Reklama

Myśląc o Kraju Kwitnącej Wiśni, przed oczami mamy obrazy wyrafinowanych gejsz spacerujących ulicami Kioto, neonów rozświetlających Tokio albo wykwintnej kuchni, która zdobyła uznanie na całym świecie. Ale Japonia to znacznie więcej – to pulsująca nowoczesnością scena technologiczno-muzyczna, która przyciąga kreatywnych z całego świata. Szczególnie w Osace, mieście niedocenianym, ale fascynującym – tu przeszłość spotyka przyszłość, a kultura klubowa flirtuje z cybernetyczną rzeczywistością. Dla człowieka Zachodu to jak wejście do gry wideo, której nie chce się opuszczać.
Wzmianka o Osace nie jest przypadkowa – za sprawą EXPO 2025, druga metropolia Japonia nie tylko przyciągnęła rzesze nowych turystów, ale i sprawiła, że ten fascynujący kraj znów jest na ustach wszystkich. Szacunkowe dane wskazują, że do października wystawę może odwiedzić nawet 28 mln gości, a zbudowany na jej potrzeby Grand Ring trafił do księgi rekordów Guinnessa jako największa na świecie drewniana budowla (pokonując tym samym buddyjską świątynię Todai-ji w pobliskiej Narze).

Osaka - japońska stolica biznesu, technologii i gastronomii
Osaka - japońska stolica biznesu, technologii i gastronomii Fot. Joanna Małolepsza

W blasku świateł neonów

Pierwsze, co uderza w Japonii, to światła. Tysiące neonów i ekranów LED pulsujących we wszystkich kolorach tęczy sprawiają, że czujesz się tu jak w cybernetycznym śnie. Najsłynniejszy z nich – neon Glico w słynącej z rozrywki i street foodu dzielnicy Dotonbori w Osace, przedstawia biegacza na mecie wyścigu. Rozświetla ruchliwy pasaż prawie nieprzerwanie od 90 lat, służąc jako nieoficjalny symbol miasta. Zagraniczni turyści rzadko zdają sobie sprawę, że wizerunek sportowca to tak naprawdę… reklama producenta słodyczy, w myśl hasła “cukier krzepi”.

IMG_2840-2
Fot. Joanna Małolepsza

Dziś z maratończykiem konkuruje szereg innych reklamowych neonów, szyldów barów karaoke i modnych klubów czy gigantycznych “rzeźb” promujących restauracje (od przerośniętych krabów i ośmiornic po obrotowego kucharza), a wszystko to można podziwiać z wysokości 77 metrów, z kabiny eliptycznego diabelskiego młynu przytwierdzonego do… fasady domu handlowego.

IMG_2877-2
Fot. Joanna Małolepsza

Osackie Dotonbori konkuruje z tokijskimi centralnymi dzielnicami, gdzie na ścianach budynków żyją np. animowana księżniczka z opakowania tuszu do rzęs, gigantyczna panda czy słynna kotka trikolorka, która przewija się między spotami reklamowymi przy wyjściu ze stacji Shinjuku. Ulubienica turystów wyleguje się, bawi, zrzuca przedmioty, a czasem dopasowuje do pory roku (np. W kwietniu na jej futerko opadają płatki kwiatów wiśni). Bo w Japonii każdy komunikat wizualny musi być kawaii, czyli słodki, uroczy, w oczach przybysza z zewnątrz – nieco infantylny.

XX, XXI czy XXII wiek?

Pytanie z podtytułu jest jak najbardziej uzasadnione. Przez błyskawiczną modernizację w latach 70. i 80. Japonia bardzo wcześnie przeżyła skok technologiczny. Do dzisiaj łatwo trafić na ślady XX wieku - automaty do zamawiania ramenu z mechanicznymi przyciskami czy stare, gustowne auta. Tuż obok w restauracji wita nas uśmiechnięty robot, a dzielnicowa siłownia z wejściem na appkę kusi dodatkowymi usługami, jak pranie, depilacja IPL, wybielanie zębów czy… automat do manicure’u.
W Japonii technologia jest zawsze w służbie maksymalnej wygody. Ulice opanowały automaty, gdzie zimne (i ciepłe!) napoje kupimy nawet szybciej niż w okolicznym konbini, całodobowym sklepie otwartym na prawie każdym rogu. W automatach można kupić też gadżety, kosmetyki, a czasem ciepły posiłek. W całej Japonii postawiono ich podobno aż 4 miliony.

