Duża część polskiej młodzieży jest zaangażowana w życie społeczne jak dawno nie były inne pokolenia. Młodzi ludzie uczestniczą w strajkach klimatycznych, troszczą się o planetę, jak i o prawa człowieka. Świetnie pokazał to zeszłoroczny powszechny zryw, który uformował się wokół Strajku Kobiet w związku z zaostrzeniem prawa antyaborcyjnego w naszym kraju. Jak się okazuje młodym osobom nie są obojętne losy Ziemi, jak i Polski, tego, w jakiej rzeczywistości przyjdzie im wieść lada moment dorosłe życie. Nie wahają się też wyrażać swoich poglądów politycznych, które mają całkiem jasno sprecyzowane.

Takie postawy nastoletnich osób niestety często spotykają się z niezrozumieniem w szkole. Oczywiście, nie ma się co dziwić, że w obecnej sytuacji politycznej dyrektorki i dyrektorzy mogą bać się o swoje stanowiska, więc oficjalnie nie manifestują swoich poglądów. Czy jednak mają prawo zabraniać tego swoim uczniom i uczennicom? Tłumić w zarodku ich aktywizm?

Wczoraj „Gazeta Wyborcza” i Lewica poinformowały o tym, że młoda lewicowa działaczka, 17-latka z Białegostoku, została usunięta z katolickiego niepublicznego liceum, do którego uczęszczała. Powód? Udział w demonstracji 8 marca 2021 roku, którą współorganizowała Podlaska Młoda Lewica w nawiązaniu do wspomnianej już sytuacji z prawem antyaborcyjnym w naszym kraju, którego zaostrzanie zaczęło się jesienią 2020 roku. Julita, bo tak na imię ma dziewczyna, została wtedy spisana przez policję. Odbyło się to już po zakończeniu manifestacji. Następnie nastolatka została wezwana na przesłuchanie 26 kwietnia. Dzień po nim dyrekcja liceum wezwała ją do szkoły wraz z mamą. Dyrektorka placówki zdecydowała o natychmiastowym usunięciu Julity z listy uczniów i uczennic, argumentując, że dziewczyna złamała szkolne zasady poprzez swoje zaangażowanie w działalność Młodej Lewicy i generalnie progresywne poglądy. 

Z facebookowej strony Wiosny możemy dowiedzieć się też, że dziewczyna z orzeczeniem o niepełnosprawności oraz o specjalnych potrzebach kształcenia na kilka tygodni przed klasyfikacją końcoworoczną musiała na szybko znaleźć nową szkołę. Nie zastosowano wcześniej wobec niej żadnych innych środków wychowawczych, od razu wyciągnięto największe możliwe konsekwencje. Julita nigdy wcześniej nie sprawiała też problemów.

Działaczki i działacze Wiosny podkreślają w swoim wpisie, że szkoła nie zastosowała odpowiednich procedur zanim wyrzuciła 17-latkę ze szkoły. Najpierw powinna odbyć się rada pedagogiczna, zapaść odpowiednia uchwała. Rodzina Julity w związku z całą sytuacją poprosiła o pomoc prawniczkę, która postanowiła złożyć skargę m.in. do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Usunięcie ze szkoły nastąpiło z powodu poglądów reprezentowanych przez uczennicę, co stoi w sprzeczności z Konstytucją RP, Konwencją o Prawach Dziecka, Konwencją o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, Karą Praw Podstawowych UE, gwarantujących wolność poglądów i ich wyrażania – zaznacza mec. Jaczun w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

Jak podaje „Gazeta Wyborcza” 17-latka miała już wcześniej spotykać się w szkole brakiem aprobaty dla swoich poglądów. Problemem było choćby to, że nosiła do szkoły tęczową torbę. Zabroniono jej tego.

Zachowanie dyrekcji szkoły jest wprost skandaliczne! Zamiast wspierać obywatelską aktywność i zainteresowanie życiem publicznym, uczniom próbuje się zamknąć usta, jeśli tylko myślą bardziej na lewo niż oczekuje dyrekcja. Takie zdarzenia nie powinny nigdy mieć miejsca, a szkołom powinno zależeć przede wszystkim na dobru uczniów" - mówi Katarzyna Kotula posłanka na Sejm RP , posłanka Wiosny.