Homofobiczne żarty, toksyczni faceci i papierosy. Co dziś szokuje w kultowych serialach?
Jeszcze kilkanaście lat temu te seriale inspirowały i śmieszyły do łez. Jako nastolatki oglądałyśmy je z wypiekami na twarzy, marząc o zgranej paczce z “Przyjaciół”, o garderobie Carrie Bradshaw i o romansach tak skomplikowanych jak w “Plotkarze”. Ale dziś, gdy włączamy te same odcinki na streamingu, coś zgrzyta…

- Natalia Kędra
Co się zmieniło? Nagle dostrzegamy, że niektóre dialogi ocierają się o cringe, żarty niekoniecznie śmieszą, a nasi dawni ulubieńcy nagle wydają się toksyczni. Oni się nie zmienili, to my dorosłyśmy, nabrałyśmy nowej perspektywy i nasiąknęłyśmy nowymi czasami, w których ideałem stał się humor, który nikogo nie obraża, a wciąż bawi. Komedie typu “Ted Lasso” czy “Schitt’s Creek” wyznaczyły nowe ścieżki, w których żart nie wyklucza empatii, a bohaterów łączą zdrowsze i bardziej pogłębione relacje.
Czy nadal wypada śmiać się z kultowych produkcji z przeszłości? Tak, ale przyjmując je z przymrużeniem oka i zdrowym dystansem. Oto garść wątków, które zdecydowanie nie przetrwały próby czasu i zaczęły nas, widzów, uwierać.
Płeć i seksualność na cenzurowanym
Na przełomie lat 90. i 00. homofobiczne dowcipy uchodziły za niewinną komedię. Z jednej strony najbardziej ikonicznemu serialowi tamtych czasów, “Przyjaciołom”, nie brakowało reprezentacji. Z drugiej, nieheteronormatywne postacie regularnie stawały się obiektem niekoniecznie eleganckich żartów. Była żona Rossa i jej związek z kobietą powracały jako punkt zapalny i źródło kompleksów bohatera, a transseksualny rodzic Chandlera powracał jako temat “przezabawnych” gagów w stylu “patrzcie, chłop przebrany za babę”.
Jeśli ten przekaz nie wybrzmiałby wystarczająco mocno, w menu pojawiły się także codzienne rozterki bohaterów: Chandler panicznie boi się być uznanym za geja, a Ross martwi się, że jego kilkuletni syn bawi się lalką. Świat apartamentów na poddaszu w środku Manhattanu wydaje się dziś równie zastygły w stereotypach i sztywnych rolach płciowych jak głęboka prowincja, tyle że upudrowany odrobiną kosmopolitycznego kolorytu.

“Niemęscy” mężczyźni jeszcze długo po “Przyjaciołach” będą powracali jako obiekt telewizyjnych żartów. W “Jak poznałem waszą matkę” kreowany na uroczego łobuza Barney będzie dyskredytował każdego faceta, który nie wpisuje się w jego wizję macho-uwodziciela. W “Teorii wielkiego wybuchu” punktem wyjścia stanie się satyra na grupę naukowców-inceli, kompletnie bezradnych w obecności kobiet. Ta ostatnia komedia w kolejnych sezonach będzie się starała przekroczyć sztywne ramy, które sama sobie narzuciła, ale sporo czasu upłynie, zanim wykroczy poza świat zaludniony przez głupiutkie blondynki i nieśmiałych nerdów.
Papieros jako stylowy dodatek?
Carrie Bradshaw z papierosem w dłoni to obrazek, który wrył się w popkulturową pamięć. Nikt nie palił z taką gracją jak ona – w kawiarniach, w taksówce, w sypialni, nawet podczas pisania felietonów. Palenie było dla bohaterki “Seksu w wielkim mieście” symbolem niezależności, klasy i przynależności do wielkomiejskiej elity. A jedyny partner, który starał się namówić ją do rzucenia papierosów, był pokazany jako nieszkodliwy dziwak, niepasujący do jej stylu życia.
Nikt od czasów Audrey Hepburn nie zrobił tyle złego dla normalizacji nałogu (i ogólnie używek), co Carrie i jej przyjaciółki. Na szczęście dziś, z pełną świadomością szkodliwości nałogu, patrzymy na bohaterki “Seksu…” jak na dinozaury z innej epoki.

