Charlie Sheen wystąpił w pierwszej reklamie w ramach współpracy z marką Lelo. W materiale promującym nowe prezerwatywy Lelo Hex opowiada o tym, jak podzielić się publicznie informacją o chorobie, którą zaraziliśmy się drogą płciową. Odnosi się do własnych doświadczeń - wiadomości o tym, że podczas jednej z licznych orgii zaraził się wirusem HIV. W filmie opowiada też o obawach, które towarzyszyły mu wcześniej w kwestii prezerwatyw. Wspomina, że martwił się o to, że prezerwatywy sprawią, że seks będzie mniej przyjemny, a bliskość pomiędzy nim a kobietą mniejsza.

Teraz, po otrzymaniu diagnozy doszedł do wniosku, że warto było poświęcić te kilka sekund niezręcznej rozmowy na rzecz zdrowia. Przypomina też, że przekonanie, że choroby weneryczne nas nie dotyczą, jest błędne. Trudno się z nim nie zgodzić, ale... to wiedza, którą większość z nas wyniosła ze szkolnych zajęć edukacji seksualnej. 

Wybór ambasadora jest więc mocno kontrowersyjny. Charlie Sheen, jako 50-letni nawrócony "zły chłopiec" budzi w nas sprzeczne emocje. Z jednej strony kampania porusza ważny społecznie temat, a z drugiej gwiazdor słynący z zamiłowania do narkotyków i prostytutek zestawiony z nostalgiczną muzyką i powolnymi najazdami kamery wypada... nie do końca wiarygodnie. Jaka jest wasza opinia na ten temat? Jesteśmy ciekawi waszego zdania. 

Prezerwatywy Lelo Hex wykonane są z nowoczesnego, bardzo trwałego materiału. Są odporne na uszkodzenia i dają jeszcze większą gwarancję bezpieczeństwa niż klasyczne, lateksowe modele. Mimo że kampania ruszyła, prezerwatywy nie są jeszcze dostępne w sprzedaży. Marka testuje je na grupie 10 tys. osób, które mają kupić i wypróbować opakowanie prezerwatyw warte 12 funtów. Marka Lelo zasłynęła jakiś czas temu za sprawą luksusowych zabawek erotycznych, m.in. złotych wibratorów, których ceny przekraczały nawet 10 tys. dolarów, zobaczcie >>>