Podejście do makijażu nie musi być czarno-białe. Nie jest wcale tak, że musimy decydować się na full make-up lub jego całkowity brak. Wysnucie takich wniosków zajęło mi sporo czasu, ale w końcu i w makijażu zaczęłam sama dyktować warunki. Kilka lat temu wyjście z domu bez nałożenia na twarz podkładu, aplikacji pudru i tuszowania rzęs było dla mnie nie do pomyślenia. W którymś jednak momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nakładam te wszystkie kosmetyki, bo mam poczucie, że tak powinnam robić. W końcu wszystkie moje koleżanki to robią, więc jest to tak samo oczywiste jak sięgnięcie po szczotkę do włosów. Wtedy przestałam się malować w ogóle. Postawiłam na dobrą pielęgnację i wiedziałam, że przy mojej mało wymagającej cerze dobry krem nawilżający w zupełności wystarczy. W tym roku zaczęłam odkrywać makijaż na nowo. Tym razem już nie dlatego, że czułam się w obowiązku, żeby go wykonać. Po prostu chciałam to zrobić. Początkowo zaczęłam od całego szeregu kosmetyków, które nakładałam jeden po drugim. Okazało się jednak, że zupełnie się od tego odzwyczaiłam i szybko zaczęło mi to bardziej dokuczać, niż dawać przyjemność. Z tego powodu zaczęłam szukać złotego środka. I udało mi się go znaleźć. Kiedy nie mam ochoty na pełny makijaż, to stawiam na pojedyncze kosmetyki, które momentalnie są w stanie ożywić moją bardzo bladą skórę. Wśród ulubieńców mocną pozycję zajmuje koloryzujący balsam do powiek i policzków Oio Lab Melting Blush. Wystarczy 5 sekund, żeby z jego pomocą mój policzek się zarumienił i taki już pozostał.

Oio Lab Melting Blush – Opis

Balsam do powiek i policzków Oio Lab Melting Blush idealnie wpisuje się jeden z głównych trendów beauty w ostatnim czasie. Łączy bowiem w sobie kosmetyk do pielęgnacji i makijażu. Jego formuła zawiera nie tylko mineralne pigmenty, ale również szereg składników, które dbają o długotrwały efekt upiększający cerę. Ten wielofunkcyjny balsam wzbogacony został w ekologiczny ekstrakt z drzewa korkowego, stabilną witaminę C, a także wiele innych.

 

 

Czego dokładnie można spodziewać się po tych składnikach? Ekstrakt z kory dębu korkowego łagodzi podrażnienia, zmniejsza zaczerwienienia i jednocześnie zapewnia ochronę antyoksydacyjną. Jego obecność sprawia, że balsam świetnie sprawdzi się nawet przy skórze wrażliwej i reaktywnej. Witamina C (Ascorbyl Tetraisopalmitate) rozświetla, stymuluje syntezę kolagenu i wyrównuje koloryt skóry. Jest także silnym przeciwutleniaczem. Połączenie glicerydów oliwnych i hialuronianu sodu odpowiada za odpowiedni poziom nawilżenia i wspiera procesy regeneracji. Woski kwiatowe, a także żywice roślinne odpowiedzialne za kremową formułę kosmetyku zostały pozyskane z jojoba, mimozy, borówki, słonecznika oraz żywicy drzewa Shorea Robusta, co tylko daje podwójnie naturalny efekt (balsam jest taki zarówno za sprawą składu, jak i efektu końcowego). Ich obecność przekłada się na zapewnienie uczucie komfortu, miękkości i nawilżenia skóry. Wspomniane surowce poprawiają też odczucie sensoryczne nadając kosmetykowi jedwabiście kremową konsystencję. Swój wpływ na odczucia podczas używania mają także estry z nasion ostropestu plamistego. Skwalan otrzymywany z trzciny cukrowej odżywia i wspiera naturalną barierę hydrolipidową. Wszystko po to, żeby kosmetyk oprócz natychmiastowego efektu odżywczego koloru zapewniał jeszcze bardziej długoterminowe korzyści. Kompleks Soft Focus w naturalny sposób rozprasza światło i niweluje widoczność niedoskonałości skóry twarzy. Po prostu naturalny efekt i intensywna pielęgnacja w jednym.

