Można powiedzieć, że podobnie jak wszystkie oszustwa, te także zaczynają się od pieniędzy. Z tym jednak, że wyłącznie dla jednej ze stron. Druga – całą sytuację bierze jako znak od losu, przeznaczenie i szansę na wielką miłość. A jak wiemy, dla niej jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele. Szczególnie, że pandemia zwiększyła nasze poczucie samotności, odizolowania od innych. Brakuje nam dotyku, relacji i możliwości poznawania nowych osób. By temu zaradzić coraz chętniej sięgamy po aplikacje randkowe.

Nawet jeśli używamy tych sprawdzonych i popularnych, nie gwarantuje nam to, że jesteśmy w pełni bezpieczne podczas naszych poszukiwań. Doskonale pokazał to ostatni hit Netfliksa – dokument „Oszust z Tindera”. Jednak jak przypomina Agata Bzdyń, radczyni prawna współpracująca z Fundacją Feminoteka, w której udziela porad prawnych podopiecznym, nie tylko na Tinderze czy innych aplikacjach oraz portalach randkowych możemy spotkać oszustów, którzy spróbują nas wykorzystać. „Takie same osoby możemy spotkać w realnym życiu, a ich metody i sposoby działania będą podobne, choć wiele z tych metod zostało udoskonalonych na potrzeby aplikacji randkowych”, mówi.

Jedyny dobry algorytm to twój mózg

Tak twierdzi amerykańska antropolożka Helen Fisher i ciężko się z nią nie zgodzić. Ale jak myśleć logicznie kiedy jesteśmy odurzone stanem zakochania, omamione obietnicami i zwyczajnie po raz pierwszy od dawna szczęśliwe – że ktoś nas zauważa, komplementuje i kocha?

Manipulacje, których dopuszczają się oszuści matrymonialni są na najwyższym poziomie – przemyślane, wielopoziomowe, zabezpieczające ich z każdej ze stron. Nie można więc winić kobiet, bo to głównie one padają ofiarami takich przestępstw, ani uważać za naiwne, bo bardzo często takie relacje z premedytacją budowane są nawet latami. Łatwowierność zwiększa też fakt, że oszuści potrafią długo zbierać informacje o potencjalnych ofiarach – obserwować je lub przeszukiwać sieć. Dzięki temu mogą udawać, że interesują się podobnymi rzeczami, zwiększać poczucie dopasowania.

W ukróceniu takich zachować nie pomaga fakt, że ofiary często wstydzą się przyznać, że dały się wrobić i wzięły kredyt na kogoś, kogo tak naprawdę nie znają lub oddały mu oszczędności życia. Oddały to ważne słowo, bo często nikt teoretycznie ich do tego nie zmusza, a jedynie prosi o pomoc. Czują się nie tylko okradzione, ale zdradzone emocjonalnie i psychicznie, pozbawione zaufania do kogokolwiek.

Według Helen Fisher, aplikacje czy strony randkowe to tak naprawdę nie miejsca do umawiania się na randki, ale do przedstawiania się. Tutaj wykonujemy ten pierwszy krok i to jest ich nadrzędna funkcja. Dopiero później pomagają nam one zadecydować, czy chcemy spotkać się z daną osobą. Bez realnego kontaktu nie możemy powiedzieć, że w ogóle ją znamy, bo osoba poznana w internecie pozbawiona jest dla nas kontekstu (miejsca spotkania, towarzystwa, tego jaka jest na żywo itp.).

Ponieważ otrzymujemy tylko część informacji o niej, chętnie te puste pola w życiorysie wypełniamy fantazjami i dopowiedzeniami. Patrząc na osoby, które padły ofiarami oszustów matrymonialnych doskonale widać w jaki sposób tłumaczyły sobie pewne związane z nimi niejasne sytuacje – brak kontaktu z rodzicami, nieśmiałość, niechęć spotkania czy rozmowy wideo. W książce Joanny Coles „Love rules. How to find a real relationship in a digital world” cyberpsycholożka Mary Aiken podkreśla, że mamy tendencję do idealizowania osób, z którymi jesteśmy w kontakcie. Wynika to z tego, że chociażby chętniej rozmawiamy o swoich fantazjach będąc online, niż robimy to w realu. Generalnie w Internecie zdradzamy o sobie więcej niż zrobilibyśmy to gdybyśmy spotkali się na żywo. Sieć nas otwiera, ale także daje pole do nadużyć. „Poznanie” kogoś, kogo wcześniej się nie kojarzyło owszem, daje szansę na poszerzanie seksualnych horyzontów, ale może także zachęcać do kreowania w sieci innego, lepszego obrazu siebie. Osoba po drugiej stronie może w ogóle nie być tym, za kogo się podaje. Jedyne, co wiesz o niej na pewno to, że ma komputer lub telefon z dostępem do internetu.

