Reklama

Film „O, Kanado!” w reżyserii Paula Schradera nie trafił do polskich kin, ale można go zobaczyć w streamingu. To osobista historia, pełna skrajnych emocji i niełatwych pytań, która podzieliła widzów – jedni nazywają ją dziełem sztuki, inni kompletnym chaosem.

Richard Gere i Jacob Elordi w filmie Paula Schradera „O, Kanado!”

Głównym bohaterem „O, Kanado!” jest Leonard Fife, wybitny dokumentalista, który u kresu życia decyduje się opowiedzieć własną historię. Chory na raka filmowiec występuje w dokumencie kręconym przez swoich studentów, ale zamiast spodziewanej laurki, widzowie dostają pełną sprzeczności i sekretów spowiedź człowieka, który nie zawsze był bohaterem, za jakiego go uważano. Narracja prowadzona jest w sposób nielinearny – co chwilę przenosi nas do różnych momentów z życia Fife’a. Każdy okres został pokazany w innym stylu, co potęguje wrażenie chaosu oraz zagubienia i idealnie oddaje stan umysłu Leonarda.

Starszego Fife’a gra Richard Gere. Krytycy jednogłośnie uznali, że to jedna z najbardziej wielowymiarowych ról w jego karierze. W młodszego Leonarda wcielił się Jacob Elordi, znany z „Euforii” czy „Saltburn”. Na ekranie pojawia się również Uma Thurman jako Emma — żona głównego bohatera — próbująca zmierzyć się z jego wyznaniami. Za kamerą stanął Paul Schrader – reżyser i scenarzysta, którego filmografia obejmuje takie tytuły jak „Pierwszy reformowany” czy kultowy „Taksówkarz”. „O, Kanado!” to jego bardzo osobisty projekt.

Widzowie dali mu drugą szansę i natychmiast stał się hitem! Kontrowersyjny thriller dosłownie was osaczy

Choć minęły już trzy lata od premiery, survivalowy miniserial „Oddychaj” niespodziewanie wrócił do łask. Produkcja, która w 2022 roku przeszła bez większego echa, dziś ponownie znalazła się w TOP 10 najchętniej oglądanych tytułów na Netfliksie.

„O, Kanado!” to film, który podzielił widzów

To nie jest produkcja dla każdego, co widać po komentarzach widzów na filmweb.pl. Część z nich podkreśla, że reżyser „O, Kanado!” „nie poszukuje skruchy ani pokuty, a raczej dokonuje artystycznego rozrachunku”. Inni uważają, że uczciwie wchodzi w umysł człowieka tonącego w echach własnej pamięci; każda scena jest sobie przeciwstawna, deformując czasoprzestrzeń. Faulknerowski horror”.

W tym chaosie i braku logiki jest jakaś żelazna metoda. Ale to przede wszystkim szczere przyznanie się do potrzeby spowiedzi, która nigdy nie nadejdzie.

Ale są też głosy krytyczne: „Nawet Gere nie uratuje tego filmu. Pomieszanie z poplątaniem, bez ładu i składu, a na dodatek miałam wrażenie, że film w połowie został przerwany. Strata czasu”, Miałam trzy podejścia i za każdym razem zasnęłam, więc chyba jednak trochę wieje nudą”. Jak widać, „O, Kanado!” to tytuł, który dzieli publiczność – jednych zachwyca, innych odpycha. Jest wymagający, powolny i pełen niedopowiedzeń. Nie znajdziesz tu szybkiej akcji ani prostych rozwiązań fabularnych. To raczej opowieść o pamięci, starości i próbie zmierzenia się z własnym życiem. Dla fanów Richarda Gere’a i Jacoba Elordiego to wyjątkowa okazja, by zobaczyć ich w rolach tak odmiennych od tego, do czego przyzwyczaili widzów. Jeśli cenisz kino Paula Schradera – ten film będzie dla ciebie czymś w rodzaju osobistej spowiedzi reżysera. Gdzie można go obejrzeć? „O, Kanado!” nie trafiło do polskich kin, ale jest już dostępne w streamingu w serwisie Prime Video.

„Oh, Canada"
fot. materiały prasowe
„Oh, Canada"
fot. materiały prasowe
„Oh, Canada"
fot. materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama