Nie zliczę pomadek, balsamów, kremów i innych formuł, które miały mi pomóc z problemem ust przesuszonych do tego stopnia, że pękały. Przez jakiś czas byłam nawet przekonana, że tak już zawsze będzie i po prostu nie istnieje żadna formuła, która pozwoli mi poczuć długotrwałą ulgę. Koleżanki polecały mi kolejne kosmetyki, redaktorki urody wskazywały na jeszcze inne, a beauty influencerki dokładały do tego jeszcze swoje propozycje. Testowałam kolejne i nie widziałam efektów. Miałam kilka formuł, do których wracałam, ale żadna nie była ideałem. Blisko niego był miodowy balsam do ust Ministerstwo Dobrego Mydła. Trochę mu brakowało, ale to właśnie on towarzyszył mi ostatnio. Sporym minusem w tym przypadku była jednak formuła w słoiczku. Po prostu nie zawsze okoliczności sprzyjały temu, żeby z niej skorzystać. Sama marka była jednak dobrym punktem wyjścia do tego, żeby w jej asortymencie poszukać czegoś więcej. Ostatecznie stanęło na dość zaskakującym wyborze, który w ogóle nie wskazywał na to, że mam przed sobą kosmetyk, który uratuje moje usta. Bardzo się cieszę, że mnie tak pozytywnie zaskoczył. Teraz jesteśmy nierozłączni.

Balsam do ust Śliwka Ministerstwo Dobrego Mydła – opis

Ratunkowy balsam śliwkowy – tak jest opisany na stronie Ministerstwa Dobrego Mydła. I na bazie własnych doświadczeń oceniam, że nie jest to w ogóle przesadzone. Olej z pestek śliwy, który zawarto w formule nawilża, zmiękcza i uelastycznia podrażniony naskórek. Masło kakaowe, shea i illipe, które dodatkowo wspiera jeszcze wosk pszczeli, tworzą na skórze ochronną warstwę, co sprawia, że nie dopuszczają do utraty wody. Stabilna i opatentowana forma witaminy A w połączeniu z witaminą E regeneruje uszkodzenia i przywraca skórze jej zdrowy wygląd. Kosmetyk jest dedykowany nie tylko do ust, choć ja akurat kupiłam go właśnie z myślą o nich. Może być też ratunkiem do suchych dłoni, łokci, pięt, łydek i innych części ciała, które wymagają intensywnego nawilżenia i regeneracji. Dla mnie pachnie jak śliwka w czekoladzie, co tylko umila jego używanie. Zapach nie jest przypadkowy, bo składają się na niego nierafinowane masło kakaowe, wosk pszczeli prosto z ula, olej z pestek śliwy oraz aromat śliwkowy. Do tego to nie jedyny wariant smakowy.

Recenzja sztyftu Śliwka Ministerstwo Dobrego Mydła

Zamówiłam sztyft Śliwka Ministerstwo Dobrego Mydła w drogerii internetowej Cocolita. Pomimo że w paczce miałam kilka kosmetyków, które bardzo chciałam przetestować, to pierwszy był właśnie on. Wyjęłam go z pudełka, odkręciłam i zaczęłam smarować usta. Nie był to zapach typowej śliwki. Kojarzył mi się raczej ze śliwką w czekoladzie, co zadziałało chyba jeszcze bardziej na plus. Wtedy mój chłopak zapytał, dlaczego smaruję usta dezodorantem. Być może z tego powodu za każdym razem jestem trochę rozbawiona, kiedy po niego sięgam. Tak jak pisałam już we wstępie, ten kosmetyk nie jest typowym balsamem do ust. Jego gabaryty faktycznie wskazują na dezodorant w sztyfcie. To jednak w niczym nie przeszkadza. Jest bardzo wygodny w użytkowaniu i stał się moją beauty snack. Nawet jeżeli moje usta jeszcze nie potrzebują kolejnej warstwy, to tak dla czystej przyjemności zdarza mi się aplikować go na nie. Mam go od ponad tygodnia i już śmiało mogę stwierdzić, że to mój ulubieniec. Używam go regularnie i usta nie pękły nawet raz. Nie przypominam sobie, żebym w ciągu ostatnich kilku lat miała z nimi tyle spokoju. Dodatkowo dzięki niemu dużo częściej maluję usta. Przez to, że moje wargi były bardzo suche i ciągle sterczały na nich nieestetyczne skórki, często rezygnowałam ze szminki, bo nie byłam w stanie dobrze się przygotować do jej nałożenia. Teraz ten problem już nie istnieje. Staliśmy się nierozłączni. Kiedy pracuję, to stoi obok. Na wyjścia wkładam go do torebki. W dodatku jeden zakup wystarczy aż do czasu, kiedy przestanie nadawać się do użytku. Aplikuję go regularnie i na razie wcale nie widzę, żeby go ubyło. Jak nadejdzie taki moment, że będzie wymagał zastąpienia, to kupię dokładnie taki sam, choć oczywiście nie zamykam się na nowości i dalej będę testować różne formuły.

Fot. archiwum prywatne

Śliwka Ministerstwo Dobrego Mydła – opinie

Nie znalazłam nawet jednej wady tego kosmetyku. Działa rewelacyjnie, jest niezwykle wydajny i pachnie wspaniale. Odczucia względem takiego samego kosmetyku mogą być jednak różne. Z tego powodu sprawdziłam, czy Śliwka Ministerstwo Dobrego Mydła zrobiła też podobne wrażenie na innych.

To była miłość od pierwszego spotkania. Zużyłam już 4 opakowania śliwkowego, korzystam z niego jesienią i zimą, bo ma cudowny zapach – dla mnie to świąteczny marcepan, śliwka w czekoladzie – smaki i zapachy, które uwielbiam i które poprawiają mi humor w słotę i śnieżycę. Odkąd używam go na usta, nie miałam ani razu spierzchniętych, suchych. Podobnie jest z dłońmi po myciu naczyń, domowych porządkach – smaruję spora warstwę, wkładam rękawiczki jednorazowe i ruszam do pracy, a on w tym czasie pełni funkcję maski do rąk. Tak samo nadaje się do pielęgnacji stóp – napisała Anna na stronie Ministerstwa Dobrego Mydła. Autorka ma większe doświadczenie, więc w razie potrzeby pomyślę o nim także w innym kontekście.

Wyśmienicie regenerujący balsam do wszelakich zastosowań i zadań specjalnych. Cudownie nawilża usta. Uratował moje dłonie, łokcie i pięty. Jest niezwykle poręczny i wydajny. A zapach – bajka! Połączenie śliwki z czekoladą sprawia, że jego stosowanie to najprzyjemniejszy z codziennych rytuałów pielęgnacyjnych :) – zachwala Klaudia, która swoimi wrażeniami podzieliła się w sklepie internetowym Ministerstwa Dobrego Mydła.

Balsam do zadań specjalnych! Pachnie śliwką w czekoladzie i momentalnie poprawia nastrój. Jest stałym bywalcem mojej szafki nocnej i codziennie pomaga mi w pielęgnacji ust i suchego czubka nosa xD Świetnie sprawdza się jako regeneracja do rąk, pięt czy przesuszonych zimą łydek – oceniła Anna, której opinia jest dostępne na stronie Ministerstwa Dobrego Mydła.