Zobacz także:

Jak rozpoznać oszusta w aplikacji randkowej? Oto podstawowe zasady bezpieczeństwa

Najnowszy raport wydany przez amerykańską Federalną Komisję ds. Handlu (FTC) pokazuje, jak z roku na rok gwałtownie zwiększa się liczba oszustw matrymonialnych dokonywanych w social mediach. By zostać oszukaną nie musisz wcale być aktywna w aplikacjach randkowych! Wiele z tych przekrętów ma swój początek w wiadomościach prywatnych na Facebooku lub Instagramie.

Tylko w ostatnich 5 latach zanotowano straty w wysokości 1,3 miliarda dolarów w tej kategorii. Jednak to 2021 okazał się rekordzistą. Tylko w tym jednym roku wyłudzono od ofiar 547 milionów dolarów. To wzrost aż o 80% w porównaniu z rokiem 2020! Jak się przed tym ustrzec?

FTC na stronie raportu dotyczącego wyłudzeń pieniędzy związanych z romansami podaje kilka kwestii, na które szczególnie powinno się zwracać uwagę randkując w sieci. Tak, by nie skończyć z pustym portfelem. Dorzucamy do tej puli kilka od nas i naszych ekspertek. Kolejność przypadkowa.

1. Przede wszystkim nikt, kogo niedawno poznałaś i kto ma wobec ciebie dobre zamiary nie poprosi cię o pomoc finansową, czy to w kłopotach związanych ze zdrowiem, bezpieczeństwem, długami, otwarciem własnego biznesu czy chorym dzieckiem. Zastanów się, czy naprawdę pożyczyłabyś dużą sumę jakiejś osobie spotkanej na żywo/w pracy/na imprezie zaledwie po miesiącu znajomości? Tym bardziej więc powinna zapalić ci się czerwona lampka jeśli o pieniądze prosi osoba, którą znasz wyłącznie z sieci. Może chodzić o przelew, podanie numerów karty, kupienie bonów podarunkowych czy transfer kryptowalut.

Ofiary takich oszustw za każdym razem podkreślały, że wierzyły, że nie tylko wysyłają pieniądze, by pomóc komuś na kim im zależy, ale były pewne, że je pożyczają i ta osoba im je po prostu odda. Może zacząć się od małych sum, ale te duże (i coraz większe) powinny nas już poważnie zaalarmować. A już na pewno to, że ktoś prosi nas o wzięcie pożyczki!!

2. Nigdy nie wysyłaj żadnych pieniędzy osobie, której nie spotkałaś na żywo! Nie daj się skusić na żadne inwestycje, pomoc w pomnażaniu pieniędzy, nie rób nic zgodnie z radami takiej osoby. To, że od dawna jesteście ze sobą w kontakcie nie zmienia tego, że tak naprawdę nie wiesz kim jest osoba po drugiej stronie. Nie ważne jak bardzo wydaje ci się, że ją znasz. Wciąż jest kimś nieznajomym.

„W mojej ocenie największą czerwoną flagą jest chęć pożyczenia dużych kwot pieniędzy już na początku znajomości, właśnie pod pretekstem bycia w tragicznym położeniu majątkowym lub choroby kogoś z rodziny. Oszuści najczęściej bazują na naszej chęci bycia postrzeganymi jako osoby „dobre” i „pomocne”, a nikt nie chce być uważany za niemiłego czy nawet stracić relację z osobą, do której zaczyna coś czuć przez to, że okaże się „sknerą” i postawi swoje potrzeby (w tym swoje bezpieczeństwo) na pierwszym miejscu”, mówi radczyni prawna Agata Bzdyń z Fundacji Feminoteka.

Ekspertka przypomina również, że „zgodnie z polskim prawem pożyczka kwoty przekraczającej 1000 zł wymaga zachowania formy dokumentowej, czyli potwierdzenia w jakikolwiek sposób na piśmie lub elektronicznie, że jest to pożyczka, a nie darowizna”. Podkreśla także, że nawet przy najlepszych prawnych zabezpieczeniach istnieje zawsze ryzyko nie oddania nam tych pieniędzy, a wtedy pozostają długie i żmudne procesy sądowe (cywilne i karne).

3. Powiedz rodzinie i przyjaciołom, że poznałaś kogoś nowego. Opowiedz o tym i zwróć uwagę czy są z tym ok, czy raczej są zaniepokojeni. Nie każdy odważy się powiedzieć ci od razu, że coś jest nie tak, szczególnie kiedy widzą twoje szczęście. Agata Bzdyń dodaje, że takie „informowanie naszych przyjaciół o tym, z kim się spotykamy w razie późniejszych kłopotów może być pomocne w ściganiu sprawcy”.

4. Bądź wyczulona na szybkie wyznanie uczuć. Nie widzieliście się jeszcze na żywo, a on/ona snują już plany wspólnej przyszłości? Pamiętaj, że oszustowi zależy, by być dla ciebie od początku ideałem. Będzie zapewniać cię, że zrobi dla ciebie wszystko. Tak naprawdę wszystko, byleby rozkochać cię w sobie.

Zwróć także szczególną uwagę na zbyt szybkie przechodzenie na inne komunikatory takie jak WhatsApp czy Facebook, podpowiada Agata Bzdyń. „To kopalnie naszych danych osobowych i informacji o naszych nawykach, miejscach gdzie przebywamy, znajomych. Wszystko to później może być wykorzystane, aby szybko zdobyć nasze zaufanie i wykorzystać”, przypomina ekspertka.

5. Nie mówi za dużo (albo zupełnie nic) o swojej rodzinie i znajomych? A co więcej – nie chce cię z nimi zapoznać? To sprawia, że nie masz żadnych możliwości potwierdzenia jego/jej historii ani tego, kim jest. Czerwona lampka mruga tu jak oszalała! Podobnie wtedy, kiedy on/ona chce się spotykać tylko w hotelach lub mieszkaniu, nigdy w miejscach publicznych.

6. Nie podawaj żadnych wrażliwych danych nowo lub niedawno poznanej osobie nawet wtedy, gdy oferuje ci zakup biletu lotniczego. „Zjawisko catfishingu to kolejne wcielenie podszywania się pod inną osobę. Może mieć na celu finansowe lub seksualne wykorzystanie inne osoby”, tłumaczy Anna Obem z Fundacji Panoptykon. „Tinder wydaje się idealnie stworzony do tego celu – w końcu korzystasz z niego po to, żeby kogoś poznać, a jak to zrobić, nie podając informacji o sobie? Do tego oszuści świetnie znają się na ludziach i wiedzą, jak podejść cię, żebyś udzieliła im informacji, które – jeśli popatrzeć na to z boku – nie wydają się niezbędne do zawarcia bliższej znajomości. Jeśli ktoś prosi cię o zdjęcie paszportu lub dowodu, numer PESEL, numer karty kredytowej czy dokładny adres, automatycznie powinna Ci się zapalić czerwona lampka”.

Radczyni prawna Agata Bzdyń zwraca także uwagę na niepodawanie od razu na początku znajomości takich szczegółów jak te dotyczące zarobków czy posiadanego majątku. Dodaje również, że nawet tak niewinne pytanie jak to o datę urodzenia – bo ktoś chce poznać nasz znak zodiaku lub być miłym w urodziny – może być początkiem zbierania naszych danych osobowych, które później mogą posłużyć popełnieniu przestępstwa.

Co jeśli jednak wszystko zaszło za daleko i podałaś tej obcej osobie za dużo informacji o sobie lub swoje wrażliwe dane?

Jeśli obawiasz się, że ktoś mógł wziąć kredyt na twoje dane, możesz założyć alert w BIK-u (usługa płatna). Jeśli natomiast boisz się, że ktoś będzie cię nachodził, to policja raczej ci nie pomoże dopóki ta osoba faktycznie nie zacznie tego robić, mówi Anna Obem.

