Ten balsam brązujący za 18 zł daje efekt jak po włoskich wakacjach. W 2 godziny mam opaleniznę „sunkissed”
Wystarczy zaledwie jedno użycie, by skóra nabrała złocistego blasku jak po tygodniu włoskich wakacji. Ma lekką formułę, naturalny skład i przystępną cenę. Zainteresowane?

Godziny spędzone na pełnym słońcu i ryzyko poparzeń skóry czy poważny chorób? Nie, dziękuję. Świadomość dotycząca tego, jak szkodliwa jest długotrwała ekspozycja na promieniowanie UV, jest coraz wyższa. I to nas bardzo cieszy! Nie oznacza to jednak, że musimy rezygnować z efektu rozświetlonej i „opalonej” skóry. Wystarczy dobry balsam brązujący, który dodatkowo będzie nawilżał, wygładzał i pielęgnował.
Balsam brązujący, który jest jak słońce w butelce: Kolastyna Luxury Bronze
Plusy tego balsamu możemy dostrzec już przy pierwszym kontakcie. Ma bardzo przyjemną konsystencję, która z łatwością się rozprowadza i nie tworzy nieprzyjemnego, lepiącego się filmu na skórze (chyba nikt tego nie lubi, prawda?). Z drugiej strony formuła jest na tyle odżywcza, że realnie nawilża, wygładza i delikatnie zmiękcza skórę całego ciała. Być może nie będzie to regeneracja wystarczająca dla osób z problemem bardzo suchego, szorstkiego i podrażnionego naskórka, jednak na co dzień będzie odpowiednia.
A co z efektem wizualnym? W końcu chcemy się „opalić”. Balsam nie tworzy smug i plam, dzięki czemu możemy liczyć na to, że już po około 2 godzinach skóra będzie przybrązowiona, złocista i naturalnie rozświetlona. Dodatkowo, drobne siniaki, pajączki czy blizny stają się mniej widoczne, zupełnie tak, jakbyśmy nałożyły krem BB na ciało.
Warto tez dodać, że efekt można stopniować, dokładając kolejne warstwy balsamu. Warto jednak odczekać przynajmniej kilka godzin, zanim zdecydujemy się na ponowną aplikację. Ogromną zaletą tego balsamu jest również fakt, że występuje w 2 wersjach: dla jasnych i ciemnych karnacji.
Jak nakładać balsam brązujący?
Żeby „opalenizna” wyglądała jeszcze lepiej, przed nałożeniem produktu brązującego, warto wykonać dokładny peeling ciała. Jeśli nie masz żadnego w domu, nie przejmuj się, taki produkt nie musi oznaczać wielkiego wydatku. Osobiście używam peelingu gruboziarnistego Ziaja Baltic Home SPA Fit „Mango”, który kosztuje grosze, a obłędnie wygładza i usuwa ewentualne suche skórki.
Składniki, które pielęgnują skórę
W składzie balsamu znajdziemy nie tylko substancje brązujące, ale także te o działaniu pielęgnacyjnym.
- Masło shea – działa silnie nawilżająco i ochronnie, zmiękcza skórę i regeneruje jej barierę lipidową.
- Masło kakaowe – odpowiada za odżywienie i elastyczność skóry oraz pomaga utrzymać jej równomierny koloryt.
- Olej z orzecha włoskiego – jest znany z właściwości brązujących i antyoksydacyjnych, wspiera efekt opalenizny i poprawia kondycję skóry.
Właśnie dlatego po użyciu balsamu skóra staje się miękka, sprężysta i przyjemna w dotyku, co wcale nie jest regułą w przypadku produktów brązujących. Wiele typowych samoopalaczy działa wysuszająco.
Balsam brązujący Kolastyna Luxury Bronze – opinie
Użytkowniczki zgodnie podkreślają, że to jeden z nielicznych balsamów brązujących, który nie zostawia smug, nie brudzi ubrań i daje efekt „dopiero co wróciłam z wakacji”. W recenzjach czytamy także o tym, że produkt dobrze nawilża i jest trwały. Zobaczcie, co piszą o nim użytkowniczki katalogu kosmetyków KWC.
Zacznę od tego, że mam jasną karnację, dlatego każdą wpadkę z samoopalaczem widać u mnie od razu – zbyt pomarańczowy kolor, smugi mimo odpowiedniego przygotowania i aplikacji. Balsam Kolastyna Luxury Bronze to od lat mój sprawdzony i pewny wybór, jeśli chodzi o tego typu kosmetyki.Formuła jest lekka, kremowa i bardzo łatwo się rozprowadza. Co ważne, szybko się wchłania, więc nie muszę długo czekać, żeby się ubrać. Efekt opalenizny jest naturalny, złocisty i równomierny – żadnych nieestetycznych plam czy smug.
Konsystencja jest przyjemna – łatwo się rozprowadza, dobrze wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Po 2–3 aplikacjach skóra zyskuje ładny, złocisto-brązowy odcień, który wygląda jak naturalna opalenizna z wakacji.