Lata 20. ubiegłego wieku, malownicze ranczo gdzieś w Montanie. Na ranczu gwiazdy: Kirsten Dunst i Benedict Cumberbatch. Ten ostatni gra homoseksualnego kowboja, który nie godzi się na swoją seksualność, tłumi ją i ukrywa przed światem. I żeby dowieść swojej normatywnie rozumianej męskości, wyżywa się na wszystkich dookoła. Jest oprawcą. Jest chamem. Jest – w swoim mniemaniu – prawdziwym facetem.

„Psie pazury” Jane Campion z Oscarem na koncie

„Psie pazury” w reżyserii Jane Campion są ekranizacją książki Thomasa Savage’a o tym samym tytule, uznawanej za najlepszą powieść w dorobku autora. Film (można go oglądać na Netfliksie), nagrodzony na zeszłorocznej edycji festiwalu w Wenecji, gdzie został pokazany po raz pierwszy, dostał trzy Złote Globy, dostał też Oscara. Powinien?

„Psie pazury” oskarżone przez PETA

Psychologiczny western podejmujący dialog z toksycznym modelem męskości – brzmi dobrze, wręcz szlachetnie. Ale podobno zupełnie nieszlachetne było traktowanie zwierząt na planie filmowym, co ujawniła PETA, najbardziej znana organizacja stojąca na straży dobrostanu zwierzaków. Poszło o sceny, w których grany przez Cumberbatcha bohater źle traktuje konie na ranczu (PETA twierdzi, że zwierzęta były naprawdę zastraszane) i przede wszystkim o scenę, w której kowboj kastruje byka. To faktycznie trudny kawałek filmu, Campion pokazała to okrutne okaleczenie w dużym zbliżeniu. Czy Benedict Cumberbatch wykastrował na planie prawdziwego byka? Oczywiście, że nie. Czy przeszedł kurs kastracji bydła, przygotowując się do roli? Oczywiście, że tak. Czy jakiekolwiek zwierzęta ucierpiały w trakcie kręcenia filmu? To wciąż niejasne. Jane Campion powiedziała w wywiadzie dla „Vanity Fair”, że praca
ze zwierzętami to proces tak trudny, że rwała sobie włosy z głowy. „Nie mogliśmy żadnego zwierzęcia związać. Nie mogliśmy żadnego zwierzęcia wykastrować, mimo że takie rzeczy były wtedy normalne na ranczu. I oczywiście, nie chcieliśmy tego robić. Żadne zwierzę nie powinno być krzywdzone, popieramy to”. To w zasadzie jedyna wypowiedź z obozu twórców filmu, która dotyczy traktowania zwierząt. Nie zostało wystosowane żadne oficjalne stanowisko nawet po tym, gdy PETA uruchomiła swój bojkot w mediach społecznościowych. Film nie posiada też certyfikatu American Humane (chodzi o adnotację w napisach końcowych: „Żadne zwierzę nie ucierpiało”), bo film kręcono w Nowej Zelandii, gdzie ten wymóg nie obowiązuje.

Załóżmy, że PETA zareagowała nieadekwatnie (nie byłby to pierwszy raz, to też nie jest organizacja z krystalicznym dorobkiem). Że wszystkie zwierzęta obecne na planie „Psich pazurów” były szczęśliwe i objęte właściwą opieką. Wciąż zostaje scena, w której Cumberbatch obcina bycze jądra scyzorykiem. Potrzebna? Czy bez niej przekaz filmu, że stereotypowa męskość jest destrukcyjna, byłby mniej jasny? Czy kowboj musiał wykastrować byka, żeby widzowie
zrozumieli, jak potwornie zły z niego człowiek? Jane Campion twierdzi, że sceny okrucieństwa w stosunku do zwierząt uwiarygadniają film, że bez nich nie
udałoby się tak celnie oddać specyfiki czasów, o których opowiada. Nie kupuję tych argumentów. Ani tej absolutnie zbędnej sceny.

Artykuł ukazał się pierwotnie w marcowym wydaniu magazynu GLAMOUR (3/2022)

--

Zobacz także:

W Glamour.pl na co dzień informujemy was o trendach, stylu życia, rozrywce. Jednak w tym trudnym czasie część redakcji pracuje nad treściami skupionymi wokół sytuacji w Ukrainie. TUTAJ dowiecie się, jak pomagać, sprawdzicie, gdzie trwają zbiórki i przeczytacie, co zrobić, żeby zachować równowagę psychiczną w tych trudnych okolicznościach.