Robin Williams w dewastującej historii o stracie i przemijaniu. Ten film na Netflixie zmieni, jak patrzysz na życie
Są filmy, które dojrzewają razem z widzem. „Przebudzenia” z 1990 roku to jeden z tych tytułów, które mimo upływu lat wciąż poruszają równie mocno. Teraz, gdy klasyk z Robinem Williamsem i Robertem De Niro jest dostępny na Netflixie, warto do niego wrócić. To kino wzruszające, mądre i boleśnie aktualne.

Są filmy, które ogląda się raz i odkłada na półkę pamięci. I są takie, które zostają na dłużej, a potem wracają po latach, zmieniają znaczenie, dojrzewają razem z widzem. „Przebudzenia” z 1990 roku należą do tej drugiej kategorii. Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach wciąż porusza, bo dotyka spraw uniwersalnych: kruchości życia, potrzeby bliskości i tego, jak łatwo stracić coś, co wydaje się dane raz na zawsze.
Gdy czas się zatrzymuje
Akcja filmu koncentruje się wokół doktora Malcolma Sayera (Robin Williams), neurologa pracującego z pacjentami cierpiącymi na encefalopatię śpiączkową – chorobę, która na lata odebrała im kontakt ze światem. Gdy lekarz decyduje się zastosować eksperymentalną terapię, wydarza się coś, co wydaje się cudem: chorzy zaczynają się „budzić”. Jednym z nich jest Leonard Lowe, grany przez Roberta De Niro. Mężczyzna zasnął jako młody człowiek, a budzi się po kilkudziesięciu latach w zupełnie innej rzeczywistości jako mężczyzna starszy, samotny, pozbawiony życia, które mogło mu się przydarzyć. To właśnie ten moment staje się emocjonalnym sercem filmu. „Przebudzenia” nie są bowiem opowieścią o cudzie medycyny, lecz o cenie, jaką płaci się za powrót do świata, który nigdy nie będzie taki jak wcześniej.
Robin Williams i Robert De Niro w rolach życia
Trudno wyobrazić sobie lepszą obsadę. Robin Williams, znany głównie z ról komediowych, pokazuje tu zupełnie inne oblicze, tj. stonowane, pełne empatii, niezwykle delikatne. Jego doktor Sayer nie jest wszechwiedzącym bohaterem, lecz człowiekiem, który uczy się słuchać i rozumieć swoich pacjentów. Z kolei Robert De Niro tworzy jedną z najbardziej poruszających kreacji w swojej karierze. Jego Leonard jest kruchy, pełen dziecięcej ciekawości świata, a jednocześnie boleśnie świadomy straconego czasu. Każdy gest, spojrzenie i drżenie głosu niesie w sobie emocje, których nie da się odegrać bez ogromnej wrażliwości.
Film, który dojrzewa razem z widzem
„Przebudzenia” to ten typ kina, który ogląda się inaczej w różnych momentach życia. Jako młody widz widzi się w nim przede wszystkim historię medyczną. Z wiekiem coraz wyraźniej wybrzmiewa jednak warstwa emocjonalna. To opowieść o stracie, niespełnieniu i godzeniu się z tym, czego nie da się cofnąć. Nie bez powodu film zdobył uznanie krytyków i był nominowany do najważniejszych nagród branżowych. Dlaczego warto wrócić do „Przebudzeń”? To film, który przypomina o rzeczach najważniejszych, tj. o kruchości czasu, o wdzięczności za zwykłe dni i o tym, że życie nie zawsze daje drugą szansę, choć czasem pozwala ją na chwilę poczuć. Film dostępny jest na Netfliksie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.

