Mit 1: Ubrania wyprodukowane w krajach pierwszego świata, np. w USA albo w Wielkiej Brytanii, są etyczne

Mit obala Agnieszka Oleksyn-Wajda, radczyni prawna, dyrektorka Instytutu Zrównoważonego Rozwoju u Środowiska Uczelni Łazarskiego, współkierowniczka studiów podyplomowych Prawo i zarządzanie w sektorze mody na Uczelni Łazarskiego.

Produkcja w Europie nie jest gwarancją, że ubranie zostało wytworzone etycznie, tj. w pełni odpowiedzialnie społecznie i środowiskowo. Jeśli konsument również pochodzi z Europy, łańcuch dostaw zostaje w takim przypadku skrócony, a tym samym – ograniczone są ślad środowiskowy i emisje gazów cieplarnianych.

Sam jednak fakt produkcji w Europie nie daje nam pewności, że warunki pracy były właściwe, podwykonawcy kierowali się kodeksami etyki, a zanieczyszczenie środowiska zostało zredukowane do minimum. To właśnie te elementy stanowią składowe oceny etyczności produkcji.

Obecnie brak jest instrumentu, który gwarantowałby konsumentowi pełną transparentność produkcji, tj. przez kogo, gdzie, przy użyciu jakich substancji chemicznych, jakiej ilości wody zostało wykonane ubranie oraz czy i jakie są możliwości jego recyklingu. Ponadto brakuje jednolitych wytycznych w porządkach prawnych, istnieje wiele różnych certyfikatów ekologicznych (nie wszystkie są rzetelne), a łańcuchy dostaw w sektorze mody są skomplikowane i zglobalizowane. Przez to informacje o produkcji ubrania są nieprzejrzyste.

Instrument weryfikacji tych danych zaproponowała Komisja Europejska w ogłoszonej w marcu 2022 roku strategii na rzecz zrównoważonego sektora mody. Jednym z jej postulatów jest bowiem wprowadzenie cyfrowych paszportów produktów, w ramach których zgromadzone i udostępnione zostaną informacje o produkcie i jego wpływie na środowisko. Będzie to dokument, który pokaże konsumentowi podróż towaru. Rozwiązanie to wydaje się gwarancją przejrzystości informacji, ułatwiającą nam świadome podejmowanie decyzji zakupowych. Dzięki zaproponowanemu rozwiązaniu na poziomie unijnym zostanie wyeliminowana rozbieżność regulacji w poszczególnych państwach członkowskich w zakresie komunikacji istotnych informacji o procesie produkcyjnym.

fot. Andrew Aitchison / Getty Images

Mit 2: Nic na to nie poradzę, że pracownicy fabryk tak mało zarabiają. Przecież to nie moja sprawa

Mit obala Anna Pięta, aktywistka społeczna i ekologiczna, ekspertka od zrównoważenia m.in. w modzie i autorka podcastu „MUDA Talks”. Działa w kolektywie WSCHÓD na rzecz sprawiedliwej transformacji energetycznej.

Zobacz także:

Rozumiem, że każdy w pośpiechu wpada do sklepu po nowy ciuch i mało kogo obchodzi, kto jak niską cenę za niego zapłacił. Zgadzam się również z tym, że to głównie producenci i marki powinny odpowiadać za warunki pracy. ALE! Jeśli w tych samych fabrykach zatrudniony byłby ktoś z naszej rodziny, pewnie bardziej zatroszczylibyśmy się o warunki, w jakich pracuje. T-shirt za 30 złotych wyprodukowany z poszanowaniem praw człowieka? To niemożliwe. Sama produkcja to koszt 20–60 groszy, a największy wydatek to reklama i marketing marki. Jak w tej kwocie ma się jeszcze zmieścić godziwe wynagrodzenie dla podwykonawcy?

