Moja szafa nie pęka w szwach i nie wysypuje się z niej góra ubrań – to dlatego, że przy każdym zakupie nowego elementu garderoby zastanawiam się dwa razy, czy na pewno będę go nosić i czy będzie współgrał z resztą rzeczy, które już mam. Dzięki selektywnemu wybieraniu nowej odzieży sukcesywnie stworzyłam szafę kapsułową, w której wszystko pasuje do wszystkiego. Zaoszczędza mi to nie tylko czasu i stresu (bo ustalmy sobie, wielokrotne przebieranie się przed wyjściem z domu nie należy do doświadczeń przyjemnych) – mam również pewność, że zawsze wyglądam dobrze. Podobnym schematem kieruję się w przypadku doboru biżuterii. W mojej szkatułce znajdziecie tylko wyselekcjonowane naszyjniki, kolczyki oraz pierścionki, które na przyjęciu wieczorową porą wyglądają równie dobrze, co przy porannej kawie z przyjaciółką. Jednym słowem – moja szkatułka mieści w sobie jedynie perełki, które sprawdzą się na naprawdę każdą okazję. 

Kolczyki koła ze szkatułki minimalistki

Moda lubi zataczać koło i nie chodzi tu tylko o spodnie biodrówki oraz baleriny. Do łask nieustannie powracają również kolczyki o obłym kształcie, które nawiązują nie tylko do powracającej z wielkim przytupem nostalgii lat 90. i 2000., ale także do wcześniejszych dekad. W latach 70. srebrne, kinetyczne lub chromowane modele nosiły Cher czy Diana Ross. W latach 20. i 30. drobne, złote kolczyki koła były znakiem rozpoznawczym na scenie dla Josephine Baker. Furorę robiły także w latach 60., wówczas noszone jedynie przez czarne Amerykanki.

Bezpieczne jest więc stwierdzenie, że koła są ponadczasowe. Wiele osób uważa je także za synonim dystyngowanej elegancji. Nic więc dziwnego, że to must have w mojej szkatułce. Drobne, obłe kolczyki ze srebra noszę na co dzień – doskonale sprawdzają się do casualowych stylizacji oraz niezobowiązujących spotkań w gronie przyjaciół. Gdy mam ochotę jednak na efekt wow, stawiam na ciężkie złote koła, którym pozwalam wówczas grać pierwsze skrzypce. To drugie rozwiązanie sprawdza się szczególnie dobrze w okresie wakacyjnym – w końcu złoto przepięknie podkreśla opaleniznę.

Ulubione perły redaktorki mody

Sznury pereł nosiły największe gwiazdy lat 70., a dekadę wcześniej wyszukaną biżuterię spopularyzowała Audrey Hepburn za sprawą swojej eleganckiej stylizacji w filmie „Śniadanie u Tiffany'ego” z 1961 roku. Cegiełkę do sukcesu naszyjnika dołożyła oczywiście również Coco Chanel. W ostatnich latach ten nostalgiczny dodatek widziałyśmy i widzieliśmy natomiast na szyi Harry'ego Stylesa, Rihanny czy Belli Hadid. Historia zatoczyła koło? Tak, pokazując tym samym, że naszyjnik z pereł to dodatek, który warto mieć w swojej szkatułce. To doskonałe dopełnienie małej czarnej, garnituru, jeansów i koszulki lub nawet do dresu. Choć tak naprawdę latem zakładam perły zawsze i do wszystkiego. Dzięki temu nadmorski klimat mam zawsze ze sobą.

Obrączka na każdą okazję

Fanki biżuteryjnego maksymalizmu uwielbiają mieszać pierścionki, nosząc po kilka na jednym palcu i w sumie kilkanaście na dłoni. To jednak nie moja bajka (choć nie mówię, że jest w niej coś złego!). Stawiając wygodę na pierwszym miejscu, wybieram biżuteryjny minimalizm, czyli proste rozwiązanie, które zawsze wygląda dobrze. Obrączka (nie mylić ze ślubną) podbiła moje serce swoją prostotą i elegancją. Nie ma tu różnicy, czy wolicie złoto, czy też srebro. W każdym wydaniu sprawdzi się na piątkę z plusem. W pojedynkę pokochają je fanki minimalizmu. Nie oznacza to wcale, że maksymalistki powinny z niej zrezygnować – w końcu klasyczna obrączka można stanowić świetną bazę do stworzenia biżuteryjnej kompozycji na dłoni (np. z bardziej okazałymi i zdobionymi pierścionkami lub sygnetami).

Bransoletka, która pasuje do wszystkiego 

Proste i minimalistyczne rozwiązania sprawdzają się w przypadku bransoletek. Jeśli chodzi o ozdobę na nadgarstek, zawsze stawiam na klasyczny łańcuszek bez jakichkolwiek zawieszek oraz zbędnych zdobień. Wówczas mam pewność, że biżuteria nigdy mi się nie znudzi, nie wyjdzie z mody i sprawdzi się w każdej stylizacji. Przy wyborze kieruję się tylko jedną zasadą – bransoletka musi pasować kolorystycznie do zegarka oraz pozostałej biżuterii na dłoni. Warto więc zdecydować się na model, który będzie jak najbardziej uniwersalny. Jeśli więc w waszej szkatułce przeważa złoto – postawcie na bransoletkę w tym samym kolorze.