7. Nie tłumacz dziwnych zachowań i niezrozumiałych sytuacji! Jak chociażby to, że on/ona nie opowiada nic o swoich bliskich. Raporty pokazują, że oszuści matrymonialni są mistrzami kreacji. Widać to doskonale w dokumencie Netfliksa „Oszust z Tindera”. Potrafią doskonale manipulować, podszywać się pod inne osoby, albo zupełnie wymyślić siebie na nowo. Wielu z nich wymyśla tak detale dotyczące swojego życia, by na przykład wyjaśnić niemożliwość spotkania się – bo są na służbie, pracują za granicą, na platformach wiertniczych, non stop podróżują w biznesie itd. Albo zwyczajnie boją się COVID-u.

8. Nie wysyłaj żadnych nagich zdjęć, filmików – niczego, czego mogłabyś żałować gdyby trafiło w niepowołane ręce. To takie elementy erotycznej gry, które powinny być zarezerwowane jedynie dla biorących w niej udział osób, ale niestety nie zawsze tak jest. Dopóki nie poznacie się dobrze, nie zbudujecie wspólnego zaufania – nie zgadzaj się. Szczególnie jeśli on/ona będzie mocno nalegać.

9. Sprawdź, co o nim lub o niej wiadomo. Poproś lub sama poszukaj profili w mediach społecznościowych osoby, z którą rozmawiasz. Oczywiście, może tak być, że podobnie jak w przypadku „Oszusta z Tindera” wszystko jest tam zmyślone, jednak to wciąż pierwsze (czasem jedyne) sito jakim dysponujesz, by sprawdzić, czy macie wspólnych znajomych oraz ogólnie – jak wygląda jego/jej życie. Warto sprawdzić także Google'a, gdzie mogą pojawić się informacje związane np. z pracą. FTC zachęca także, by zdjęcia profilowe wrzucić w wyszukiwarkę obrazu, by upewnić się, że nie są kradzione. W książce „Love rules. How to find a real relationship in a digital world” Joanna Coles radzi, by się nie spieszyć. Zadawaj pytania, weryfikuj. Dowiedz się, gdzie on/ona pracuje, czym się zajmuje, czy ma rodzinę, przyjaciół.

Nie jest jednak do końca prawdą, że osoba, która nie ma konta na żadnym z portali powinna nam się wydać od razu podejrzana (że np. ma kogoś, dlatego się ukrywa). Z doświadczeń przyjaciółek wiem, że można stworzyć fajne i zdrowe związki z kolesiami, którzy dla Google nie istnieją. Niemniej zasada ograniczonego zaufania obowiązuje.

Oszustwo w kryptowalutach

Jak podał w tym tygodniu „The New York Times”, oprócz znanego już wyłudzania pieniędzy na rzekomą pomoc finansową pojawił się nowy rodzaj oszustw w aplikacjach randkowych. Schemat jest jednak podobny – przez kilka miesięcy naciągacz buduje relację ze swoją ofiarą. Kontakt jest zarówno telefoniczny, jak i przez wiadomości. W wielu przypadkach nie dochodzi nawet do spotkania na żywo. Kiedy już zaufanie zostało zbudowane, wydaje się, że para tworzy związek (padają deklaracje o przedstawieniu drugiej połówki rodzinie, ślubie czy po prostu wyznania miłości) oszust nie prosi o finansową pomoc, ale proponuje... zainwestowanie w kryptowaluty.

Ponieważ dysponuje w tym temacie dużą wiedzą, wydaje się to bardzo wiarygodne, szczególnie, że chce pomóc zdobyć większe pieniądze, których normalnie ofiara nigdy nie zarobiłaby w swojej pracy. Przekonuje też, że dodatkowy zastrzyk gotówki ułatwi im rozpoczęcie wspólnego życia lub pozwoli na wyjazd w podróż poślubną. Skuszone szybkim zarobkiem kobiety (tutaj też najczęściej to one są obiektem takich oszustw) przelewają oszczędności swojego życia na strony obracające np. Bitcoinami. Te wyglądają całkiem legalnie i profesjonalnie. Finalnie jednak nie ma ani wakacji, ani wspólnego życia, ani pieniędzy. Co więcej, potencjalny małżonek także zapada się pod ziemię.

