Przez wiele osób uważani byli za power couple lat 90. Młodzi, piekielnie zdolni i ambitni, tworzyli zgraną parę jakich mało. Ona stawiała wówczas pierwsze kroki w dziennikarskim świecie, pracując jako prezenterka dla Telewizji Polskiej. On – nieco starszy, a przez to bardziej doświadczony – był głównym sprawozdawcą parlamentarnym TVP. Kinga Rusin i Tomasz Lis wydawali się więc świetnie dobraną dziennikarską parą, która znalazła miłość gdzieś na korytarzach starego budynku Telewizji. Jak wyglądało ich małżeństwo, które przerodziło się w miłosny trójkąt bez happy endu?

Kinga Rusin i Tomasz Lis – historia związku

Kinga Rusin i Tomasz Lis powiedzieli sobie sakramentalne „tak” 3 czerwca 1994 roku, a o ich ślubie powiedziano na antenie TVP, gdzie oboje wówczas pracowali. Materiał z naszego ślubu ukazał się w Wiadomościach", które miały udział w rynku 99 proc. Nie było prasy kolorowej, nie było portali internetowych. Jedyną kolorową gazetą był tygodnik Antena" – wspominała po latach Rusin. Co ciekawe (i warte zapamiętania), świadkową na ślubie dziennikarzy była Hanna Smoktunowicz (później Lis), która została drugą żoną publicysty. Obecność prezenterki na ceremonii nie była przypadkowa – Kinga i Hanna studiowały razem italianistykę na Uniwersytecie Warszawskim i uważały się w tamtych latach za bliskie przyjaciółki. Ze względu na późniejsze wydarzenia dziś wiemy, że panie nie mają dziś ze sobą kontaktu i nie żywią do siebie sympatii.

Jak wyglądało małżeństwo dziennikarskiej pary? Zarówno Kinga, jak i Tomasz niechętnie opowiadali o sprawach nie związanych z pracą, skutecznie chroniąc swoje życie prywatne. Niedługo po ślubie (właściwie kilka dni później, w czerwcu 1994 roku) młode małżeństwo wyjechało do Stanów Zjednoczonych, gdzie Lis pełnił rolę korespondenta TVP z Waszyngtonu. To właśnie w stolicy USA w 1996 roku na świat przyszła pierwsza córka pary, Pola. Rodzina nie czuła się jednak dobrze za oceanem, a doskwierająca tęsknota za domem, depresja poporodowa Kingi i samotność skłoniła ich, by w 1997 roku wrócić do Polski. 3 lata później zakochani doczekali się drugiego dziecka, córki o imieniu Iga. 

fot. AKPA / Mikulski

Kinga Rusin i Tomasz Lis – małżeństwo bez happy endu

12-letnie małżeństwo Kingi Rusin i Tomasza Lisa stanęło pod znakiem zapytania, gdy na horyzoncie pojawiła się inna kobieta. Pojawiła to dużo powiedziane, bowiem Hanna Smoktunowicz była obecna w związku dziennikarskiej pary od samego początku, jednak nie od razu zyskała miano „tej drugiej”. Oficjalna decyzja o rozwodzie małżonków pojawiła się w 2006 roku, a już rok później Lis bawił się na swoim drugim weselu u boku kobiety, która 12 lat wcześniej była jego świadkową. 

Po rozstaniu z Lisem, Kinga Rusin napisała książkę  „Co z tym życiem?”, w której kwestionowała siebie w roli matki, żony i kochanki. Dziennikarka uważała, że była niewystarczająca i to (obok innych kwestii) mogło przyczynić się do rozpadu jej związku. Do słów byłej żony po latach odniósł się Tomasz Lis w rozmowie z Żurnalistą. 

Byłoby błędem taktycznym i strategicznym, gdybym publicznie wchodził z Kingą w polemiki, ale nie mogę nie zauważyć, że jednak przez siedem lat życia obiady jadłem zawsze w stołówce, poza weekendami. A w weekendy jedliśmy razem w restauracjach – mówił, jednocześnie podkreślając, że nigdy nie szukał żony, która zajmowałaby się jedynie domem – Nie chciałem mieć nigdy żony od obiadów i nakładania kapci, dla której treścią życia byłoby oczekiwanie, aż mąż wróci z pracy. W związku z tym żonami moimi były kobiety silniejszej indywidualności. Uważam, że osoby wybitne.

Słowa publicysty i byłego redaktora naczelnego „Newsweeka” różnią się nieco od perspektywy, którą wiele lat temu przedstawiła Kinga Rusin. Gdy zostałam sama z dziećmi, całkiem dobrze działała moja agencja PR. Robiliśmy imprezy dla firm. Ja tej pracy nie doceniałam, mąż wpoił mi, że to mało ważne... [Ważny był] dom. Żeby było czysto, żeby z obiadem zdążyć i zakupy po drodze, jogurt truskawkowy i kabanosy, bo się skończyły. Więc wprawdzie mam firmę na drugim końcu miasta, ale ja ten obiad wydam, posprzątam, a potem jeszcze raz pojadę dokończyć pracę. A ta praca, taka z doskoku, dawała efekty.

Zobacz także:

Jak swoje małżeństwo sprzed prawie dwóch dekad wspomina natomiast Kinga Rusin? Ja już dawno ten rozdział zamknęłam i gdyby nie media, miałabym naprawdę szansę o nim zapomnieć... Więc korzystając z okazji, apeluję: przejdźmy do następnego rozdziału – powiedziała kilka lat temu w rozmowie z magazynem „Gala”.