywiście.
Już nie chcę zgarnąć stąd Olivera. Zamiast tego wyobrażam sobie, że zostawiam ich tutaj oboje i odjeżdżam w pojedynkę. To
moja wina, że Oliver i ja tak rzadko uprawiamy seks. W którymś momencie przeszliśmy od uprawiania go na okrągło do raz na tydzień, potem raz na miesiąc. I wreszcie raz na kilka miesięcy.
– Diano, ty też tak to widzisz? – pyta Miriam. Panikuję, bo akurat ich nie słuchałam.
– A niby jak może to widzieć? – pyta cicho Oliver. – Miało być fajnie. Wystarczyło, że weszła do tego pokoju w hotelu, a od razu dostałem erekcji. Nic na to nie poradzę. Reaguję tak na samą myśl o niej nago. Zawsze tak było…
– Oliver… – Dlaczego on to robi? Odwracam się, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. – Mamy wyciągać na wierzch wszystko? – Teraz brzmi to tak, jakbym była pruderyjna i nie chciała rozmawiać o seksie. Jak do tego doszło? Przecież ja nie mam nic przeciwko takim rozmowom. A może boję się rozmowy konkretnie o braku seksu między nami?
– No chyba po to tutaj jesteśmy, prawda? – Oliver wydaje się nie tylko rozdrażniony; on jest zły. Prawie nie rozpoznaję jego tonu.
– No dobra – rzucam wreszcie zniecierpliwiona. – Owszem, rzadziej uprawiamy seks. Znudziło mi się udawanie, że mi się podoba.
Słowa skwierczą w powietrzu. Nikt się nie odzywa.
– Czy kiedyś mówiłaś Oliverowi, co lubisz? – pyta wreszcie Miriam.
– Nie. Nie mówiła – odpowiada za mnie Oliver.
Czekam, aż Miriam go upomni, żeby nie odzywał się w moim imieniu. Ale ona zamiast tego zadaje mu kolejne pytanie:
– Czy to coś, co chciałbyś wiedzieć?
A więc tak to ma być. Mogłam się domyślić, że Oliver wyjdzie na tego dobrego. Wszyscy go uwielbiają. Ale czy on nie powinien sam wiedzieć, co ja lubię? Czy nie powinien był
spróbować się tego dowiedzieć, tak jak ja zawsze starałam się dowiedzieć, co sprawia przyjemność jemu?
Gdy tylko ta myśl przelatuje mi przez głowę, moje postanowienie, że będę się wściekać na każdego w tym pokoju, byle nie na siebie, zupełnie się ulatnia. Zostaje po nim jedynie osad wstydu. To moja wina, że mu nie pokazałam. Że z nim nie rozmawiałam. Tylko że Oliver i ja po prostu nie mamy takiej relacji. Nigdy nie mieliśmy. I nawet nie chodzi o to, że seks jest zły. To po prostu… seks.
Oliver wierci się na kanapie.
– Chciałbym wiedzieć – mówi wreszcie i w jego głosie nie słychać już gniewu – czy Diana zdaje sobie sprawę, jakie to uczucie, gdy wyciągasz do kogoś rękę i patrzysz, jak ci się wymyka.
Serce podchodzi mi do gardła. Oliver naprawdę jest tym dobrym.
– Wielbię Dianę od chwili, kiedy się poznaliśmy. Ona o tym wie.
Po długiej pauzie odzywa się Miriam:
– Przed naszą następną sesją w przyszłym tygodniu mam dla was zadanie domowe. – Już się zastanawiam, jak się wymigać od kolejnej wizyty. – Chcę, żebyście znaleźli jakiś spokojny zakątek, popatrzyli sobie w oczy i wyznali sobie nawzajem jakąś tajemnicę. Macie na zmianę dzielić się i słuchać. I jeszcze chcę, żebyście oboje przyjęli te tajemnice z miłością.

fc5683abb18f3edc3d267b416260f2fcbec69ca8-a5bd85f

Bio autorek:

Jen Besser i Shana Feste – przyjaciółki od zawsze, poznały się w Kalifornii, gdy miały po jedenaście lat, i od tamtej pory nieustannie ze sobą współpracują. Shana to nagradzana autorka scenariuszy i reżyserka kilku filmów fabularnych, w tym „Country Strong” i „Uciekaj, kochanie”. Jen jest redaktorką i wydawczynią literatury. Obecnie mieszkają o tysiące kilometrów od siebie, ale nadal codziennie ze sobą rozmawiają. „Dirty Diana” – pierwotnie podcast z udziałem Demi Moore, który zadebiutował na pierwszym miejscu listy Apple, otrzymał nominację do Podcastu Roku i zdobył nagrodę Ambie w kategorii Najlepsza Fikcja i Scenariusz – to ich pierwsza powieść.