Monika Horna-Cieślak działa na rzecz dzieci od czternastego roku życia. Ma w sobie młodzieńczy bunt, ale też młodzieńczy luz. Chętnie rozmawia na komunikatorach, przyznaje się do korzystania z pomocy psychologicznej, jest świadoma wyzwań związanych z młodzieżą LGBTQ+. Nie chce „piastować urzędu”. Chce rozkręcać rewolucję. I zrobi to ramię w ramię z młodymi. W tej rozmowie towarzyszy jej Jan Gawroński, aktywista w spektrum autyzmu, który dorobkiem mógłby obdzielić tuzin dorosłych. Samorzecznik i społecznik z Fundacji Autism Team, wygadany i zadziorny. Z Rzeczniczką łączy ich wielki apetyt na zmianę.

Janek, jak to się stało, że trafiłeś pod skrzydła przyszłej Rzeczniczki Praw Dziecka?

Monika Horna-Cieślak: Raczej ja pod skrzydła Janka.

Janek Gawroński: Tak, Monika sama zwróciła się do mnie.

Monika Horna-Cieślak: Janka zobaczyłam pierwszy raz na wieczorze autorskim książki Justyny Sucheckiej „Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze”. Przyjechał wtedy z całą ekipą, całym autokarem z fundacją Autism Team. Byłam wzruszona i zafascynowana tym, jaką ci młodzi mieli w sobie pasję, miłość do drugiego człowieka, ciekawość świata. Potem, gdy po tragicznej śmierci Kamilka z Częstochowy, przygotowywałam ustawę, która miała zwiększyć ochronę dzieci przed przemocą, nawiązałam kontakt z Jankiem. Poprosiłam go, by wsparł tę inicjatywę, by był głosem młodych, którzy mówią: „Tak, ta ustawa jest nam potrzebna”. Janek się zgodził i później robiliśmy wiele wartościowych rzeczy razem, między innymi konferencję z UNICEFEM w sejmie.

W takim razie zdradźcie, jakie macie plany na tę nadchodzącą kadencję?

Monika Horna-Cieślak: Będziemy robić hałas w zakresie walki o prawa dzieci. Zorganizujemy różne aktywności: festiwal pasji, konkurs nauczyciela roku oczami osób młodych, pierwszy w Polsce kongres praw dzieci, młodzieży i osób młodych. Wydarzenie, na którym ekspertami będą osoby młode. Do tej pory takie inicjatywy były podnoszone tylko przez NGO-sy, my chcemy nadać temu rangę państwową. Do tego założymy Akademię Osób Młodych. Spotkania, na które będą zapraszane inspirujące postaci ze świata np. mediów, nauki, sztuki. Chcemy poszerzać wiedzę o zasadach funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego, tłumaczyć, jak założyć fundację, stowarzyszenie, zorganizować protest.

Zobacz także:

Przy Rzeczniku będzie funkcjonować rada osób młodych – silny organ doradczy w zakresie podejmowanych inicjatyw. Głos młodych musi być bardzo głośno słyszalny. Mój priorytet to działania na rzecz neuroróżnorodności i zdrowia psychicznego. Zorganizujemy szkolenia, zarówno dla młodych, jak i dla dorosłych: a także, gdzie się zwrócić o pomoc, jak reagować, gdy ktoś sygnalizuje gorsze samopoczucie. No i bezpieczeństwo młodych w Internecie. Pamiętamy o Pandora Gate, chcemy uczulać, kogo możemy spotkać w sieci i co powinno nas zaniepokoić. Poza tym edukacja: dzieci muszą dobrze czuć się w szkole, znać swoje prawa, wiedzieć, kiedy są łamane. To tak w mocno telegraficznym skrócie. 

Dla mnie bardzo ważne są działania na rzecz osób w spektrum autyzmu, z niepełnosprawnościami sprzężonymi. Na pewno będę też wspierać rzeczniczkę  w kwestiach strukturalnych. Powołanie Moniki na urząd Rzecznika jest czymś wyjątkowym, ma znaczenie historyczne. W końcu młodzi będą mieli przedstawiciela, który nie tylko ich słucha, ale także oddaje im głos – mówi Jan Gawroński.

 
Słyszałam Janku, że zamierzasz walczyć o zniesienie punktowych ocen z zachowania i zastąpienia ich oceną opisową dla klas 4-8 szkół podstawowych.
 
Monika Horna-Cieślak: Powiem więcej, my chcemy tworzyć prawo. Stworzyliśmy już wraz z młodymi m.in. z Nastoletniego Azylu, projekt ustawy dotyczący dostępu do psychologa dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Czasem jest tak, że młodzi źle się czują i mówią rodzicom, że chcieliby skorzystać z pomocy psychologa. Ci odpowiadają, że np.: „Nie jesteś wariatem”, „Coś sobie wymyśliłeś”. Teraz taka zgoda rodzica jest wymagana.