IMG_3341
Fot. Joanna Małolepsza

Najbardziej pomocnym osiągnięciem lokalnej technologii jest jednak komunikacja publiczna, bezbłędnie punktualna, zabójczo szybka i dobrze rozplanowana. Podróż słynnym shinkansenem dla Japończyka to codzienność, dla turysty – ekscytujące przeżycie. Najszybsze z tych ultranowoczesnych pociągów osiągają prędkość 360 km/h! Dzięki nim poruszanie się między Tokio, Kioto i Osaką jest łatwiejsze i szybsze niż wypad na obrzeża miasta.

Screenshot
Fot. Joanna Małolepsza

Pod osłoną nocy: salony gier, karaoke i clubbing

Dla Japończyków obowiązkowym przystankiem udanego wieczoru jest… salon gier. Wielopiętrowe przybytki oferują neonowo-bajkowy świat, w którym rzeczywistość staje się dekoracją. Wchodząc do jednego z popularnych GiGO (Get into the Gaming Oasis), ma się wrażenie, że trafiło się do alternatywnego wymiaru, gdzie technologia służy czystej przyjemności. Od nowoczesnych symulatorów tańca czy gra na bębnach, przez wirtualne wyścigi na motorze, gry retro w stylu arcade, aż do wszechobecnych automatów do łowienia maskotek – wszystko zawieszone jest w gęstym sosie głośnych dźwięków i kolorowych świateł.

IMG_2288
Fot. Joanna Małolepsza

Mapę rozrywek zamykają dwa kluczowe słowa – gashapon i pachinko. Pierwszy to automat z kolorowymi kulkami, w których czekają niespodzianki: figurki zwierząt w stylu kawaii, przypinki, breloczki albo ekscentryczne gadżety w stylu czapeczek dla kota stylizowanych na owoce. Drugie słowo oznacza grę inspirowaną pinballem, w której do automatu wrzuca się całe garście srebrnych kulek. Lokalni adepci ustawiają się w kolejkach już o 9 rano, żeby punkt 10 zająć na wiele godzin swoje ulubione, fartowne stanowisko gry.
Co zrobić z wieczorem rozpoczętym w arcade? Następnym punktem może być karaoke, japoński wynalazek, “ukradziony” przez Filipińczyków, którzy jako pierwsi zgłosili go w urzędzie patentowym. W wersji japońskiej jest zupełnie inne niż je znamy – zamiast sceny w barze, czeka na nas kanapa w prywatnym pokoju, a mikrofon podkręca dźwięk tak mocno, że trudno rozpoznać swój głos. Lokalsi nie lubią śpiewać publicznie - robią to w gronie znajomych albo… w samotności, bo istnieją także prywatne kabiny karaoke.

IMG_2486
Fot. Joanna Małolepsza

Nocna Japonia to także tętniąca życiem scena muzyczna. Choć to Korea opanowuje świat dzięki K-Popowi, w Tokio czy Osace świetnie ma się J-Pop. Od starych wyjadaczek jak supergwiazda Hikaru Utada po wielkie girlsbandy jak AKB48 z tokijskiej Akihabary, wykonawcy, a przede wszystkim wykonawczynie japońskiego popu wytrwale rywalizują o popularność z konkurentami z Korei.
Świetnie rozwija się też scena EDM, czyli techno i elektroniki. Legendą sceny klubowej stał się DJ Taku Takahashi. Członek kultowej grupy m-flo, producent i DJ, który miksuje J-pop, future bass i techno z wyczuciem, które rozgrzewa parkiet do czerwoności. Jego sety można usłyszeć na festiwalach i w najlepszych klubach Osaki i Tokio, gdzie światło pulsuje w rytm beatów, a publiczność – ubrana w stylizacje rodem z kultowej dzielnicy Harajuku – tańczy w transie wśród wizualizacji łączących sztukę z AI.

