W sieci zawrzało kilka dni za sprawą Basi, czyli @basnictvi, która opublikowała na swoim IG setki historii oszukanych, wyzyskiwanych, gnębionych pracowników polskich firm. Zaczynając od modnych i często niewielkich, ale prężnie rozwijających się odzieżówek po znane i uwielbiane przez tłumy restauracje i kawiarnie. W tej całej burzy, tłumaczeniach właścicieli, relacjach poszkodowanych i kolejnych doniesieniach o nieetycznych praktykach w różnych branżach, abstrahując już od prawa pracy i zwykłych przepisów, nadal zachodzę w głowę, jak do cholery – tak po ludzku – można traktować ludzi.

Branża gastro to naprawdę trudna sprawa i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że żadna praca nie nauczyła mnie takiej pokory, kontaktu z drugim człowiekiem i fizycznej wytrzymałości. Co prawda miałam chyba ogromne szczęście, bo te doświadczenia zbierałam za granicą, a nie w Polsce. Gastro w moim rodzimym kraju kojarzy się jedynie z głodowymi stawkami, harówą, brakiem umowy o prace i zerową stabilizacją. Niestety, ostatnie wydarzenia pokazały, że jeszcze daleka droga do jakiejkolwiek normalności w polskiej gastronomii. Nie chcę uogólniać, bo z pewnością jest masa miejsc, gdzie szanuje się pracowników/pracownice i ich prawa.

Niestety,  śledząc posty @basnictvi, przecierałam oczy ze zdumienia. Bo, jak jeszcze jestem w stanie zrozumieć, że ze względu na pandemię restauratorzy i restauratorki byli zmuszeni do redukcji liczby pracowników czy obniżenia stawek (niestety mało jest branż, które nie ucierpiały w ostatnim roku), tak w głowie mi się nie mieści poniżanie, wykorzystywanie, obrażanie, no po prostu znęcanie się nad ludźmi. I to jeszcze osobami, które odwalają kawał roboty i utrzymują działalność gospodarczą jednego geniusza biznesu z drugim. Moim absolutnym numerem jeden w tej konkurencji jest znana i uwielbiana knajpa na Saskiej Kępie, gdzie oprócz całego wachlarza absurdów, czystego chamstwa i podłości w stosunku do pracowników oszukiwano również klientów - wegan. Po szczegóły zapraszam na Instagram Basi, gdzie jeden z byłych pracowników opisuje przypadki używania dodatków z owocami morza lub rybą. W wegańskiej knajpie.

W przesłanych do aktywistki wiadomościach bardzo często powtarzał się też wątek tego, w jaki sposób właściciele restauracji wykorzystują pracowników zza granicy. Jest to już kolejny poziom podłości i okrucieństwa, żeby traktować ludzi jak istoty drugiej kategorii tylko dlatego, że nie mówią po polsku i nie znają swoich praw. Historie o osobach ze wschodu, często uzależnionych od jednego pracodawcy, mających skrajnie niepewne sytuacje, brak perspektyw, którzy są zdani na łaskę bądź nie łaskę szefa lub szefowej, naprawdę porażają.

Zdaję sobie sprawę z tego, że każde zdarzenie może być widziane, a przede wszystkim odbierane na płaszczyźnie emocjonalnej, semantycznej, jak i czysto fizycznej w zupełnie różny sposób przez każdą osobę biorącą udział w zajściu. Niestety mam dziwne przeczucie, że w tych setkach opowiedzianych i udostępnionych historii oraz pewnie tysiącach kolejnych, które dopiero ujrzą światło dzienne, jest więcej niż ziarenko prawdy. Jasne – można by powiedzieć, że łatwo jest rzucać oskarżeniami anonimowo i że nie ma twardych dowodów na opisane akty niesprawiedliwości. Ale już samo to, że pracodawcy migają się od podpisywania umów - co jest niestety nagminną praktyką nie tylko w branży gastronomicznej - jest formą oszustwa i łamaniem prawa. Niewypłacanie pensji, wymuszanie nadgodzin i niepłacenie za nie, a do tego oczekiwanie, że pracownik będzie na każde zawołanie pracodawcy – chyba nie ma osoby w Polsce, który by się nie spotkała choć raz z jedyną z wymienionych praktyk.

Jeśli chodzi o polską branżę fashion, to niby byłam zaskoczona niektórymi doniesieniami, ale koniec końców byłam zdziwiona najbardziej tym swoim zaskoczeniem. Niestety pogłoski o niektórych polskich markach i ich nieetycznych praktykach krążyły „po mieście” od dawna. W tym wszystkim niesamowicie boli mnie to, że te młode biznesy modowe, które kreują się na transparentne, etyczne, nowoczesne, otwarte etc. wcale takie nie są. Oczywiście, tak samo jak w branży gastro – niektóre sytuacje opisane w relacjach instagramowych mogą być wyolbrzymione, czy wręcz zmyślone. To również nie fair w stosunku do pracodawców i nie powinno mieć miejsca. Natomiast ciężko mi uwierzyć, że nagle wszyscy się zmówili, a następnie dokonali zmasowanego ataku na kilka marek, które w ostatnich latach zaskarbiły sobie szczerą miłość klientek klientów.

