Choć angielskie wyrażenia jak friends with benefits czy sex friends funkcjonują u nas od niedawna, to zjawisko takie nowe wcale nie jest, choć nie jest łatwe do jednoznacznego zdefiniowania (o czym zaraz). Najpierw true story. Pamiętam jak kilka lat temu, tuż przed pojawieniem się Tindera i mówieniem na szerszą skalę o seksie na jedną noc (ONS, czyli one night stand) czy też bez zobowiązań, jak i właśnie o friends with benefits, w gronie moich znajomych dwie osoby zaczęły ze sobą sypiać. Nie było między nimi głębokiej przyjacielskiej więzi, po prostu lubiły się, spędzały czas w naszym wspólnym większym towarzystwie, jak i we dwoje. W końcu zaczęli ze sobą sypiać, ale nie chcieli być w związku. Nie tego szukali w tamtym czasie, jak i uznali, że dobrze dogadują się w seksie. W życiu niby też, ale na płaszczyźnie koleżeńskiej. Nie opowiadali nam jednak o tym, że ich relacja ma też seksualny wymiar. Większość z nas prędzej czy później się domyśliła, jednak dość długo pozostawało to tajemnicą. Oczywiście część z nas liczyła, że ten przyjacielski romans przerodzi się w coś więcej, w poważny oficjalny związek. Ale w zasadzie dlaczego? Jest tyle różnych możliwości ułożenia sobie relacji, najważniejsze, by zaangażowanym w nie osobom pasowały warunki. I tyle.

Zatem zdecydowanie praktyka wyprzedziła teorię i dziś niby seks z przyjacielem czy przyjaciółką nie budzi już takich emocji, choć wciąż rozpala wyobraźnię, budzi zainteresowanie i coraz więcej z nas odkrywa zalety takiej relacji. Co więcej, zwłaszcza dziewczyny ją preferują!

Kim są przyjaciele od seksu?

Jak pokazuje powyżej przytoczona historia, wcale nie muszą to być osoby połączone głęboką przyjacielską więzią. Choć angielskie słowo friend tłumaczymy jako przyjaciel czy przyjaciółka, to warto wiedzieć, że w Stanach zwłaszcza nie oznacza ono takiego przyjaciela jak przyjaciółki jak w naszym kręgu kulturowym, czyli jednej czy max dwóch najbliższych nam osób. To po prostu znajome i znajomi. Tak więc „przyjaciele z bonusem” to mogą być osoby, które już się znają, ale wcale nie są w szalenie bliskiej relacji. Jednak odkrywają na przykład, że jest między nimi seksualna chemia. Albo w trakcie jakiejś rozmowy dochodzą do tego, że mogliby razem realizować swoje seksualne potrzeby. Czasem jest też w drugą stronę, czyli osoby poznają się np. przez aplikację do randkowania czy w bardziej tradycyjny sposób, zaczynają randkować i wychodzi im, że w łóżku dogadują się doskonale, generalnie jest im razem miło, ale to nie to, nie będzie to miłość życia. Jeśli się szczerze ze sobą komunikują (to oczywiście polecam wszystkim), to mogą się umówić właśnie na bycie friends with benefits. Czasem też, zwłaszcza poprzez aplikacje do randkowania czy portale tego typu, niektórzy szukają kogoś do takiej właśnie relacji, mając sprecyzowane swoje potrzeby.

Seks z przyjacielem – zasady. Jak się nie zakochać?

Choć można nakreślić kilka zasad ogólnych, na jakich relacje friends with benefits (czyli w teorii seks bez zobowiązań) się opierają, to warto pamiętać, że ile osób, tyle indywidualnych realizacji. Podstawowa zasada, to szczerze porozmawiać, komunikować się, powiedzieć, że właśnie takiej relacji się chce i upewnić, czy wszystkie zaangażowane osoby faktycznie świadomie się na nią godzą.

Kadr z filmu „Marzyciele” / materiały prasowe

Generalnie mówi się, że przyjaciele od seksu przede wszystkim razem ten seks uprawiają. Ale oczywiście mogą też spędzać razem czas w innym sposób, wszystko zależy od ustaleń, potrzeb i tego, w jakich stosunkach się było przed włączeniem seksu do znajomości.

Mówi się na przykład, że nie powinno się spędzać zbyt wiele czasu razem, nie zostawać na noc, bo robi się z tego związek, że wtedy łatwiej o zakochanie... Niby tak, ale skoro się lubimy, skoro w jakiś sposób nam na sobie zależy, to przecież nie będziemy wyskakiwać z łóżka zaraz po stosunku, ubierać się czym prędzej i pędzić do siebie. Choć oczywiście możemy. Podobnie jak i spotykać się w sporych odstępach czasu. Dajmy na to co około dwa tygodnie itp. Często wśród rad/zasad pojawia się taka, że przede wszystkim nie występujemy razem podczas dajmy na to takich okazji jak jakieś uroczystości rodzinne. 

Zobacz także:

Warto jednak wiedzieć, mieć z tyłu głowy, że wystarczy, że już ten seks uprawiamy, by narodziła się między nami jakaś więź, przywiązanie. Podczas seksu uwalniany jest koktajl hormonów w naszych ciałach. Dopamina, endorfiny, oksytocyna sprawiają, że jest nam przyjemnie, błogo, stres wyparowuje, pobudzany jest nasz układ nagrody w mózgu. Nic dziwnego, że chcemy tego więcej i więcej. To uzależnia. A oksytocyna, no cóż, przywiązuje nas do siebie. Ale też bez przesady. Jesteśmy na ogół w stanie zapanować nad swoimi uczuciami. I skoro wiemy, czego chcemy, na jakie zasady się umówiliśmy, to raczej to ogarniemy. Oczywiście my się zmieniamy, relacja zmienia, i jak najbardziej można się zakochać, chcieć czegoś więcej. Co wtedy? Znowu szczera rozmowa. Powiedzenie o swoich uczuciach i co na to druga strona, co ona czuje, czego razem chcemy i co możemy z tym zrobić. Nie można przy tym mieć tu do siebie czy do kogoś pretensji, że inna była umowa, bo nie jesteśmy z kamienia. Inna sprawa, że nie można też sobie robić nadziei czy wywierać na kimś presji, że teraz to mamy być w związku. 

Tak czy siak szczera komunikacja i ustalenie zasad, granic to must have, obiecać sobie, by się na bieżąco informować, kiedy coś się zmieni w uczuciach, gdy pojawi się na horyzoncie ktoś nowy. Istotne jest na pewno ustalenie też, czy relacja jest monogamiczna, czy jesteśmy dla siebie wyłącznymi osobami partnerskimi do seksu czy dopuszczamy relacje z innymi ludźmi. Porozmawiajmy też o tym, jak rozumiemy np. monogamię, zdradę. Im mniej niedomówień, tym lepiej. Dobrze byłoby również razem wybrać się na badania pod kątem infekcji przenoszonych drogą płciową, razem ustalić formę antykoncepcji. Zrobić to wszystko z głową, nawet jeśli w którymś momencie ją stracimy. 

Seks z przyjacielem lub przyjaciółką – czy warto? Plusy i minusy

Na pewno największy dylemat z tym, czy decydować się na tego typu relację, mogą mieć osoby będące w naprawdę ważnej, głębokiej przyjacielskiej czy koleżeńskiej relacji. Oczywiście potoczyć może się różnie - zacieśnieniem więzi i typowym związkiem albo rozpadem relacji, rozejściem się dróg. Ale też, kiedy jesteśmy dorosłymi osobami, ustalimy granice, to nawet kiedy romans się skończy, to powinno się prędzej czy później udać wrócić na stare przyjacielskie tory. 

Więc oczywiście minusem może być pogorszenie stosunków, ale oczywiście nie musi. Choć warto zawsze mieć gdzieś tam z tyłu głowy ewentualne konsekwencje i się z nimi liczyć.

A jeśli chodzi o plus, to dla wielu osób seks z przyjacielem czy przyjaciółką to taki złoty środek pomiędzy relacją, która sporo od nas wymaga a seksem bardziej przygodnym, czasem ryzykownym, nieudanym, którego trzeba się trochę naszukać. A taki stały układ, że tak powiem, choć nie przepadam za tym słowem w takim kontekście, jest po prostu wygodny! Wiemy, z kim idziemy do łóżka, czego po tej osobie jako człowieku możemy się spodziewać plus minus, ale na pewno bardziej niż po kimś, z kim się było na jednej randce czy dwóch. No i nie musimy spotykać się z rodziną tej osoby czy znajomymi z pracy, robić prezentów, rocznic, odchodzą takie typowo związkowe aspekty.

Dla niektórych może być minusem brak rozwoju takiej relacji (o ile seksualny rozwój i satysfakcja na tym polu są niewystarczające), ale może to kwestia tego, że bardzo mocno mamy zakorzenione w sobie społeczne przekonanie, że ludzie powinni szukać sobie partnerek czy partnerów do stałych relacji, z którymi będą mieć dzieci, dom. Najważniejsze to słuchać swoich potrzeb. Jeśli chcesz seksualnej głównie relacji, w której będziesz czuć się komfortowo, to friends with benefits może być dla ciebie. To może być po prostu seks, Netflix i co tam sobie ustalicie, co nie zaprowadzi was do ołtarza. I jest to jak najbardziej okej. Najważniejsze, by żyć na własnych zasadach.