Martyna Wojciechowska wstrząśnięta śmiercią 30-latki z Pszczyny

Nie milkną echa po śmierci 30-letniej kobiety, która zmarła w 22 tygodniu ciąży z powodu wstrząsu septycznego oraz zakażenia na skutek przedwczesnego odejścia wód płodowych. Jak poinformowała rodzina zmarłej, pacjentkę można było uratować, ale lekarze wstrzymali się z usunięciem płodu do czasu, aż przestanie bić serce dziecka.

Organizacje walczące o prawa kobiet nie mają wątpliwości: ciężarna z Pszczyny jest ofiarą zaostrzenia prawa antyaborcyjnego w kraju. Przypomnijmy: mimo strajków, które zalały ulice polskich miast po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, zakaz aborcji z powodu nieuleczalnych ciężkich wad płodu obowiązuje od 27 stycznia 2021 roku. 

Sprawa zmarłej wstrząsnęła opinią publiczną w Polsce. W wyrazie sprzeciwu wobec okrutnego prawa odbyły się protesty pod hasłem #AniJednejWięcej, a media społecznościowe zapełniły komentarze osób poruszonych dramatem, który się wydarzył.

Głos zabrała m.in. Martyna Wojciechowska - przypomniała na Instagramie, że zmarła miała męża i córeczkę, którą osierociła. Dziennikarka zauważyła też:

„Zakaz aborcji nie dotyczy tylko kobiet, które nie chcą donosić ciąży, ale też tych, które o dziecku marzą, ale kontynuacja ciąży oznacza dla nich zagrożenie życia lub śmierć. Tak było w tym przypadku”.

Wojciechowska przyznała, że sytuacja w Polsce ją przeraża. Kobiety nie powinny drżeć o to, czy wyjdą żywe ze szpitali. Nie powinny bać się zachodzić w ciążę.

„Boję się o przyszłość nas, wszystkich kobiet w tym kraju, o przyszłość mojej córki, kiedy zdecyduje się na założenie rodziny… Co jeszcze musi się stać, żebyśmy zatrzymali to szaleństwo?!”.

Natalia Broniarczyk o stanie polskiej ginekologii

Po śmierci pacjentki z Pszczyny lekarze przyznają, że od początku bieżącego roku funkcjonują w atmosferze strachu. Nawet jeśli chcą pomóc kobietom, obawiają się konsekwencji prawnych wynikających z zaostrzonego prawa antyaborcyjnego.  Postawę specjalistów skrytykowała Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Drem Teamu.

„Wiele jestem w stanie zrozumieć, ale lęku o lekarzy w aktualnej sytuacji zupełnie pojąć nie mogę. (…) Nie będę kwestionować ich strachu, ale nie będę też się tym strachem zajmować. Sorry, ale ginekolodzy jest to grupa uprzywilejowana, która ma obowiązek zająć się tym burdelem -  nie poprzez jojczenie w mediach, jak im źle i trudno, ale poprzez mówienie: chcę móc robić aborcje, chcę móc naprawdę pracować, a częścią mojej pracy jest robienie aborcji. I nie tylko w tych super trudnych przypadkach ale ZAWSZE wtedy, gdy osoba się do mnie zwróci z taką potrzebą” – zauważa aktywistka w swoich mediach społecznościowych.

Zobacz także:

Broniarczyk bez cienia wątpliwości stwierdza, że ginekologia „w Polsce potrzebuje rewolucji, bo jak na razie jest pełna systemowej przemocy wobec wszystkich osób, które się o ten system ocierają”. Członkini Aborcyjnego Dream Teamu zwraca uwagę na patologie, jakie mają miejsce w gabinetach ginekologicznych w Polsce, i przypomina, że poglądy i wiara nigdy, pod żadnym pozorem nie powinny wpływać na decyzje dotyczące zdrowia i życia pacjentek.

 „I jak jeszcze raz usłyszę, że jakieś media szukają przerażonych lekarzy do artykułu, to chyba nie wytrzymam. Może jednak lepiej poszukać tych nieprzerażonych? Żeby w końcu jakiś ginekolog powiedział odważnie: będę robić te aborcje i chcę je robić, bo to część mojego zawodu. Niech się reszta zainspiruje, nabierze odwagi.  A najlepiej byłoby jednak teraz stworzyć miejsce na nasz strach” – podsumowuje aktywistka.

Federa o bezpiecznej aborcji jako prawie człowieka

Po śmierci pacjentki z Pszczyny oświadczenie wydała także Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny - organizacja pozarządowa działająca na rzecz zdrowia i praw reprodukcyjnych.

„Kobieta zmarła dlatego, że miała nieszczęście zajść w ciążę w Polsce. W kraju leżącym w centrum Europy. W kraju teoretycznie demokratycznym. W kraju, w którym fundamentalizm wygrywa z prawami kobiet” – pisze Federa.

W oświadczeniu czytamy dalej, że choć dramatyczna śmierć 30-latki wywołuje bezbrzeżny smutek, cała sytuacja nie może być zaskoczeniem. Zaostrzenie „i tak nieludzkiej ustawy antyaborcyjnej, która obowiązuje w Polsce od 1993 roku” to przemoc instytucjonalna, zagrażająca rzeczywistości kobiet.  

„Dostępna, bezpieczna i zdekryminalizowana aborcja stanowi jedno z podstawowych praw człowieka, gwarantuje bowiem pełnię możliwości samostanowienia dla ponad połowy populacji” – zauważają członkinie organizacji.

Federa wyjaśnia, że w ciągu ostatniego roku udzieliła pomocy kilkuset osobom w dostępie do darmowej aborcji w Polsce w ramach Narodowego Funduszu Zdrowie. A poza świadczeniem pomocy kobietom sztab prawny organizacji prowadzi szkolenia dla zespołów szpitali i oddziałów ginekologiczno-położniczych.

Na swoim profilu na Instagramie Federacja opublikowała zaś wpis informujący, że tworzy bazę szpitali, lekarzy i lekarek, którzy „przestrzegają prawa, szanują zdrowie kobiet i traktują zawód jak misję”.

„Jeśli jesteś w ciąży i czujesz, że twoje zdrowie lub życie jest zagrożone, dzwoń do nas po pomoc” – pisze organizacja. „Nie pozwolimy, by umarła jeszcze jakaś osoba tylko dlatego, że zaszła w ciążę w tym kraju”.

Zakaz aborcji w Polsce – gdzie szukać pomocy?

Jakie możliwości mają kobiety, które nie chcą urodzić dziecka ze stwierdzonymi wadami letalnymi?

Przede wszystkim mogą skontaktować się z  Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (tel. 663 107 939), która wspiera pacjentki w uzyskaniu aborcji w polskich szpitalach. Ponadto można:

  • wyjechać do kliniki aborcyjnej za granicą; pomaga w tym (także finansowo) Aborcja Bez Granic: tel. 22 29 22 597;
  • zgłosić do organizacji Women on Web i poprosić o bezpłatny zestaw poronny do domowej aborcji farmakologicznej;
  • wyjechać do jednego z krajów Unii Europejskiej z kartą EKUZ i dokonać tam aborcji z powodu zagrożenia życia i zdrowia, która zostanie zrefundowana przez polski Narodowy Fundusz Zdrowia.