Rejestr ciąż wchodzi w życie. Minister zdrowia zdecydował, że państwo będzie gromadziło informacje o ciążach pacjentek. To właśnie komunikat o takiej treści pojawił się na instagramowym profilu @konstytucjonalista, prowadzonym przez doktora nauk prawnych Kamila Stępnia, który stanie na straży praworządności tego kraju, a tym samym informowanie o chętnie zamiatanych pod dywan decyzjach rządu, przyjął za swoją misję. Jedną z nich jest właśnie decyzja o wejściu w życie rejestru ciąż. Co dla nas, kobiet, oznacza to w praktyce? No cóż, państwo po raz kolejny pokazuje, że chce zaglądać nam w majtki!

Rejestr ciąż wchodzi w życie. Co to oznacza dla kobiet?

Po niemal całkowitym zakazie aborcji, który mniej więcej dwa lata temu stał się faktem na skutek decyzji Trybunału Konstytucyjnego, przyszedł czas na rejestr ciąż, o którym zadecydował minister zdrowia Adam Niedzielski, podpisując nowelizację rozporządzenia w sprawie Systemu Informacji Medycznej. I choć, jak podkreśla dr Kamil Stępień, zbieranie informacji o ciąży pacjentki budzi liczne wątpliwości konstytucyjne, jako że wg art. 52 ust. 1 Konstytucji RP państwo może zbierać o obywatelu wyłącznie niezbędne do funkcjonowania w państwie demokratycznym dane, od teraz będzie to możliwe (ograniczając tym samym nasze prawo do prywatności). 

Co rejestr ciąż oznacza w praktyce? Po pierwsze, w systemie P1 będą gromadzone informacje, czy dana osoba jest w ciąży – nawet jeżeli zostanie to stwierdzone czy informacja o tym zostanie podana podczas wizyty lekarskiej niezwiązanej z tym stanem. Narusza to dotychczasowe przepisy prawa, według których rozpoznanie ciąży nie powinno być rejestrowane, jeśli nie jest bezpośrednio związane ze świadczeniem medycznym. 

Co więcej, dane zawarte w systemie będą mogły „na określonych przepisach” być udostępnione prokuraturze oraz sądom (a nie ograniczać się „jedynie” do służby ochrony zdrowia). I na tej podstawie można będzie zostać pociągniętą (bo sprawa oczywiście dotyczy przede wszystkim kobiet) do odpowiedzialności karnej. Biorąc pod uwagę najnowsze prawo (anty)aborcyjne (czyli brak podstawowych praw), można się więc domyślać, w jakim celu przepis został wprowadzony. 

Polska drugim Salvadorem?

Kobiety, które będą chciały przerwać ciążę poza granicami Polski (co nie jest nielegalne), będą mogły być pociągnięte do odpowiedzialności karnej. Ale rejestr ciąż może być także wykorzystany jako narzędzie represji wobec wszystkich kobiet w ciąży – na przykład tych, które doświadczyły traumy poronienia. W niedalekiej przyszłości Polska może więc stać się drugim Salvadorem, w którym kobiety regularnie trafiają do więzienia właśnie z powodu utraty ciąży. Nieintencjonalny charakter takich zdarzeń bywa bowiem trudny do udowodnienia (zwłaszcza przed upolitycznionymi sądami). 

Konstytucjonalista podkreśla jednak, że by wprowadzić w życie takie rozporządzenie zgodnie z prawem, potrzebne by były liczne zmiany ustawowe, które nie miały miejsca. Dlatego, „jeżeli dane uzyskane w ten nielegalny sposób będą stanowiły w stosunku do kogokolwiek podstawę odpowiedzialności karnej, taka osoba powinna dochodzić odpowiedzialności SP przed sądami”. Co niestety nie poprawia zasadniczo naszej sytuacji...

Aborcyjny Dream Team o rejestrze ciąż

Do sprawy odniosły się także działaczki z Aborcyjnego Dream Teamu w swoich mediach społecznościowych. Przede wszystkim przypomniały, że osoby w ciąży nie są karane za przerwanie własnej ciąży i póki co nie są szykowane żadne regulacje prawne, które mogłyby to zmienić. Zaznaczyły jednak, że „gromadzenie naszych jakichkolwiek prywatnych danych zdrowotnych jest ryzykowne, jeśli władza może chcieć je wykorzystać przeciwko nam - niezależnie od tego, czy to jest informacja o ciąży, o przyjmowanych na stałe lekach czy chorobach psychicznych”.

Zobacz także: