Diamentowa płyta za „Sweet but Psycho”, poczwórna platynowa płyta za „Salt”, potrójne platyny za „Kings & Queens” i „So Am I” - to tylko początek długiej listy wyróżnień, które Ava Max otrzymała pod koniec sierpnia za kulisami Kraków Live Festival 2022. Amanda Ava Koci, bo tak naprawdę nazywa się ta nagrywająca hit za hitem artystka, w ostatnich latach praktycznie nie miała sobie równych na radiowych listach przebojów - również w naszym kraju. Młoda i szalenie ambitna piosenkarka nie ma jednak zamiaru spoczywać na laurach. Tej jesieni światło dzienne ujrzy jej wyczekiwany drugi album studyjny zatytułowany „Diamonds & Dancefloors”. Co robi, aby pozostać o zdrowych zmysłach? Jaka osobista historia wiąże się z jej nowym hitem „Maybe You’re the Problem”? Co czuła na scenie w Krakowie? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w naszym wywiadzie, którego piosenkarka udzieliła nam zaraz po swoim po swoim pierwszym koncercie w Polsce.

Ava Max - wywiad dla glamour.pl

Robert Choiński, glamour.pl: Jak wrażenia po koncercie na Kraków Live Festival?

Ava Max: Czułam tam, że żyję! Publiczność była magiczna i naprawdę głośna. To był niesamowite.

Widownia śpiewała z tobą praktycznie każdą piosenkę, Myślę więc, że jesteś odpowiednią osobą, którą powinienem zapytać o przepis na hit.

Wszystko zaczyna się od refrenu. Przede wszystkim musisz mieć przebojowy refren i melodię. Do tego musisz stworzyć tekst, który ludzie będą chcieli śpiewać. Tak więc mój przepis na hit to melodia, która jest chwytliwa i tekst, który ludzie chcą śpiewać.


Twoje rodzice są muzykami. Jestem więc ciekaw, jakiej muzyki słuchałaś w dzieciństwie. Kim byli twoi muzyczni idole?

W tej kwestii akurat dużą rolę odegrali moi dwaj wujkowie. Jeden miał obsesję na punkcie Shani Twain, a drugi miał obsesją na punkcie Mariah Carey. Ciągle kłócili się o to, która z nich jest lepsza. A ja wtedy pokochałam je obydwie.

Zobacz także:

Nie jest tajemnicą, że początki twojej kariery nie wyglądały kolorowo. Szybko zdałaś sobie sprawę z tego, że przemysł muzyczny i w ogóle show-biznes to nie jest lekki kawałek chleba?

To z pewnością jest trudna branża. To miejsce ciężkiej nauki. Bo musisz się uczyć. Wkraczając do przemysłu muzycznego, musisz nauczyć się wiele różnych rzeczy. Jak pisać piosenki, jak pisać przeboje itd.

Uczestniczyłam w obozach twórczych i praktycznie co kilka miesięcy tworzyłam po sto nowych utworów.

Rozpoczęcie pracy w tej branży jest jak powrót do szkoły. Musisz przed sobą udawać, że zaczynasz pierwszą klasę i możesz odejść dopiero wtedy, gdy ukończysz ostatni rok. Właśnie w taki sposób o tym myślałam: „Nie odpuszczaj, dopóki tego nie zrobisz, dopóki nie ukończysz szkoły”.

Jakieś wskazówki, jak pozostać o zdrowych zmysłach w tym środowisku, których udzieliłabyś młodej Avie?

Tak. Poleciłabym zasadę, którą stosuję obecnie. Jeden dzień w tygodniu nie chcę myśleć o Avie Max. Jestem Amandą i nie pozwalam nikomu mówić do mnie o pracy. Jeśli już kto to robi, to co najwyżej odpowiadam tylko „tak” lub „nie”. Nie chcę wtedy w ogóle o tym rozmawiać. Raz w tygodniu skupiam się na sobie, relaksuję się i zachowuję się całkowicie normalnie.

Pamiętasz moment, gdy po raz pierwszy usłyszałaś swoją piosenkę w radiu?

O rety, tak! To było w Finlandii. Siedziałam wtedy w ogromnym busie i z głośników poleciało „Sweet but Psycho”. Byłam taka podekscytowana! To było wspaniałe.

Ktoś ci wtedy towarzyszył?

Tak. Byłam wtedy z moimi przyjaciółmi.

Polska była jednym z pierwszych krajów, gdzie twoje piosenki stały się wielkimi hitami...

Wiem!

Miałaś okazję nawiązać kontakt ze swoimi polskimi fanami, czy to w sieci, czy też może na ulicach Krakowa?

Zeszłej nocy spacerowałam sama po okolicy i było naprawdę fajnie. Odkrywałam nowe miejsca. Bardzo mi się podobało.

Pozostając przy temacie Polski... Miałaś może okazję obejrzeć polską wersję programu telewizyjnego „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”?

Mogłam to widzieć...

Celebryci przechodzą tam metamorfozy w gwiazdy muzyki i już dwie uczestniczki wcieliły się w ciebie.

Naprawdę?!

Tak. Młoda polska piosenkarka Viki Gabor wystąpiła ze „Sweet but Psycho”, a Magdalena Narożna z „Kings & Queens”.

O mój Boże! Dobrze, że mi o tym mówisz. Z pewnością to obejrzę.


W wywiadzie dla magazynu „Billboard” powiedziałaś, że twoja nowa płyta dokumentuje „najtrudniejszy rok w twoim życiu”. Co się wydarzyło?

Przeżyłam bardzo bolesne rozstanie. Piosenka „Maybe You’re the Problem” opowiada o tej osobie. Zaraz po tym jak się z nim rozstałam przefarbowałam swoje włosy na brązowo. Gdy więc wydawałam „Maybe You’re the Problem” wciąż byliśmy razem…

O rety…

Dokładnie. Przechodziliśmy wtedy kryzys. Rozstawaliśmy się i wracaliśmy do siebie. Kiedy zmieniłam kolor włosów na brązowy, to też się zmieniło. Myślę więc, że „Million Dollar Baby” tak naprawdę jest oficjalnie pierwszym singlem z „Diamonds & Dancefloors”. „Maybe You’re the Problem” było o moim eks, a nie chcemy tego zaczynać od niego (śmiech). 


Czego więc możemy się spodziewać po twojej drugiej płycie? Jakie obszary muzyczne i liryczne chciałaś odkryć tym razem?

„Diamonds & Dancefloors” określam mianem złamanego serca... na parkiecie. Bo z jednej strony ten album opowiada o złamanym sercu, ale to wciąż muzyka dance. Nawet ballada jest w stylu dance i nie jest wcale wolna (śmiech). Będziecie więc tańczyć!

Słuchałaś w tym czasie jakichś konkretnych wykonawców? A może raczej starasz się nie słuchać wtedy muzyki innych artystów?

Nic słuchałam niczego konkretnego. Razem z producentami zadbaliśmy po prostu o to, żeby każdy z utworów nawiązywał do brzmień z lat 80., 90. i wczesnych lat dwutysięcznych.

Premiera albumu „Diamonds & Dancefloors” (Warner Music Poland) zaplanowana jest na 14 października 2022 roku.