Według danych FTC, oszustwa matrymonialne związane z kryptowalutami są najszybciej rosnącą kategorią, jeśli chodzi o przestępstwa dokonywane w sieci. Wynika to przede wszystkim z tego, że ludzie czują się samotni w pandemii, chętniej nawiązują więc relacje. A oprócz tego wszędzie czytają, że na kryptowalutach da się zarobić. Kto więc by nie chciał być poprowadzonym za rękę przez kogoś, kto się na tym zna? Oszustom krypto oferują natomiast większą anonimowość. A nam złamane serce i pusty portfel.

Jak zapewnić sobie bezpieczeństwo w sieci, jeśli szukamy w niej miłości? Czy w ogóle jest możliwe?

Co zrobić, by czuć się w sieci bezpiecznie? Szczególnie, że dziś ciężko jest nie korzystać z żadnych aplikacji. Radczyni prawna Agata Bzdyń przypomina, że Tinder ma opcję zgłoszenia nadużycia, oszustwa i innych niepożądanych działań osób, będących użytkownikami tej aplikacji. „Gdy jednak dzieje się cokolwiek niepokojącego, dla celów dowodowych warto zrobić sobie screeny z rozmów z daną osobą w aplikacji oraz na innych komunikatorach”, dodaje.

„Oczywiście jednocześnie ze zgłoszeniem w aplikacji możemy takiego oszusta lub oszustkę zgłosić do prokuratury (pisemnie) lub na komendzie policji (ustnie lub pisemnie). Skala przestępstw, które mogą być popełnione w takich sytuacjach jest ogromna – od takich od których ucierpi nasz portfel i nasza duma, do takich które spowodują długotrwałe szkody na naszym ciele i psychice. Od kradzieży, oszustw, poprzez stalking, znieważenie i zniesławienie, naruszenie nietykalności cielesnej, pobicie aż do zgwałcenia czy zabójstwa”, tłumaczy ekspertka.

„Jak mawia porzekadło, w internecie nikt nie wie, że jesteś psem. Kiedy osoba obsługująca cię w banku prosi o dowód osobisty do skserowania, zastanawiasz się, czy to na pewno potrzebne. Czemu więc miałabyś wysyłać zdjęcie paszportu komuś poznanemu na Tinderze? Zastanów się, czy powiedziałabyś te rzeczy o sobie sąsiadom? Jak ktoś prosi cię o pieniądze, zastanów się: czy pożyczyłabyś taką kwotę komuś z dalszej rodziny lub koledze z podstawówki?”, tłumaczy Anna Obem z Fundacji Panoptykon. Ekspertka podkreśla, że nie chodzi o rezygnację z aplikacji, bo bez nich nie da się funkcjonować w dzisiejszych czasach, a i wiele fajnych par poznało się dzięki nim, ale „nie ma aplikacji, która powie ci, że dana osoba nie jest godna zaufania”. I na to musimy być wyczulone. „Możemy za to uczyć nasze dzieci mówić „nie” i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Wtedy oszustom będzie trudniej manipulować, wzbudzając w nich poczucie winy”, mówi ekspertka.

Agata Bzdyń z Fundacji Feminoteka dodaje, że dbanie o własne bezpieczeństwo nie jest egoizmem. „Jeśli osoba, z którą się spotykamy próbuje na nas szantaży emocjonalnych, warto czasami również konsultować nasze działania z przyjaciółmi, czy nawet z profesjonalistami – choćby z prawnikiem czy psychoterapeutą. Musimy też pamiętać, że druga osoba może w sferze kontaktów tyle, na ile my wyrażamy zgodę. Mamy prawo wycofać się w każdym momencie, gdy dzieje się cokolwiek, czego nie akceptujemy i nasz sprzeciw powinien być uszanowany. Każde przekraczanie naszych granic, nierespektowanie naszych próśb o zaprzestanie czynności, zmuszanie nas do tych czynności może stanowić przestępstwo, gdyż wtedy aby osiągnąć swój cel sprawca zazwyczaj użyje siły, podstępu czy groźby”, tłumaczy radczyni prawna.