Nowy serial true crime Netflixa jest tak mocny, że trudno się po nim otrząsnąć. Najstraszniejsze jest to, co kryje się w mroku
Jeszcze nie opadł kurz po premierze kontrowersyjnego serialu „Potwór: Historia Eda Geina”, a Netflix już ma dla fanów true crime kolejną produkcję w tym stylu, ale pod pewnymi względami jeszcze mroczniejszą i bardziej niepokojącą. To „Potwór z Florencji”.

Przydomek Potwór z Florencji nadano seryjnemu mordercy, który w latach 1968 – 1985 zamordował w okolicach Florencji 16 osób. Polował na pary, które szukały ustronnego miejsca pod miastem, aby spędzić razem przyjemne chwile. Kochankowie, którzy spotkali na swojej drodze mordercę, zapłacili za to najwyższą cenę. Kim był potwór? Nie wiadomo. Nigdy go nie złapano. Co przez wiele lat podsycało strach przed Potworem. Najstraszniejsze jest przecież to, czego nie widać, co kryje się w mroku i stanowi niejasne, tajemnicze zagrożenie. Zagadka bez odpowiedzi. Serial pokazuje, jak przebiegało długie śledztwo, w którym próbowano ustalić tożsamość mordercy i nie jest to przyjemna opowieść.
Wszystkie potwory z Florencji
Ponieważ morderca wciąż zabijał i pozostawał nieuchwytny dla policji, szukając nowego punktu zaczepienia, śledczy postanowili sprawdzić w aktach czy były przypadki podobnych morderstw przed rokiem 1974. I znaleźli. Okazało się, że w 1968 zginęli zastrzeleni w samochodzie Barbara Locci i Antonio Lo Bianco. Do zabójstwa przyznał się mąż Barbary – Stefano Mele – i dostał za to 16 lat. Ale czy to rzeczywiście on pociągnął za spust? I dlaczego z tej samej broni zabija również Potwór? Bazując na nowych poszlakach i cofając się w czasie, przyglądamy się przebiegowi śledztwa, które jest prowadzone w nerwowy i dosyć kontrowersyjny sposób. Każdy odcinek przybliża postać kolejnego podejrzanego i co za tym idzie niecne sprawki, które łączą męża niewiernej Barbary, jej kochanków oraz członków rodziny Stefano. Przy bliższym poznaniu wszyscy okazują się ponurymi i nieprzyjemnym indywiduami, czyli bardzo prawdopodobnymi kandydatami na Potwora. Ale kto nim w końcu jest?
Strach i nieprzenikniona tajemnica
Trzeba oczywiście pamiętać, że ten włoski, czteroodcinkowy miniserial – stworzony przez Stefano Sollimę i Leonardo Fassoliego – to tylko fabularyzowana rekonstrukcja zdarzeń, zeznań, podejrzeń i domysłów, ale łatwo o tym zapomnieć, bo rzecz jest znakomicie zrealizowana. Piękne zdjęcia, świetnie odtworzone Włochy lat 60 i 70, bardzo dobra muzyka i inteligentny montaż, który nie pokazuje wszystkich paskudnych szczegółów tamtych wydarzeń. Serial nie epatuje makabrą i tanią sensacją. Jego twórcy podążyli inną drogą. Powoli i z wyczuciem wciągają widza w ponurą opowieść, kreując przy tym mroczną atmosferę zaszczucia, niepokoju, podskórnego suspensu. Jeśli ktoś szuka szybkiego tempa i dynamicznych scen akcji to tu tego nie znajdzie. Całości bliżej raczej do psychologicznego dramatu i jednym największych atutów serialu są właśnie wiarygodne postacie, które mają trudne charaktery i mroczne dusze, a do tego podejmują nieoczywiste decyzje. Ponieważ nigdy nie udało się ustalić tożsamości Potwora z Florencji, stał się on we Włoszech obiektem publicznej debaty i synonimem złowrogiej tajemnicy, niczym Kuba Rozpruwacz, z którym łączyła go skłonność do okaleczania kobiecych ciał. Tę atmosferę gęstniejącego lęku społeczeństwa przed tajemniczym mordercą udało się tu świetnie uchwycić. A do tego, na koniec, „Potwór z Florencji”, zostawia widza z przygnębiającym poczuciem, że bardzo wielu pozornie zwykłych ludzi kryje w sobie potencjalnego potwora. Niekoniecznie takiego, który zabija już teraz, ale kiedyś, w sprzyjających okolicznościach może się wydarzyć coś złego. Ciężko się otrząsnąć z wrażenia, jakie zostawia po sobie ten znakomity serial.
Gdzie można zobaczyć „Potwora z Florencji”? Serial dostępny jest na platformie Netflix.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.