Prawda jest taka, że w pracy spędzamy większość swojego czasu. Miejsca pracy, stanowiska czy firmy, w których jesteśmy zatrudniani naprawdę nie powinny nas definiować. Niestety wciąż to, co osiągnęliśmy lub wręcz przeciwnie – to, co nam się nie udało w sferze zawodowej - ma ogromny wpływ na sposób, w jak postrzegamy siebie samych i gdzie umiejscawiamy swoją osobę w kontekście relacji społecznych. Praca to miejsce, które powinno sprzyjać wykorzystywaniu i ciągłemu rozwojowi kompetencji, a prowadzone projekty i relacje z innymi powinny w zdrowy sposób napędzać do działania. To miejsce, gdzie jest przestrzeń do nauki, podejmowania ryzyka, ale też uczenia się na błędach. Pracownik powinien mieć zapewniony komfort, że w razie napotkania problemu może liczyć na rozmowę i wsparcie całego zespołu oraz szefostwa. Relacja z pracodawcą powinna być zbudowana na obustronnym zaufaniu, a przede wszystkim na szacunku, bo w takiej atmosferze nawet krytyka (konstruktywna!) ma szanse zostać w odpowiedni sposób przyjęta, zrozumiana i wykorzystana do zmiany.

Zobacz także:

Pracownik, który ma poczucie zrozumienia, szacunku dla swojej pracy oraz zaufanie do pracodawcy będzie otwarty na wymianę wiedzy i doświadczeń. Przecież to pracownicy i pracowniczki przede wszystkim niższego szczebla są najbliżej klienta, czy/lub produktu i bardzo często mają świetne pomysły zrodzone z własnego doświadczenia dzięki pracy na „żywym organizmie”. Dlatego mobbing wobec podwładnych to jedno z podlejszych zachowań. W Kodeksie Pracy znajdziemy taką jego definicje:

Art. 94(3) § 2

Mobbing oznacza działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników.

Powiem szczerze, że absolutnie nie żal mi będzie właścicieli/właścicielek firm, którzy stracą klientki i klientów przez to, jak traktują pracowników i pracownice. Szacunek jest absolutną podstawą w każdej relacji. Rozumiem, że wszystko działa w dwie strony, czasami pracownicy sami zachowują się w sposób nieodpowiedni, nieelegancki, czy wręcz nieprofesjonalny. Ale w takim przypadku potrzebna jest rozmowa i wyjaśnienie sytuacji w takiej atmosferze, aby obie strony miały poczucie bezpieczeństwa. Jasne komunikaty, otwartość i zaufanie. Tylko tyle i aż tyle. Nigdzie nie może być miejsca na gnębienie, wyżywanie się, nieuzasadnioną kontrolę, przekraczanie granic, czy wręcz karanie. Odniesienie sukcesu w jakiejkolwiek branży to nie są tylko rosnące cyferki i pieniądze na koncie. Niesamowicie ważny jest sposób, w jaki firma się komunikuje, ale jak widać jeszcze ważniejsze jest to, jak o firmie mówi się na zewnątrz i jak jest ona odbierana. To szeregowi pracownicy i pracownice tworzą miejsce pracy i są wizytówką firmy. Ludzie zastraszani, którzy nie wierzą, że ich słowa zostaną odpowiednio odebrane, którzy chodzą do pracy w stresie wynikającym z atmosfery w niej panującej, nie będą produktywni, nie będą angażować się w pełni, będą mieć minimalną energię do pracy. Mogą też chorować, bo stała ekspozycja na stres zawsze odbija się na zdrowiu psychicznym, jak i fizycznym. Stąd moje pytanie, jak okropnym trzeba być człowiekiem, żeby ludzi, którzy pracują na twój sukces traktować źle, nie okazywać im należytego szacunku i nie zapewniać im komfortu pracy. Jak można - w większości młodym ludziom na początku ich karier - odbierać poczucie bezpieczeństwa i wiary w swoją przyszłość?

Obawiam się tylko, że żadne konsekwencje w stosunku do właścicieli tych firm nie zostaną wyciągnięte. Patrząc na podobne wydarzenia z przeszłości, mam poczucie, że dla marek, które tym razem znalazły się w ogniu krytyki, to raczej jest to chwilowy kryzys w social media. A może się jednak mylę? Mam szczerą nadzieję, że tak i że nauczyliśmy się i nauczyłyśmy przez ostatnie lata, jak ta wałkowana do granic możliwości transparentność i etyczność są istotne nie tylko na etapie produkcji nowej kolekcji, ale przede wszystkim w stosunku pracodawca – pracownik – klient. Podejście pracodawcy do pracowników jest lustrem, w którym widać podejście do biznesu, jak i nas – konsumentów.