IMG_2413
DJ Taku Takahashi za konsoletą Fot. Joanna Małolepsza

Clubbing zachęca też do degustacji lokalnych trunków - częściej wyrafinowanego, luksusowego whisky z coraz słynniejszych japońskich destylarni niż sake, używanego raczej jako napój towarzyszący posiłkom. Jedyne, z czym nie zetkniemy się podczas bezsennych nocy w Tokio czy Osace, to dym papierosowy. W Japonii konsekwentnie spada liczba palaczy, a ci którzy nadal używają tytoniu, wybierają technologiczne nowinki w rodzaju podgrzewacza glo Hilo.

Motoryzacja w stylu JDM

Dla wielu młodych Japończyków samochody to nie tylko środek transportu, ale wręcz sposób na wyrażenie siebie. Na ulicach wielkich miast możesz spotkać uliczne zloty miłośników JDM (Japanese Domestic Market), czyli kultowych modeli aut tuningowanych do granic możliwości. W nocy parkingi zamieniają się w sceny pokazów samochodowych: kolorowe światła LED podwozia, lakier w odcieniach tęczy, gigantyczne spoilery i charakterystyczne „basowe” dźwięki silników. To lokalna subkultura, która od lat inspiruje twórców filmów (wystarczy wspomnieć „Szybkich i wściekłych: Tokyo Drift”) i influencerów motoryzacyjnych z całego świata.
Spacerując po tokijskich Akihabarze czy Odaibie bardzo łatwo spotkać pasjonatów tuningu, wyczyniających nietypowe sztuczki swoimi unikatowymi pojazdami. To jedyne głośne samochody, które spotkacie na japońskich ulicach. Pozostałe suną lekko i cicho, wtapiając się w miejski krajobraz. Choć często wiekowe, nagradzają pasażerów maksymalną wygodą (w taksówkach czeka woda, chusteczki, przekąski itd.). Łączą to niepowtarzalne japońskie połączenie nowoczesności z retro i z maksymalnym komfortem. Jak cała Japonia…

IMG_2523
Fot. Joanna Małolepsza

🎧 Playlista: czego słucha Japonia w 2025?

  1. YOASOBI – "Idol"
    Piosenka otwierająca kultowe anime Oshi no Ko.
  2. Aimer – "Zankyō Sanka"
    Potężny kobiecy wokal + emocjonalna elektronika. Numer znany z anime Demon Slayer, ale jego popularność dawno wykracza poza fandom.
  3. Taku Takahashi – "Incoming...!" (feat. TeddyLoid)
    Klasyk japońskiej sceny klubowej. Energiczny, bassowy numer idealny na noc w Osace.
  4. Vaundy – "Tokimeki"
    Indie-popowy fenomen. Vaundy balansuje między hip-hopem, j-rockiem a soulowym vibem. Młoda Japonia go kocha – i nie bez powodu.
  5. Wednesday Campanella – "Edison"
    Totalny trip – kobiecy wokal, techno, pop i estetyka przyszłości.
  6. Ado – "Show"
    Głos nowej generacji. Ado łączy dramatyzm musicalu z energią vocaloidów. Jej utwory to emocjonalne rollercoastery.
  7. TeddyLoid – "Game Over" (feat. DAOKO)
    Futurystyczny electro z japońską poetką rapu. Klubowy vibe i cyberpunkowa dusza.
  8. Reol – "Boy"
    Reol to królowa mocnego wokalu. Jej muzyka to połączenie brutalnej szczerości z energetyczną elektroniką.
  9. Zutomayo – "Kira Killer" (feat. Mori Calliope)
    Kolaboracja z VTuberką. Przyszłość muzyki w pełnej krasie – animowana persona i artystyczne szaleństwo.
  10. Shygirl × Taku Takahashi – (DJ Set Tokyo Mix)
    Międzykontynentalne współprace brytyjskich i japońskich artystów to nowy trend.
Reklama
Reklama
Reklama