Widziałam dużo seriali słabych i dużo bardzo dobrych. The Bold Type, czyli Dziewczyny nad wyraz, który jest pomysłem Sarah Watson, to typowy średniak, ale sentyment mam do niego ogromny. Dlaczego? Idea podjęcia się jego realizacji była jednak całkiem ciekawa. Jedna z postaci, Jacqueline Carlyle, to postać inspirowana Joanną Coles, pełniącą funkcję redaktor naczelnej magazynu Cosmopolitan w latach 2012-2016. Czy to oznacza, że The Bold Type to serialowy odpowiednik Diabeł ubiera się u Prady”? Kilku wspólnych mianowników na pewno nie brakuje. Jest magazyn – w tym przypadku jest to Scarlett, jest też dużo mody i garderoba wypełniona fancy ubraniami, są ładni ludzie, przychodzący do pracy z kawą na wynos. Ale to, co odróżnia bohaterów serialu od filmu na podstawie książki Lauren Weisberger, to nieco bardziej przyziemne problemy. No, i bez dwóch zdań, mniej wredna i wyniosła redaktor naczelna popularnego magazynu (Jacqueline to wręcz ideał szefowej!).


fot. materiały prasowe 

„Dziewczyny nad wyraz”, czyli serial o każdej z nas 

Choć oglądając dwa pierwsze sezony i kilka odcinków trzeciej serii (czwarta ciągle przede mną) momentami miałam wrażenie, że scenarzystów trochę poniosło, szybko im to wybaczałam. Twórcy Dziewczyn nad wyraz urzekli mnie bowiem wieloma rzeczami, dla których włączałam każdy kolejny epizod. Ba, wręcz czekałam na niego przebierając nóżkami. Bo chyba znalazłam coś pomiędzy Seksem w wielkim mieście, a Girls. Głównymi bohaterkami serialu są trzy dwudziestoparoletnie kobiety, pracujące w redakcji wspomnianego już magazynu Scarlett. Poznają się, kiedy każda z nich dopiero zaczyna swoją karierę na najniższym z możliwych szczebli (czego przed dwa pierwsze sezony można się jedynie domyślać, a solidną retrospekcję dostajemy dopiero w trzecim) i bardzo szybko łapią wspólny język. Ja również bardzo szybko go z nimi złapałam, co nie oznacza, że mnie nie wkurzały. Bo Kat, Sutton i Jane nie są idealne. Tak jak ja i moje koleżanki, które też czasami mnie wkurzają, a ja ich. Moja sympatia do bohaterek Dziewczyn nad wyraz wzięła się stąd, że w wielu sytuacjach, w jakich się znalazły, umiałam wyobrazić sobie siebie. I zdobyć się na refleksję, co czułabym, gdybym miała podobny problem. Bo The Bold Type nie boi się trudnych tematów, jak rak piersi i profilaktyka tej choroby, odmienna orientacja seksualna idąca w parze z odmiennością kulturową, molestowanie seksualne czy siła internetu i mediów społecznościowych. To wszystko kwestie niezwykle aktualne i istotne, zwłaszcza dla dzisiejszych dwudziestoparoletnich kobiet.


fot. materiały prasowe 

Fajnie jest być dziewczyną!

Podoba sieci mi się tytuł serialu. Dziewczyny na wyraz dla mnie kryje w sobie mocny przekaz, którego rozwinięcie dostajemy na ekranie. Produkcja pojawiła się na rynku w momencie, kiedy takie hasła jak girl power czy sisterhood na stałe weszły do słownika mediów, szczególnie tych społecznościowych. I świetnie oba te hasła interpretuje. Pokazuje, że kobieca solidarność i przyjaźń jest możliwa. I jest fajna. Daje możliwość spędzenia wspólnie czasu w garderobie, bawiąc się w przebieranki, ale również rozmawiając w tej samej garderobie o obawie przed chorobą, bolesnej przeszłości związanej z rodzicem, a nawet jego śmiercią. Nie opiera się tylko na wpadaniu sobie w objęcia i docinaniu na temat wielkości penisa aktualnego partnera, ale również krytyce, braku zrozumienia w pewnych tematach i ich konsekwentnym i świadomym kwestionowaniu. Tak, jak w prawdziwym życiu. The Bold Type przypomina też, że fajnie jest być dziewczyną, która nie potrzebuje faceta, by czuć się lepsza, piękniejsza i mądrzejsza. Potrzebuje partnera do rozmów, ale też do seksu. Partnera, który będzie ją wspierał, świętował jej sukcesy i chwalił się swoimi. 

Tak się składa, że na Netflix wylądowały właśnie wszystkie 4 sezony serialu Dziewczyny nad wyraz. Ja zabieram się więc za ten najnowszy (5. jest w trakcie przygotowań!), a wam – jeśli oczywiście nie widziałyście – polecam nadrobić wcześniejsze.