Dziś mam na sobie dżinsy, t-shirt, koszulę i wychodząc założę płaszcz, bo dzień pochmurny. Te 32655 litrów wody to tylko niewielki procent tego, co mam w swojej szafie. Szacuję, że moja garderoba pochłonęła ok. 1 mln litrów, podczas gdy napełnienie 1 basenu olimpijskiego to 3,5 mln litrów wody. Te proste obliczenia pomógł mi wykonać przelicznik „Noś ubrania dłużej” na stronie www.vanish.pl i sprawił, że natychmiast zaczęłam kalkulować, gdzie mogę zrobić oszczędności, żeby mieć mniej na sumieniu.

Może i wiosnę mieliśmy deszczową, ale nie znaczy to, że problem oszczędzania wody nas nie dotyczy. Średni dzienny ślad zużycia wody przez przeciętnego Polaka wyliczony przez GUS to 3900 litrów wody. Pomnóżcie to sobie przez 365 dni w roku i liczbę obywateli, przypomnijcie sobie zeszłoroczne problemy z suszą w niektórych rejonach Polski i zadumajcie się nad tym, jaka przyszłość czeka nas  za 20-30 lat. Nietrudno wyobrazić sobie scenariusze katastroficzne. Większość z nas widziała „Wodny świat” z Kevinem Costnerem, część czytała powieść Mai Lunde „Błękit”, o tym co stanie się ze światem, gdy o wodę zaczną najpierw walczyć sąsiednie państwa a potem współmieszkańcy.

fot. Adobe Stock

Jeszcze mamy czas, żeby coś z tym zrobić, i choć sceptycy mówią, że jednostkowe działania się nie liczą, to od pojedynczej osoby zaczyna się zmiana. I od banału, bo chodzi o drobiazgi, które efekt dają dopiero w masowym przeliczeniu. O zakręcanie wody podczas mycia zębów, ograniczenie kąpieli na rzecz prysznica, oszczędne gospodarowanie podczas zmywania i pranie na pełnym wsadzie pralki. 

Woda, którą zużywamy to jednak nie tylko ta realnie widziana na oczy, ale właśnie ukryta w naszych ubraniach. Każde nowe dżinsy to ok. 7000 litrów wody, która już nigdy nie będzie nadawała się do picia, nic z niej nie wyrośnie. Jeden t-shirt w kolorze, który pasuje do nowych trampek, kupiony na wyprzedaży, kosztuje więcej niż 49,90 zł - dodaj do tego 2500 litrów wody, które były potrzebne do wyhodowania bawełny, przerobienia jej włókien na tkaninę, farbowanie i efekty specjalne typu tie dye czy ombre. A licznik tyka...

Jedno to ograniczenie zakupów, a drugie świadome użytkowanie tego, co już zgromadziliśmy. Tak, żeby starczyło na dłużej, starzało się w najlepszej możliwej wersji i żeby nie trzeba było kupować co sezon nowych bluzek. Sprawa najważniejsza to czytanie metek i pranie we właściwej temperaturze. Bakterie nie wyginą „bardziej” od tego, że wrzucimy program na 60 stopni, za to sweter czy bluzka prawdopodobnie zakończy wtedy swój żywot. Przemyśl, czy na pewno za każdym razem musisz prać na pełnym cyklu - jeśli ubrania są tylko lekko zabrudzone, wybierz pranie krótkie lub odśwież je na tzw. trybie ręcznym. Stosuj detergenty wspomagające, na przykład Vanish Oxy Action, który dodany do prania zadba o trwałość kolorów, usunie zabrudzenia czy nieprzyjemny zapach już w najmniejszej możliwej temperaturze. Pamiętaj, że im gorętsza woda, tym więcej cząsteczek mikroplastiku uwalnia się z ubrań (np. poliestrowych) do wody, a one wraz ze ściekami trafiają do rzek, mórz i oceanów. Zwróć uwagę, żeby specyfik do prania nie zawierał chloru, i był bezpieczny nawet dla delikatnych tkanin. Ulubiona zwiewna sukienka zostanie z tobą wtedy na lata. „Noś ubrania dłużej, a wodę zostaw naturze”, z hasłem swojej kampanii Vanish trafił w sedno.