 

 

Zobacz także:

Oio Lab Melting Blush – Recenzja

Pielęgnacja jest u mnie na pierwszym miejscu, a moja bardzo sucha skóra nie pozwala mi o tym zapomnieć. Kiedy już sięgam po kolorówkę oczekuję od niej dużo więcej niż tylko ładnego efektu wizualnego. Kluczowy jest fakt, czy polubi się z moją skórą i nie będzie jej szkodzić. Bez żalu rezygnuję z podkładu i pudru, ale patrząc na moją bardzo bladą twarz czuję pewien niedosyt. Złotym środkiem w takiej sytuacji, kiedy nie chcę się bawić w mocny make-up i nie chcę też stawiać wyłącznie na krem SPF, jest balsam koloryzujący do powiek i policzków Oio Lab Melting Blush w wersji Future Glow. Jego aplikacja jest błyskawiczna. Na oba policzki to dosłownie 10 sekund. Kosmetyk nakładam palcami. Jego niezwykle przyjemna i kremowa konsystencja pod wpływem ich ciepła dosłownie rozpływa się po policzkach i stapia się ze skórą w taki sposób, jakbym miała zupełnie naturalne rumieńce. Podobnie jest zresztą w przypadku powiek. Wystarczy moment, żeby nadać im subtelnego koloru. Do tego niezwykle kremowa formuła nie osadza się w zagłębieniach i zmarszczkach, co tylko potęguje wrażenie, że w ogóle nic nie nałożyłam na twarz, a wszystko jest zasługą samej natury. Ogromnym plusem, zwłaszcza w przypadku aplikacji blisko oka, jest bezzapachowa formuła, która w żaden sposób nie podrażnia. Pomimo że lubię pachnące kosmetyki, to jednak w bliskimi otoczeniu oka wywołują u mnie łzawienie i zazwyczaj na tym nasza znajomość się kończy. Tu mogłabym wtedy ograniczyć się do policzków, ale na szczęście nie muszę iść na żadne kompromisy. Pomimo że opakowanie nie jest duże, to potrzebna jest naprawdę niewielka ilość kosmetyku, żeby wymalować sobie rumieńce, więc z pewnością wystarczy na długo.

Oio Lab Melting Blush – Opinie

Moja opinia jest subiektywna, a hity w oczach jednej osoby w ocenie innych mogą wcale nimi nie być. Z tego powodu zawsze staram się konfrontować moje doświadczeniami z odczuciami innych użytkowniczek, które wypróbowały dany kosmetyk i zechciały podzielić się swoimi wrażeniami. Na szczęście na temat koloryzujących balsamów do powiek i policzków Oio Lab Melting Blush również są dostępne recenzje, które budują obraz tego, czego można się po nich spodziewać. W tym przypadku nie tylko ja przyznałam mu 5/5 gwiazdek. Inne użytkowniczki także to zrobiły, a do tego jeszcze podzieliły się swoimi doświadczeniami. Co dokładnie napisały o kosmetyku polskiej marki?

Jestem zachwycona tym koloryzującym balsamem. Kupiłam go przed wyjazdem na urlop. Sprawdza się rewelacyjnie. Daje piękny efekt podkreślenia i uwydatnienia na policzkach. Na powiekach cudownie współgra z kolorem oczu, a skład i konsystencja zapewnia odczuwalną pielęgnację – napisała Ewa.

Produkt nie ma wad, jest świetny. Na policzkach efekt skóry muśniętej słońcem, zdrowo wyglądającej cery, na powiekach pięknie komponuje się z kolorem oczu, wygląda naturalnie. Po prostu cudo. Mega wydajny. Pozostaje na stałe w kosmetyczce – opisała swoje wrażenia z balsamem koloryzującym Oio Lab Aleksandra.

Kocham takie produkty! Kremowe formuły róży to moje ulubione. Cera wygląda lekko, świeżo i naturalnie. Cudo! – skomentowała Magdalena

Wspaniały produkt, szczególnie do suchej skóry, nie wysusza, pięknie ożywia i długo się utrzymuje. Polecam! – napisała Jola, która przekazała cenną informację posiadaczkom suchej skóry.