Co więcej, marki nie chcą produkować lokalnie, bo przyzwyczaiły nas do modelu szybkich, tanich ciuchów sprzedawanych masowo. T-shirt wyprodukowany w Polsce z materiału dobrej jakości mógłby kosztować już około 100 złotych. Dopiero taka cena mogłaby zapewnić pracownikom szwalni czy fabryki godne zarobki, które powinny wystarczyć na jedzenie, mieszkanie, opiekę zdrowotną, szkołę dla dziecka i transport. Tymczasem ich płaca zwykle ledwo pozwala im przeżyć.

Takie podejście – że to się dzieje gdzieś daleko, że nie widzę, więc mnie to nie dotyczy – jest bardzo szkodliwe. Tak jak bzdurą jest teza, że ograniczenie produkcji czy wyższe ceny ubrań spowodują, że ci ludzie nie będą mieli żadnej pracy. Warto też zwrócić uwagę na nasze wydatki. Fast fashion jest sporo droższa niż dobrej jakości ubrania, które starczą na długo, natomiast tanich ciuchów kupujemy więcej i robimy to częściej.

Poza tym dokładamy się do fast fashion kosztami społecznymi i wyzyskiem, płacimy kryzysem klimatycznym i nie widzimy tego, jak produkcja szybkiej mody wpływa na środowisko. Nie widzimy kosztu daleko wyższego niż cena na metce. To jest niestety nasza wspólna sprawa. Jeśli chcesz coś zmienić, głosuj portfelem i nie kupuj ubrań, których produkcja krzywdzi innych ludzi i planetę. Wolność jest piękna, ale tylko wtedy, gdy nasza wolność nie narusza wolności drugiej istoty.

Mit 3: Kupuję produkty "eko" albo "sustainable", więc mój ślad węglowy jest mniejszy

Mit obala Kasia Wągrowska, koaktywistka, twórczyni internetowa, autorka bloga „Ograniczam się” i książki „Życie zero waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej”, założycielka Klubu Zmieniaczy Świata, współzałożycielka Po-Dzielni (2018), pierwszego w Polsce freeshopu.

Coraz więcej ubrań zawiera włókna pochodzące z recyklingu: dżinsy – bawełnę, bluzki czy swetry – poliester. Czy kupowanie takich ubrań to ekologiczne posunięcie? W hierarchii kryteriów podejmowania decyzji o zakupie odzieży na pierwszym miejscu powinna znajdować się… własna szafa. To w niej przede wszystkim warto poszukać inspiracji, np. wśród rzadko do tej pory noszonych ubrań. Fajną opcją jest tworzenie nowych zestawień z tego, co już mamy. Łączenie zaskakujących kolorów, wzorów czy faktur może wnieść ciekawą wizerunkową świeżość.

Jeśli stwierdzisz, że w szafie nie znajdujesz inspiracji, postaw na ubrania z drugiej ręki. Zaproś koleżanki i wymieńcie się ubraniami. Możesz to zrobić w formie sąsiedzkiej integracji w lokalnej kawiarni, przy okazji poznacie się i miło spędzicie czas.

Wolisz coś kupić? Zerknij na używane rzeczy w lokalnych second handach lub w sklepach online. Pojawia się coraz więcej butików internetowych z odzieżą vintage. Oferują one nie tylko wyselekcjonowane ubrania, ale też buty i dodatki. Wyżej wymienione opcje są lepsze dla środowiska niż kupowanie nowych ubrań, nawet ze zrównoważonych kolekcji. Im więcej szans na drugie życie dajesz już wyprodukowanym rzeczom, tym niższy twój ślad wodny i węglowy.

Jeśli rzeczywiście nie znajdziesz nic z drugiej ręki, wówczas możesz sięgnąć po ekologiczne linie odzieżowe. Tkanina bawełniana wyprodukowana w ekologiczny sposób z użyciem tylko wody deszczowej może mieć aż o 91 proc. niższy ślad wodny od konwencjonalnej bawełny. Jeśli w jej uprawie nie stosowano nawozów sztucznych, cały ślad węglowy wypada korzystniej o około 60 proc. Ponadto 20 proc. śladu środowiskowego ubrania pochodzi ze sposobu, w jaki go używamy. Zamiast prać je po każdym włożeniu niezależnie od stopnia zabrudzenia, wstrzymaj się do momentu, gdy to naprawdę konieczne.

