Odkryłam terapię czerwonym światłem i… wow! Anna Lewandowska też ją kocha
Znasz to uczucie, kiedy cera wygląda na zmęczoną i nic nie pomaga? Przetestowałam terapię czerwonym światłem – efekt mnie zaskoczył. A kiedy zobaczyłam, że Anna Lewandowska też jej ufa, wiedziałam, że to nie przypadek.

- Łucka Jelonek
W tym artykule:
Skóra woła o pomoc? Też tam byłam
Znasz ten stan, kiedy patrzysz w lustro i widzisz szarą, zmęczoną twarz, której żaden krem nie ratuje? Ja tak. Po miesiącach stresu, nieprzespanych nocy i przesiadywania przed komputerem, moja cera wyglądała... cóż, delikatnie mówiąc: kiepsko. Zero blasku, ziemisty odcień, pierwsze zmarszczki i nieproszone niespodzianki w postaci wyprysków. Zaczęłam szukać czegoś, co naprawdę działa. Coś więcej niż serum czy maseczka z drogerii. I wtedy natknęłam się na hasło: terapia czerwonym światłem. Brzmiało jak science fiction, ale gdy zagłębiłam się w temat, pomyślałam: „OK, to może być to”.
Czym jest terapia czerwonym światłem?
To metoda, która wykorzystuje konkretne długości fal światła – czerwone i bliskie podczerwone – żeby pobudzić twoją skórę do życia. Brzmi jak magia, ale to czysta nauka. Według dr Liliany Lopez, specjalistki od terapii światłem, to światło działa jak zastrzyk energii dla komórek – stymuluje produkcję kolagenu, łagodzi stany zapalne, poprawia krążenie i przyspiesza regenerację. I co najważniejsze? Nie boli, nie podrażnia, nie wymaga żadnej rekonwalescencji. Możesz wstać rano, nałożyć światło na twarz i… od razu lecieć na spotkanie. Idealne dla nas – kobiet, które mają milion rzeczy do zrobienia, ale nie chcą rezygnować z dbania o siebie. Słyszałam, że o tym, że z tej terapii korzystają dziewczyny przed własnym ślubem.
Efekty? Zaskoczyły mnie bardziej, niż się spodziewałam
Już po pierwszym zabiegu czułam, że skóra jest spokojniejsza. Po tygodniu zauważyłam mniej zaczerwienień, a po miesiącu… WOW. Pory się zmniejszyły, twarz nabrała blasku, a lekki makijaż wyglądał tak dobrze, że zaczęłam z niego rezygnować. W badaniach klinicznych potwierdzono, że po dwóch tygodniach terapii:
- zmarszczki zmniejszają się nawet o 32%;
- wypryski o 48%;
- produkcja sebum spada o 18%.
I muszę powiedzieć – u mnie to się zgadzało. Skóra wyglądała jak po wakacjach i najlepszym zabiegu spa, a wszystko to w zaciszu mojego domu. Żadnych igieł, złuszczania, bólu. Tylko 15 minut dziennie – czasem wieczorem przy serialu, czasem rano z kawą.
Jak włączyć terapię światłem do codzienności?
Nie musisz od razu inwestować w profesjonalne studio. Na rynku są domowe urządzenia – maski, które możesz stosować samodzielnie. Mój dermatolog zawsze powtarza: „Nie liczy się intensywność, tylko konsekwencja”. Dlatego najlepiej działa codzienna rutyna – nawet jeśli zaczynasz od kilku minut dziennie.Terapia światłem działa genialnie solo, ale możesz ją też łączyć z innymi zabiegami. Ja stosuję ją czasem po peelingu enzymatycznym – efekt jest jak z Instagrama: gładka, świetlista cera, zero filtrów.
A teraz wyobraź sobie, że… Anna Lewandowska też tego używa
Tak, dokładnie! Kiedy przeczytałam, że Anna Lewandowska – ikona zdrowego stylu życia, mama, trenerka, bizneswoman – używa terapii czerwonym światłem, poczułam, że to nie przypadek. Ona nie poleca byle czego. Anna zdradziła, że jej wyborem jest maska LED FAQ™ 202 od marki FAQ™ Swiss (należącej do FOREO).
Co ją w niej zachwyciło?
- aż 600 punktów świetlnych;
- 8 długości fal LED, w tym bliska podczerwień;
- delikatny, elastyczny silikon i idealne dopasowanie do twarzy;
- możliwość sterowania przez aplikację i wybór trybu: przeciwzmarszczkowy, rozjaśniający, regenerujący.
Jak sama przyznała:
„Zakładam ją i odpisuję na maile, czytam, rozmawiam – nawet używam jej w samolocie”
.
To nie tylko jej beauty trick, ale też moment relaksu w pełnym biegu. I jeśli działa na nią – kobietę, która łączy tak wiele ról – to może też zadziałać na ciebie.
Co ja z tego wyniosłam?
Terapia czerwonym światłem to nie kosmetyczna fanaberia. To technologia, która naprawdę robi różnicę. Dla mnie stała się stałym punktem pielęgnacji – jak mycie zębów. Bo kiedy widzisz, że skóra wygląda młodziej, promienniej i po prostu zdrowiej – nie chcesz wracać do „przed”. Jeśli masz wykończoną cerę i czujesz, że potrzebujesz czegoś więcej niż serum z witaminą C – spróbuj. Zacznij od kilku minut dziennie, zobacz, jak reaguje Twoja skóra. Daj sobie czas i obserwuj efekty. Pamiętaj: kluczem jest regularność. Nie musisz być Anną Lewandowską, żeby mieć skórę jak z reklamy. Wystarczy, że dasz swojej cerze to, czego potrzebuje. Jeśli nie zamierzasz na razie inwestować w taki drogi sprzęt, możesz a) poprosić następnym razem u kosmetyczki, aby na koniec zabiegu naświetliła twoją twarz czerwonym światłem LED lub b) wypróbować kosmetyk o „laserowym” działaniu, np.: