Bez wątpienia mamy do czynienia z trendem odświeżenia kultowych disneyowskich animacji na dużym ekranie. W tym roku mieliśmy do czynienia z wysypem takich produkcji, począwszy od „Dumbo” przez „Aladyna” po „Króla lwa. Przed nami ciągle filmowa wersja „Małej syrenki” w reżyserii Roba Marshalla, twórcy „Życia Pi” czy „Mary Poppins powraca”. W roli głównej zobaczymy 19-letnią wokalistkę Halle Bailey, której angaż nie wszystkim przypadł do gustu. Jednym z argumentów jest fakt, że Bailey jest czarnoskóra. Z kolei w Urszulę wcieli się Melissa McCarthy, króla Trytona, czyli ojca Arielki zagra Javier Bardem, a Daveed Diggs użyczy swojego głosu krabowi Sebastianowi.

Zobacz także: Te księżniczki Disneya łączy jeden zaskakujący element. A właściwie jego brak!

W końcu wiemy też, kto będzie księciem Erykiem. Latem tego roku pojawiły się doniesienia, że największe szanse na zagranie tej postaci ma Harry Styles. I choć dla wielu był on z pewnością idealnym kandydatem, wokalista, który ma na koncie całkiem niezły występ w „Dunkierce” Christophera Nolana, jednak nie pojawi się w produkcji Marshalla. Żałowaliśmy, ale tylko przez chwilę. Bo ostateczny wybór twórców jest bardzo satysfakcjonujący. Księciem Eyrkiem będzie Brytyjczyk Jonah Hauer-King. Obecnie możemy oglądać go w serialu BBC „Świat w ogniu: Początki” u boku Zosi Wichłacz, jego filmowej ukochanej. 24-latek ma również na koncie takie obrazy, jak „O psie, który wrócił do domu” na podstawie powieści o tym samym tytule, czy „Stare chłopaki”, bardzo przyjemnej produkcji z Alexem Lawtherem, gwiazdą serialu Netflixa „The End of the F***ing World” w roli głównej. Co Wy na to?

Zobacz także: [WYWIAD] Zofia Wichłacz: „Możemy żyć dzisiaj bardzo świadomie i być zaangażowanymi obywatelami świata”