Mit 4: Naturalne materiały są zawsze eko, a sztuczne - szkodliwe dla środowiska

Mit obalają Magdalena Wieczerzyńska i Ewa Chodkiewicz. Magda jest ekspertką ds. komunikacji WWF Polska, specjalistką od zrównoważonego rozwoju oraz idei zero waste. Ewa jest związana z Fundacją W WF Polska od ponad 11 lat, obecnie jest dyrektorką Działu Ochrony Przyrody.

Ewa: Same liczby wcale nie skłaniają konsumentów do zmiany, nawet tak wielkie jak emisja 1,7 miliarda ton CO2 rocznie czy zużycie prawie 80 miliardów m3 wody. Z jednej strony wielu osobom wydaje się, że przy takich ilościach działania jednostek nic nie znaczą, a z drugiej – gonimy za modą, gromadząc coraz więcej często marnej jakości ubrań. Następnie wyrzucamy je i biegniemy po kolejne. I tu przechodzimy do sedna: my, jako konsumenci, nie zmienimy technologii produkcji, ale mamy wpływ na popyt. Nawet gdy kupujemy wszystko eko, ale w systemie „weź-używaj-wyrzuć”, to nadal szkodzimy planecie.

Magda: Dokładnie. Każde, ale to każde ubranie może być eko! To sztuczne i to z bawełny organicznej. Pod warunkiem że pochodzi z second handów, z wymianek, z szafy koleżanki czy mamy. Ale także jeśli kupujemy coś na lata, coś trwałego, ponadczasowego. Dlatego jeden droższy sweter, który starczy nam na długo, jest lepszy od czterech tanich.

Ewa: Natomiast materiałów syntetycznych i tak lepiej unikać. Poliester produkcyjny, który jest już obecny w 60 proc. odzieży, wytwarza niemal trzy razy więcej CO2 niż bawełna organiczna, a jego degradacja może trwać dziesiątki lat i zanieczyszczać środowiska morskie plastikowymi mikrowłóknami.

Magda: Jeżeli więc chcemy mieć ekoubrania, to nośmy je długo, dbajmy o nie, korzystajmy z tych z drugiej ręki.

Ewa: Traktujmy te, których już nie chcemy nosić, jak cenne surowce – oddawajmy do recyklingu, wystawiajmy w internecie, organizujmy wymianki w biurze, wśród znajomych. Zadbajmy o to, by nie lądowały w koszu, a już najgorsze, co je może spotkać, to pojemnik na odpady zmieszane. To, czy coś jest eko, czy jest bardziej czy mniej szkodliwe dla środowiska, to nie tylko kwestia uprawy bawełny, produkcji, chemikaliów, ale przede wszystkim naszego podejścia i naszych wyborów.

Mit 5: Zakupy z drugiej ręki są zawsze eko i obojętne dla środowiska

Mit obala Ola Zawadzka, Senior Fashion Online Editor ELLE, maniaczka mody z drugiego obiegu. Ukończyła filologię polską i dziennikarstwo na UW. Napisała książkę „Moda vintage”, która pełni funkcję przewodnika po świecie second handów.

Nic nie jest zero-jedynkowe, nawet drugi obieg. Chociaż idea sama w sobie wydaje się piękna, to jednak trzeba pamiętać o jej ciemnej stronie. Warto zainteresować się tym, skąd lumpeksy i sklepy vintage biorą swój asortyment (plus czy nie sprowadzają go w nadmiarze), a także co dzieje się z niesprzedanymi rzeczami. Niestety wciąż duża część towaru, który nie znalazł nowych właścicieli, trafi a do krajów Afryki Subsaharyjskiej. Tam może on osłabiać lokalny przemysł odzieżowy oraz i tak kończyć na ogromnych tekstylnych wysypiskach śmieci, przyczyniając się do katastrofy ekologicznej po drugiej stronie globu.