Projekt zakłada, że dziecko może samodzielnie skorzystać z pomocy, ale jeśli jego sytuacja jest zła, psycholog informuje rodzinę. Chcemy włączać bliskich w system pomocy dziecku, dążymy do stworzenia mu dobrych warunków do zdrowienia także w domu.  Ja jako adwokatka tworzę prawo, więc mam swoje ramy myślenia i wielokrotnie mówiłam młodym, że to się chyba nie uda, że to będzie niezgodne z zasadami prawnymi. Poddawałam się, ale młodzi mnie mobilizowali. Mówili, że sprawa jest ważna, że na pewno znajdę jakiś sposób. Dzięki  ich młodzieńczemu uporowi ten projekt powstał, ma prawne uzasadnienie. Powiedzieliśmy „a”, ale teraz chcemy powiedzieć „b” i doprowadzić do tego, żeby ten projekt  stał się obowiązującym prawem. 

Pani sama otwarcie mówi, że korzystała z pomocy psychologa. Dlaczego?

Monika Horna-Cieślak: Bo chciałabym odczarować korzystanie z pomocy psychologicznej jako słabości, czy powodu do wstydu.

Jestem po terapii. Zwróciłam się o pomoc, bo przez lata, jako adwokatka zajmowałam się bardzo trudnymi sprawami przemocy wobec dzieci, w tym przemocy seksualnej. Miałam świadomość, że żeby dobrze pomagać, sama muszę być w dobrej formie i zrozumieć, jakie emocje odczuwam, jak reaguję, jak się zachowuję w trudnych sytuacjach. Do tego bardzo dbam o swoje ciało. Wiem, że ono też kumuluje i zapamiętuje emocje. Stosuję techniki relaksacyjne, chodzę na masaże, staram się działać holistycznie.

Jan Gawroński: Podejmowałem różne działania w tym kierunku, między innymi w dorocznej kampanii społecznej „Szkoła przyjazna dla autyzmu”, która w tym roku była objęta patronatem Rzecznika Praw Obywatelskich i Prezydenta Miasta Łodzi, Hanny Zdanowskiej. Problem przemocy rówieśniczej jest dla mnie bardzo ważny i będę z nim walczył, dopóki całkowicie nie zmienimy społecznej świadomości. Newralgiczna jest też moderacja problemów przez nauczycieli. Dochodzi do przypadków, że ofiara jest uznawana za winną, a sprawca za ofiarę. Chcę też mówić głośno o potrzebie zatrzymania procederu tzw. Holdingu, czyli nieuczciwej terapii siłowego przytrzymania osób w spektrum autyzmu. W praktyce wygląda to tak, że w szkole rodzicowi podtyka się papierek o wyrażeniu zgody na siłowe przytrzymanie dziecka, które wykazuje rzekome działania agresywne. To nic innego, jak jawna, systemowa przemoc wobec osób w spektrum autyzmu.

Monika Horna-Cieślak: Jeszcze  uzupełnię, że powołamy silny dział edukacji i szkoleń, gdzie będziemy mieli dużą ofertę skierowaną do osób młodych: „Jak rozwiązywać konflikty”, „Jak ze sobą rozmawiać”. Będę też postulowała u przyszłego ministra edukacji o wprowadzenie dodatkowych zajęć z różnorodności, bo konflikty często wynikają z niezrozumienia czyjejś inności. Myślimy też o kampanii antyhejtowej, bo trzeba pamiętać, że przemoc rówieśnicza ma miejsce nie tylko w szkole, ale też w Internecie. Bardzo ważne jest edukowanie rodziców: co zrobić, do kogo się zwrócić, gdy dziecko mówi, że padło ofiara przemocy rówieśniczej.

A co z edukacją seksualną? Widzi pani potrzebę rozmowy na ten temat z przyszłym ministrem edukacji?

Monika Horna-Cieślak: Jestem zwolenniczką edukacji seksualnej z uwzględnieniem zdania rodziców. Musimy pokazywać osobom młodym, jakie kontakty seksualne są złe, gdzie, i w jaki sposób stawiać granice. Mówię o tym, bo prowadziłam wiele spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego dzieci. Pamiętam rozmowę z czternastolatką, która była wykorzystywana seksualnie przez ojczyma od szóstego roku życia. Bardzo długo nie zdawała sobie sprawy, że jest osobą pokrzywdzoną. Pamiętajmy o tym, że dziecko na początku czerpie wiedzę o sobie, swoim ciele, o świecie, z najbliższego otoczenia. Nawet jeśli instynktownie czuje, że bliski wyrządza mu krzywdę, to nie wie, czy normy zostały przekroczone.

Mówi pani o działaniach na rzecz różnorodności, inkluzywności i ochrony dzieci przed przemocą. Jak pani reagowała na wypowiedzi urzędującego Rzecznika o flagach „LGBTQ+” jako o tęczowych szmatach, czy o tym, że klaps to nie jest przemoc?

Monika Horna-Cieślak: To była dla mnie trudne, jako dla człowieka, ale też jako dla osoby, która dużo pracuje z młodymi. Wielokrotnie reprezentowałam dzieci, u których zaczynało się od klapsa, a kończyło na tragediach.

W mojej kancelarii udzielałam też wsparcia młodzieży LGBTQ+. To piękni, wartościowi ludzie. Było mi wstyd i czułam ogromną złość,  że dorośli mówią takie rzeczy. To na nas spoczywa przecież obowiązek budowania w młodych poczucia własnej wartości. Musimy im dawać komunikaty: „Jesteś piękny”, „Jesteś ważny, bez względu na płeć, orientację, kolor skory, czy neuroatypowość”. 

Skąd u pani taka wrażliwość na sprawy młodzieży?

Monika Horna-Cieślak: Zaczęło się, gdy miałam czternaście lat. Oglądałam „Rozmowy w toku” Ewy Drzyzgi. W programie chyba pierwszy raz poruszano temat przemocy wobec dzieci, przemocy domowej, łamano wielkie społeczne tabu. Pamiętam uczucie niedowierzania, że rodzice są w stanie skrzywdzić, a nawet zabić własne dziecko. Odczuwałam dysonans poznawczy, bo sama pochodzę z bardzo ciepłego, wspierającego domu. Narósł we mnie bunt, który pulsuje do dziś. Zaangażowałam się aktywistyczne w pomoc dzieciom. A potem, gdy miałam dziewiętnaście lat, wystartowałam w Ogólnopolskiej Olimpiadzie o Prawach Człowieka. Czytałam akademickie podręczniki i zafascynowałam się możliwościami prawnymi reagowania na przemoc wobec dzieci. Więc przed dwudziestką wiedziałam już, co chce robić w życiu – połączyć prawo z pomaganiem dzieciom.

Janek, ty masz w sobie ten sam bunt i ogień. Kiedy zacząłeś swoją działalność aktywistyczną?

Jan Gawroński: W wieku dwunastu lat. Pierwsza sprawa, którą się zająłem, dotyczyła mamy dorosłego chłopaka w spektrum autyzmu i niepełnosprawnościami sprzężonymi. Nie mogła skorzystać ze zniżki na przejazd, więc napisałem list do głównych przewoźników, by zajęli stanowisko. PKP odpisało z przeprosinami, że na ich stronie była usterka, która uniemożliwiła naliczenie zniżki. Kolejną sprawą, którą się zająłem, była interwencja u Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego w sprawie zdefiniowania w jednym z podręczników spektrum autyzmu, jako choroby psychicznej objawiającej się brakiem kontaktu z otoczeniem, co było absolutną nieprawdą. Z tego miejsca chcę podziękować byłemu Rzecznikowi Praw Dziecka, panu Markowi Michalakowi, że się za mną wstawił. Wydawnictwo opracowało nową definicję i dzieci już się uczą z poprawionego podręcznika. 

Jak zareagowałeś na informację, że pani Monika będzie rzeczniczką praw dziecka?

Jan Gawroński: To było dwa albo trzy tygodnie temu w czwartek. Skończyłem późno lekcje, bo o czwartej. Dostałem telefon od Moniki, że jest rekomendowana na urząd Rzecznika Praw Dziecka. Postanowiliśmy, jako Autism Team, wraz z inicjatywą Nastoletni Azyl i Przyszłość Młodych, stworzyć petycję do posłów i posłanek nowo powołanego sejmu, wspierającą kandydaturę Moniki. Mimo tych ferworów, tej gorącej atmosfery politycznej, rzecznik został wybrany ponad podziałami. To była ważna chwila, zwieńczenie wielu godzin pracy społecznej. Teraz Monika dopełniła już wszystkich formalności, czekamy tylko na zaprzysiężenie.

Monika Horna-Cieślak: Kiedy ja tę całą procedurę formalną przechodziłam, zawsze były ze mną osoby młode. Na komisji w sejmie głos zabrała np. osoba z fundacji Autism Team, to było symboliczne i wzruszające. Od samego początku idziemy tą drogą razem. Młodzi wyraźnie zaznaczają: „My tu jesteśmy. Będziemy pukać do waszych gabinetów, będziemy wam patrzeć na ręce, nie możecie nas bagatelizować”.

Jan Gawroński: Nie mogę się doczekać dalszej współpracy z Moniką. Rozkręcimy ten urząd, naprawimy wszystkie szkody i wizerunek. Zrobimy prawdziwą rewolucję.