Lato trwa w najlepsze i chyba każda z nas marzy o pięknej opaleniźnie. Większość Polek ma jasną karnację, a w naszym kraju słońce pojawia się dość rzadko, dlatego naturalna opalenizna jest trudna do osiągnięcia. Do tego dochodzą jeszcze przeciwwskazania zdrowotne, ponieważ zbyt częste przebywanie na słońcu prowadzi do poparzeń, fotostarzenia, a także chorób i nowotworów skóry. Dlatego chętnie sięgamy po samoopalacze. Jako redaktorka urody przetestowałam ich całkiem sporo. Niestety w moim przypadku niewiele się sprawdziło, szczególnie ze względu na wymagającą aplikację, a także specyficzny zapach. Dlatego od samoopalaczy wolę balsamy brązujące, które dają bardziej naturalny efekt. Niedawno za pośrednictwem Instagrama odkryłam produkt, w który okazał się ideałem pod tym względem. Zachęcona efektami, które prezentowały dziewczyny na platformie społecznościowej, pozytywnymi recenzjami, a także zapewnieniami producenta o właściwościach brązujących i pielęgnacyjnych, postanowiłam spróbować. I nie zawiodłam się. Balsam brązujący marki Fuemo, której filozofia zrównoważonego rozwoju jest mi bardzo bliska, trafił do moich ulubieńców lata. 

Ten balsam brązujący daje najlepszy efekt skóry muśniętej słońcem

Delikatnie opalona skóra, szczególnie latem, prezentuje się pięknie. Jednak nie każda z nas może lub/i ma możliwość, aby korzystać z dobrodziejstw natury i chłonąć witaminę D w naturalnych okolicznościach, co z resztą wiąże się z ryzykiem, o którym wspominałam na początku artykułu. Jestem posiadaczką bardzo jasnej karnacji, do tego mam atopowe zapalenie skóry, przy którym nie jest zalecana ekspozycja na słońce. Każda moja próba opalenia się kończyła się porażką. Dlatego od wielu sezonów raczej unikam tego typu aktywności i korzystam z alternatywy w postaci kosmetyków. Przerobiłam wiele samoopalaczy i balsamów brązujących, szukając produktu, który daje naturalny efekt promienistej skóry muśniętej słońcem i nie jest wymagający pod kątem aplikacji. Kilka kremów było blisko, ale dopiero balsam brązujący Fuemo okazał się spełniać wszystkie moje wymagania.

Po pierwsze, kosmetyk ma wspaniały zapach. Nuty wanilii, mango oraz pomarańczy sprawiają, że pachnie on jak słodkie włoskie wakacje, neutralizując specyficzny zapach substancji odpowiedzialnych za efekt brązujący. Kolejny plusem jest aksamitna konsystencja. Balsam równomiernie się rozprowadza, dość szybko wchłania i nie pozostawia żadnego dyskomfortu. Przed aplikacją warto zrobić peeling całego ciała (ja w tym celu zastosowałam kostki peelingujące La Bomba Bath) w celu pozbycia się suchych skórek. Efekty widać już po pierwszym zastosowaniu. Lekka formuła daje piękną, delikatnie brązową i równomierną opaleniznę. Balsam brązujący Fuemo stosuję również na twarz, dzięki czemu moja skóra wygląda promiennie i świeżo. Nie ma mowy o plamach, pomarańczowym odcieniu i zabrudzeniach. Co więcej, produkt można stosować codziennie, aby wzmocnić efekt opalenizny.

Warto również wspomnieć o tym, że balsam Fuemo nie tylko opala skórę, ale również ją pielęgnuje. Składniki naturalnego pochodzenia, takie jak kompleks pozyskiwany z korzeni rabarbaru, odżywiają ciało. Skóra jest miękka, gładka i odzyskuje naturalny blask. To kolejna zaleta tego wielofunkcyjnego produktu. Dzięki niemu zrezygnowałam z tradycyjnego balsamu, ponieważ uzyskuję wysoki poziom nawilżenia, stosując tylko balsam brązujący. Jeżeli marzycie o pięknej opaleniźnie, to jest strzał w 10!