A w kwestii nas, klientów drugiego obiegu? Mam wrażenie, że kiedy kusi niska cena w duecie z rozgrzeszeniem zakupowym – bo wybieramy ubrania używane i dajemy im nowe życie – kupujemy bez umiaru, jednorazowo i na zapas. Działa tu podobny mechanizm co w przypadku wyprzedaży, a modowe FOMO kończy się tym, że ostatecznie i tak zalegamy z górą niepotrzebnych ubrań we własnej szafie. Dalekie od ekologii jest przełożenie starych konsumpcjonistycznych nawyków na second handy i wydawanie pieniędzy na coś tylko dlatego, że kosztowało kilka złotych. Każda taka decyzja powinna być przemyślana, byśmy naprawdę kochali ubrania, które nabywamy, i nosili je przez kolejne lata.

Uważałabym też na kupowanie syntetycznych sukienek, bluzek czy swetrów z drugiego obiegu. Akryl i poliester, nawet jeśli wcześniej, w poprzednim (u)życiu, zostały wyczyszczone setki razy, z każdym praniem uwalniają do wód mikroplastik. Ten z kolei, jak poinformowali jakiś czas temu naukowcy, znalazł się już w ludzkiej krwi.

fot. Andrew Aitchison / Getty Images

Mit 6: Luksusowa moda to lepszy wybór, bo w parze z wysoką ceną idzie dbałość o ekologię i etykę

Mit obala Aleksandra Włodarczyk, ekspertka w dziedzinie zakupu mody, edukatorka, autorka portalu swiadomykonsumentmody.pl, właścicielka agencji oferującej wsparcie dla firm odzieżowych w pozyskiwaniu rozwiązań zrównoważonych. @swiadomykonsumentmody

Dzisiaj produkcja mody odbywa się w fabrykach zlokalizowanych w różnych częściach świata. Często zdarza się, że szwalnia ma na jednej linii produkcyjnej artykuł marki fast fashion, a na drugiej – produkt marki z wyższej półki. Bez względu na to, czy fabryka mieści się w Bangladeszu, Etiopii, Polsce czy we Włoszech, kraj pochodzenia nie gwarantuje wyższej jakości rzeczy ani odpowiedniego traktowania pracowników. Niemniej jednak marka odzieżowa nie jest zupełnie pozbawiona możliwości wpływu na warunki pracy i płacy ludzi.

Przed podjęciem współpracy z konkretną fabryką marka może dokonać w niej inspekcji, zweryfikować aktualne certyfikaty, sprawdzić, jak wyglądają sama fabryka i osoby w niej pracujące. Istnieją też firmy, które mogą przeprowadzić taki audyt na zlecenie. 

Niestety także wyższa cena produktu nie zawsze oznacza jego wyższą jakość. Wcale nie tak rzadko zdarza się, że na metce produktu marki z wyższej półki w składzie widnieją w większości włókna syntetyczne, jak poliester, poliamid czy akryl. Aby ocenić jakość ubrania, należy sprawdzić skład surowcowy, ewentualne certyfikaty, gramaturę i właściwości tkaniny, formę produktu, jakość ściągaczy, zamków i innych detali.

Jeśli cena rzeczy jest absurdalnie niska, to jej jakość zapewne nie jest wysoka. Niestety nie działa to w drugą stronę: poza kosztami wykonania produktu w modę luksusową wpisane są wartości wykreowane przez dział marketingu. Moda luksusowa to niekoniecznie slow fashion, a informacji o jakości produktu powinniśmy szukać, przyglądając się samemu produktowi oraz informacjom zamieszczonym na metkach.

Dzisiejsze sposoby produkcji, sprzedaży, zarządzania kolekcją w całym cyklu jej życia muszą być poddawane wnikliwej i krytycznej ocenie, a sama marka lub wysoka cena nie świadczą o jakości produktu ani o tym, czy został on wytworzony z poszanowaniem zasad etycznych. W końcu marki luksusowe także mają na swoim koncie spalanie niesprzedanych kolekcji…

Tekst ukazał się w magazynie Glamour (numer 04/ 2023).