Nie jest tajemnicą, że Taylor Swift robi w ostatnim czasie powrót do przyszłości i nie chodzi tu jedynie o bijącą rekordy popularności trasę The Eras Tour (która w przyszłym roku zawita również do Polski). Artystka jako pierwsza w historii postanowiła... nagrać ponownie swoje wszystkie płyty. Dlaczego? Dyskografia muzyczki została bowiem sprzedana Scooterowi Braun, czyli producentowi muzycznemu i bliskiemu współpracownikowi Justina Biebera, który (mówiąc delikatnie) nie pozostaje z 32-latką w najlepszych stosunkach. Z tego względu Taylor zdecydowała się odzyskać prawa do swoich siedmiu albumów po prostu... nagrywając je jeszcze raz.

W ten sposób w listopadzie na sklepowe półki trafił album „Red (Taylor's Version)”, który pierwotnie ukazał się w 2012 roku. Pochodzący z krążka utwór „All Too Well” wydany został w 10-minutowej wersji, która nie pojawiła się dziesięć lat wcześniej. Opowiadający krótką historię tragicznej miłości Taylor i Jake'a Gyllenhaala, spotkał się z entuzjastycznym odbiorem. Ciepły odbiór okazał się być jednak równoznaczny z hejtem, który spadł na 42-letniego aktora za wydarzenia sprzed dekady

Zbliżająca się wielkimi krokami premiera albumu „Speak Now (Taylor's Version)” oznacza jedno – kolejny eks artystki znajdzie się w ogniu krytyki fanów oraz fanek 32-latki. Z tego względu Swift postanowiła obronić swojego byłego przed nieuniknionym hejtem.

Taylor Swift broni Johna Mayera przed krytyką fanów artystki

Na 7 lipca zaplanowana jest premiera albumu „Speak Now (Taylor's Version)”, który pierwotnie ukazał się w 2010 roku. Warto przypomnieć, że był to czas, gdy młodziutka, zaledwie 21-letnia wokalistka była świeżo po rozstaniu z wówczas Johnem Mayerem. Ich związek nie wzbudził emocji (poza kontrowersyjną różnicą wieku i oczywistą nierównowagą sił w relacji), za to o rozstaniu tej dwójki amerykańskie media mogły pisać bez końca? Dlaczego? Wszystko za sprawą nie najlepszej reakcji 33-letniego wówczas artysty na piosenkę „Dear John”, która (jak sam tytuł wskazuje) została napisana właśnie o nim. I lived in your chess game but you changed the rules everyday. I see it all now, that you're gone. Don't you think I was too young to be messed up with– śpiewała zraniona Taylor. Trzeba przyznać, że porównywanie miłości do wysoce wykalkulowanej gry w szachy oraz wyznanie, że artystka czuła się manipulowana mogło nie spodobać się Mayerowi. 

To właśnie przez piosenkę „Dear John”, która w lipcu ukaże się ponownie w nowym wydaniu, Taylor postanowiła odnieść się do ponownego nagrywania swoich albumów. Podczas koncertu w Minneapolis, przed wykonaniem wspomnianego wyżej utworu, artystka słowem wstępu postanowiła obronić swojego eks przed nadciągającym wielkimi krokami hejtem.

Mam już 33 lata i nie obchodzi już mnie, co wydarzyło się w moim życiu, gdy byłam 19-latką. Nie wydaję ponownie „Speak Now”, żebyście mogli i mogły w sieci bronić mnie przed kimś, o kim myślicie, że napisałam tą piosenkę 14 lat temu.

Wygląda na to, że Taylor próbuje kontrolować reakcje fanów i fanek na nowy-stary album, by uniknąć fali hejtu na skalę „Red (Taylor's Version” i Jake'a Gyllenhaala. Jak myślicie, John Mayer wyjdzie z tego bez szwanku?

 

Zobacz także: