Maciej Stuhr ma na swoim koncie wiele znakomitych ról. Jedna z nich to Paweł Zawadzki w serialu „Belfer”, który właśnie powraca z trzecim sezonem. Przy okazji premiery nowych odcinków popularny aktor opowiedział o emocjach, jakie towarzyszą mu w tym momencie zawodowym i najważniejszej lekcji swojego życia, a także ujawnił, co zmieniłby w polskim systemie edukacji. 

Maciej Stuhr o nowym sezonie serialu „Belfer”

Asia Twaróg: Jako fanka „Belfra” pokuszę się o stwierdzenie, że premiera nowego sezonu to dla widzów niezwykle ekscytująca sprawa. Jestem ciekawa, jak Pan czuje się w momencie, w którym powraca do roli Pawła Zawadzkiego po kilku latach przerwy?

Maciej Stuhr: Z jednej strony czuję ekscytację i cieszę się, że mamy szansę, żeby znowu opowiedzieć widzom fajną historię w nowych odcinkach. Z drugiej – czuję tremę i niepokój, czy uda nam się, czy nie powinie nam się noga, czy sprostamy oczekiwaniom, które są dość spore. To tytuł bardzo bliski mojemu sercu. Sporo zawdzięczam sukcesowi, jaki odniosła jego pierwsza część. Jak zwykle, dokładam wszelkich starań, żeby to miało ręce i nogi, żeby widzowie lubili tego bohatera. 

Czy powrót do roli tak charakterystycznej, lubianej i dobrze zapamiętanej stanowi dla aktora większe wyzwanie niż kreowanie zupełnie nowej postaci?

Tak, ale to fajne wyzwanie. Zazwyczaj, gdy kręci się kolejne sezony, które dzieli rok albo dwa, przechodzi się dość płynnie z pierwszego w drugi. W przypadku tego serialu mieliśmy dłuższą przerwę. Stwierdziłem, że nie będę udawać młodszego niż się jest. To szansa, żeby postarzeć Pawła i pokazać, że jest facetem trochę przeczołganym przez życie. Tym bardziej, że w tym sezonie szczególnie zadbano o płaszczyznę psychologiczną. Nareszcie dowiadujemy się czegoś o tym bohaterze – skąd się wziął, co go ukształtowało, a nawet jaki T-shirt nosił 30 lat temu. 

Ten T-shirt nadal mu pasuje.

To prawda. 

Zobacz także:

Bardzo spodobał mi się ten pomysł, żeby tego bohatera dopowiedzieć. Ten sezon dał mu trochę człowieczeństwa.

W tym serialu towarzyszą Panu młodzi aktorzy, którzy są przyszłością tej branży. Jakie wrażenie na Panu wywarli? Czy ktoś okazał się wyjątkowym odkryciem? Zjawiskiem?

Nowe pokolenie aktorów jest wpisane w ideę tego projektu. Widzowie mogą zobaczyć, co w trawie piszczy, co uważam za wartość dodaną tej produkcji. Ta młodzież została wybrana świetnie. To najlepsze, co dzieje się teraz na rynku aktorskim w Polsce. Bardzo się cieszę, że mogę w tym uczestniczyć. Zwłaszcza, że jestem też wykładowcą, a część aktorów to moi studenci. 

Rola belfra ma dwa wymiary, które przenikają się wzajemnie

Myślę, że Michael Zieliński, czyli serialowy Kacper, to odkrycie. Był moim studentem, więc znam tego gagatka dość dobrze. Pewien rodzaj jego niepokornej duszy sprawi, że będzie miał swoich widzów, fanów, jak również reżyserów, którzy będą chcieli z nim pracować. Ma w sobie coś magnetycznego. Jeśli mądrze poprowadzi swoją karierę, prędko o nim nie zapomnimy. 

Maciej Stuhr o szkolnictwie w Polsce 

W „Belfrze” gra Pan nauczyciela języka polskiego. Gdyby mógł Pan zmienić jedną rzecz w polskim systemie edukacji, co by to było?

Tylko jedną? (śmiech – przyp. red.). Istnieje przedmiot wychowanie do życia w rodzinie. A ja wprowadziłbym wychowanie do życia w internecie. To, co dzieje się w świecie wirtualnym, wydaje mi się niezwykle trudne, przerażające, dziwne, fałszywe, bolesne czy nawet mogące krzywdzić ludzi. Często młodzież i dzieci nie mają narzędzi, dzięki którym mogłyby poradzić sobie z tym, na co trafiają albo czytają o sobie w sieci. Wiem, że budowa pantofelka jest ważna, ale – patrząc realnie – powinniśmy jak najszybciej wziąć za przygotowanie dzieciaków do tego, co czeka je w przestrzeni internetowej. Gdybym mógł zmienić tylko jedną rzecz, to właśnie taką. Choć uważam, że jest ich o wiele więcej. Szkoła jest potrzebna, ale jest również anachroniczna. Gdzieś się zatrzymała, a świat poszedł dalej – jest zupełnie gdzieś indziej. Potrzeba tęgich głów do tego, by zreformować system. Natomiast fajne miejsca w edukacji już są. Mój syn idzie teraz do pierwszej klasy. Zaczyna swoją przygodę. Zaryzykowaliśmy z żoną, znajdując dla niego mniej klasyczną placówkę – w środku lasu. Będzie chodził do szkoły leśnej. 

Oglądając nowy sezon „Belfra”, zauważyłam, że postacie są bardzo zróżnicowane. Uczennice i uczniowie wyróżniają się wyglądem, a także osobowościami. Czy Pana zdaniem szkoła w Polsce wspiera indywidualistki oraz indywidualistów, ideę dorastania czy życia w zgodzie ze sobą?

Nie wiem za bardzo, co dzieje się w polskich szkołach. Jeden z moich synów dopiero zaczyna, drugi uczy się w dość nietypowej, ale fajnej placówce, a córka już dawno skończyła edukację na tym poziomie. Jednak jestem przekonany, że szkoła – szkole nierówna. I że podejścia do tematów z nią związanych też są różne. Gdyby zadała Pani to pytanie ministrowi edukacji, to powiedziałby coś zupełnie innego niż to, co ja chciałbym odpowiedzieć. Ale czasem biorę udział w spotkaniach z młodzieżą i muszę przyznać, że jestem dobrej myśli. Widzę ogromne zmiany na poziomie wizualnym. Zawsze trafiał się jakiś kolorowy ptak. A teraz są prawie same kolorowe ptaki. Z kolei obserwując młodych aktorów, zauważam pewnego rodzaju continuum, widzę siebie sprzed lat. 

Maciej Stuhr o najważniejszej lekcji swojego życia

Dokładny tytuł trzeciego sezonu brzmi „Belfer. Ostatnia lekcja”. Jestem ciekawa, jak brzmi najlepsza albo najważniejsza lekcja Pana dotychczasowego życia?

To temat rzeka. Miałbym ogromny, ogromny kłopot z wymienieniem tylko jednej lekcji, którą dostałem albo dałem. Ale są pewne kwestie związane z moim światopoglądem, moją wiarą w różne rzeczy, w tym w siebie i człowieka, które mało się zmieniają i które staram się przekazywać i moim dzieciom, i moim studentom, i ludziom ogólnie. W piosence „Englishman In New York” mój ukochany Sting śpiewa be yourself no matter what they say. To zdanie towarzyszy mi przez całe życie, właściwie od dzieciństwa. To piękna lekcja, warto się tego trzymać. Zwłaszcza, że czasy, w których żyjemy, są burzliwe i niepewne. 

Spotykamy się z hejtem, z różnymi zagrożeniami. Właśnie dlatego wiedzieć, w co się wierzy, to naprawdę dużo

Czasem tracimy tę pewność. Nie wiemy, co kryje się za be yourself.

Czasem tego szukamy...

Tak. To się też zmienia, np. z wiekiem. Druga część tego zdania jest równie piękna i ważna. No matter what they say... Oczywiście czasem warto słuchać ludzi. Jednak nie powinniśmy zmieniać się tylko dlatego, że ktoś nam to mówi. Ubierać się w jakieś piórka, bo panuje jakaś moda. Trzeba sięgnąć głębiej. 

Moich życiowych lekcji jest o wiele więcej. Jeśli Olga Tokarczuk mówi o czułości, nie sposób przejść obok tego obojętnie – to piękne przesłanie. Tak samo, gdy Marian Turski przekonuje, żeby nie być obojętnym. Prawdopodobnie zebrałby się cały tomik takich mądrości. 

Czy jest coś, czego mogłabym Panu życzyć z okazji premiery nowego sezonu „Belfra”?

Tak, żeby okazał się on sukcesem. To byłyby piękne życzenia. 

--

Nowy sezon serialu „Belfer” z Maciejem Stuhrem w roli głównej będzie można oglądać na kanale CANAL+ PREMIUM, a także w serwisie CANAL+ online. Premiera pierwszego odcinka już 8 września.