Może dlatego kontynuacja serialu nie spotkała się z tak ciepłym przyjęciem, jak oczekiwali producenci? Nowa Carrie ma co prawda szersze horyzonty i więcej znajomych (także tych o niebiałej skórze), ale nadal chętnie wraca do nikotyny. Może współczesna kontynuacja byłaby bardziej wiarygodna, gdyby w rękach bohaterek zamiast papierosa pojawiały się mniej uciążliwe podgrzewacze tytoniu, jak glo Hilo?
Na szczęście, od czasu triumfów Carrie Bradshaw palenie niemal w zupełności zniknęło z małego ekranu, wracając tylko jako element charakterystyki niektórych bohaterów. Najczęściej tych niemile widzianych na nowojorskich salonach…
Miłość i manipulacja – w krainie toksyków
Oglądanie starych odcinków ulubionych seriali uwiera także na poziomie kluczowych dla fabuły relacji. Bo oto spotykamy ponownie tych “męskich mężczyzn”, do których wzdychały bohaterki… i mamy ochotę wysłać ich na terapię.
Tu znów uśmiecha się Carrie Bradshaw. Jej ukochany Mr. Big był kiedyś uosobieniem ideału – tajemniczy, bogaty, niedostępny. Dziś jego zachowania to klasyczny przykład emocjonalnego rollercoastera: uniki, gaslighting, brak empatii. Gdy Carrie go goniła, kibicowałyśmy jej, aż do etapu ołtarza i pamiętnej białej sukni od Vivienne Westwood. Dziś chciałybyśmy krzyknąć: „Uciekaj!”.
To inne pokolenie, powiecie? To przypomnijmy Chucka Bassa z “Plotkary”, chłopaka z problemami, który w pierwszym sezonie… próbował zgwałcić koleżankę. A jednak serial przez lata próbował przedstawić go jako tragicznego romantyka, którego trzeba zrozumieć i pokochać. W 2025 roku trudno już kupić taką narrację. Podobnie jak wątek miłości Sereny i Dana. Skromny nastolatek, który miał być odtrutką na manipulacje i wypaczenia bogatych elit, okazał się przecież obsesyjnym stalkerem.

Przykłady Dana z “Plotkary” czy Teda z “Jak poznałem waszą matkę” pokazują, że w świecie dawnej telewizji nie trzeba było być samcem alfa, żeby budzić mieszane uczucia. Również ten drugi swoje romantyczne obsesje mylił z miłością. Współcześni widzowie coraz częściej widzą w nim nie uroczego idealistę, lecz mężczyznę, który nie potrafi zaakceptować, że „nie” znaczy „nie”.
Brzydkie, grube, niewarte miłości
W dyskusjach o dawnym dyktacie idealnego ciała najczęściej powraca Bridget Jones, bohaterka kinowa, która w przerwach między desperackim poszukiwaniem partnera, oddawała się rytuałowi mierzenia obwodu ud miarką krawiecką. Tymczasem podwaliny pod obsesję szczupłości popkultury lat 00., wyznaczyła telewizja z lat 90. “Przyjaciele” lubowali się w żartach z “brzydkiej fazy” Rachel, a zwłaszcza z “grubej Moniki”. Sceny retrospekcji z Courtney Cox ubraną w tzw. fat suit są dziś jednymi z najgorzej ocenianych przez widzów.
Seriale, które powstrzymywały się od żartów z wagi czy niekanonicznej urody, po prostu nie pokazywały kobiet wykraczających poza sztucznie przyjętą normę. W późniejszej “Plotkarze” wszystkie bohaterki były piękne, szczupłe i zadbane. Może poza polską gosposią Waldorfów, jedyną postacią wyposażoną w krągłości…
Po kilku dekadach piękna i nieskazitelności, widzom trudno było pogodzić się z odwagą Leny Dunham, która regularnie pokazywała się nago we własnym serialu “Dziewczyny”. Dalej poszło “Sex Education”, które wyznaczyło sobie ambitne zadanie odczarowania także ciał z niepełnosprawnością. Czy kryzys idei body positive na wybiegach, sprawi, że także na ekrany wróci hegemonia ciał idealnych?
Choć niektórzy widzowie podśmiewają się z “poprawności politycznej” Netflixa, świat z “Heartstopper” czy (paradoksalnie) z baśniowych “Bridgertonów” wydaje się znacznie bliższy rzeczywistości niż biała, heteroseksualna i sztucznie upiększona bańka dawnej telewizji. Na szczęście w popkulturowym mainstreamie mieści się dziś znacznie więcej niż 20 lat temu, z korzyścią dla każdego, kto wyrósł już z seriali swojego dzieciństwa.