Trendy z lat 2000. potrafią wywołać u mnie wzruszenie. Dokładnie pamiętam, że nosiłam wtedy crop topy i biodrówki z tak szerokimi nogawkami, że kiedy padał deszcz, to robiły się tak ciężkie, że nie miałam pojęcia, czy większym problemem była ich waga sama w sobie, czy fakt, że zaraz mogą ze mnie spaść. Koniec podstawówki i początek gimnazjum to jednak nie tylko fala modowych eksperymentów, których nie żałuję, ale i nie chcę powtarzać. W tym czasie do mojej kosmetyczki trafiły też pierwsze kosmetyki do makijażu. Przekonanie mamy do zakupu bezbarwnego błyszczyka z pewnością wymagało ode mnie ogromnego zaangażowania, ale liczy się fakt, że wszystko zakończyło się sukcesem. Do mojej kosmetyczki jako pierwszy trafił bananowy błyszczyk w kulce. Jestem ogromną fanką tego smaku i do dziś nie odżałował, że Alpen Gold wycofał bananową czekoladę, więc wybór nie mógł być inny.

Bananowy błyszczyk w kulce Yope – Opis

Błyszczyk w kulce to przebój z lat 2000. Ostatnio pisałam nawet o wet lips, które dwie dekady temu lansowały Jennifer Lopez, Paris Hilton i Britney Spears. Mokre usta współcześnie różnią się jednak od tych, które mogłam wykonać z pomocą bananowego błyszczyka przed laty. Okazuje się bowiem, że podobny efekt można uzyskać z wykorzystaniem dużo lepszych formuł. Kiedy bowiem zastąpimy klasyczny błyszczyk olejkiem do ust, to zyskujemy kosmetyk, który zadba nie tylko o efekt wizualny, ale również o nasze wargi. Nawilżające i odżywcze formuły to zatem główna różnica między błyszczykami z lat 2000. i zastępującymi je obecnie olejkami. Opisując kosmetyki, które pomogą wprowadzić ten trend do makijażu nie miałam pojęcia, że jeden z nich wywoła u mnie lawinę wspomnień, ale zanim przejdę do recenzji, to przedstawię ten nostalgiczny produkt. Chodzi bowiem o olejek do ust Yope Glow up! Lśniące, miękkie, odżywione i optycznie pełniejsze wargi to efekt, który ma nam oferować za sprawą aż 10 olejów roślinnych. Wśród nich ważną rolę ogrywają: intensywnie nawilżający olej z pestek granatu, kojący i regenerujący olej z lnu, silnie odbudowujący olej z dzikiej róży oraz ujędrniający olej ryżowy.

 

 

Bananowy błyszczyk w kulce Yope – Recenzja

Era błyszczyków w mojej kosmetyczce zakończyła się wraz z latami 2000. Od tamtego czasu znacznie chętniej sięgałam po szminki. Co zatem skłoniło mnie do zmiany podejścia? Kiedy zobaczyłam kolorowy kartonik, w który zapakowany jest olejek do ust Yope Glow up!, to moją uwagę zwrócił napis: „ZAPACH: LANA BANANA”. Pospiesznie otworzyłam opakowanie. Wyjęłam kosmetyk. Odkręciłam zakrętkę. I potem poczułam się, jakbym odbyła podróż w czasie. Olejek pachniał dokładnie tak, jak mój bananowy błyszczyk z czasów szkolnych – pierwszy kosmetyk w mojej kosmetyczce. Szybko nałożyłam olejek na usta i okazało się, że nawet efekt jest taki, jak go zapamiętałam. Z jedną tylko różnicą. Ten się nie klei. Lepkość błyszczyków z lat 2000. to coś za czym w ogóle nie tęsknię, więc bez żalu przyjęłam tę zmianę. Po dłuższym czasie odczułam też na swoich wargach zmianę, którą przyniosła odżywcza formuła. Usta były miękkie i bez spękań, co jest kolejną zmianą na plus, bo tamten kosmetyk niestety przesuszał moje usta, którym i bez tego zawsze brakuje nawilżenia. Ostatecznie zatem mogę napisać, że olejek do ust Yope Glow up! to wersja 2.0 przeboju z lat 2000., która skupia się również na tak ważnym aspekcie pielęgnacyjnym. Jeżeli w trendach sprzed lat szukacie czegoś, co myśleliście i myślałyście, że odeszło już bezpowrotnie, to ten kosmetyk będzie strzałem w dziesiątkę.

Bananowy błyszczyk w kulce Yope – Opinie

Kiedy pisałam moją recenzję korektora pod oczy, to własną opinię zestawiłam z komentarzami innych osób. W przypadku olejku do ust Yope Glow up! niestety mi się to nie uda. Kosmetyk niedawno miał swoją premierę i jeszcze nie doczekał się ocen i komentarzy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pierwsze były waszego autorstwa. Być może też będziecie mieć podobne odczucia do moich, a może całkowicie odmienne. O tym przekonamy się już wkrótce.

 

Zobacz także: