Zaczęło się od słynnego już zdjęcia Kendall Jenner, które kilka dni temu stało się hitem. Amerykańska modelka na swoim instagramowym koncie opublikowała zdjęcie, na którym pozuje w kostiumie kąpielowym. Bez wątpienia charakterystyczny krój kostiumu i połyskujące ciało influencerki wpisują się mainstreamowe pojęcie tego, co uchodzi za sexy, za ideał kobiecego ciała, do którego masa kobiet dąży za wszelką cenę. Czujemy wewnętrzną presję, by wyglądać podobnie. Ale oczywiście z wielu względów ideał ten jest nieosiągalny. Trudno jednak jest nam przejść do porządku dziennego nad tym, bo mimo przybierającego na sile ciałopozytywnego ruchu, który obnaża mechanizmy stojące za ideałami piękna, to jednak od dziecka w większości wzrastałyśmy w świecie nasyconym kulturą diet, treningami prowadzącymi nie tyle do lepszej kondycji i dobrego samopoczucia, co do określonego wyglądu ciała, reklamami ubrań i kosmetyków, które pomogą nam uporać się z naszymi często domniemanymi niedoskonałościami. A jeśli już założymy, że jakieś niedoskonałości mamy, to czy koniecznie muszą być one korygowane?! W każdym razie, wracając do Kendall – można jej z jednej strony zarzucić, że promuje nierealne ideały. Z drugiej jednak ma prawo kreować swój wizerunek dokładnie tak jak chce – jej życie, jej ciało. Inna jeszcze sprawa, dlaczego taki właśnie taki wygląd, stroje, pozy wybiera, co za tym stoi. Czy jej własne upodobania czy również uwewnętrznione społeczno-kulturowe wzorce, według których u kobiet najważniejszą wartością jest wygląd, określony wygląd, bycie seksowną, cieszącą męskie oko itp. 

Zdjęcie celebrytki niedługo po publikacji zostało zestawione ze zdjęciem amerykańskiej astronautki Alyssy Carson, 19-latki, która przygotowuje się do tego, by w 2033 roku polecieć na Marsa. Kolaż pojawił się na instagramowym koncie WorthFeed z obszernym komentarzem podkreślającym przepaść między ogromną popularnością Kendall Jenner (153 mln obserwujących) a rozpoznawalnością Alyssy (465 tys. obserwujących). W poście chodziło przede wszystkim o to, że nasze społeczeństwo wciąż nieproporcjonalnie dużą wartość przypisuje wyglądowi niż innym osiągnięciom, jeśli chodzi o kobiety. Taka dysproporcja jest między innymi przyczyną tego, że kobietom wciąż ciężko przebić się w różnych dziedzinach zdominowanych do tej pory przez mężczyzn, np. w polityce lub nauce. Nasze umiejętności zwykle są na dalszym miejscu, są totalnie niedoceniane. Czego byśmy nie robiły, to zazwyczaj przede wszystkim ocenia nas się przez pryzmat urody. Post zwraca więc słusznie uwagę na ważny problem i nic dziwnego, że był lawinowo szerowany. 

 

Mimo wszystko materiał wzbudził też kontrowersje. Bo na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z porównaniem dwóch kobiet. I choć intencje były dobre i cel słuszny - obnażenie krzywdzących społecznych mechanizmów, to wiele osób zwróciło uwagę, że wygląda to jak stawianie urody naprzeciw inteligencji, napuszczanie jednej kobiety na drugą. Faktycznie warto uważać z tego typu zestawieniami, ponieważ to, czego nam przede wszystkim potrzeba to właśnie oduczenie się porównywania i próbowania bycia kimś innym, niż się jest. Potrzeba nam siostrzeństwa, bezwarunkowej solidarności ponad podziałami. A przede wszystkim musimy oduczyć się bezrefleksyjnego, automatycznego niemal oceniania  – innych i siebie. Tu też przypomina mi się popularny mem „W świecie pełnym Kardashianek bądź jak Maria Skłodowska-Curie”. To znowu podobny nienajlepszy sposób, by unaocznić problem, który jak najbardziej istnieje. Zamiast robić tego typu porównania warto zastanowić się, jak skutecznie walczyć ze stereotypami płciowymi. Bo mamy XXI wiek a one wciąż się dobrze mają. Zastanowić się, dlaczego wciąż uroda wydaje nam się najważniejsza. Wypada także starać się wreszcie wychowywać chłopców i dziewczynki tak samo, bo ich zainteresowania nie są kształtowane przez ich płeć, lecz przez to jak jako społeczeństwo postrzegamy role do płci przypisane, co w efekcie krępuje nas i ogranicza w stosunku do naszych indywidualnych preferencji. Zdecydowanie potrzebujemy zmian, bo zbyt dużo czasu i energii zajmuje nam, kobietom, zamartwianie się kompleksami na punkcie wyglądu i przebijanie szklanych sufitów. Faceci też w sumie są ograniczani stereotypami. Kobiety próbują być wystarczająco kobiece, mężczyźni jak najbardziej męscy. A to są tylko narzucone schematy. Sami je wymyśliliśmy, więc jak najbardziej możemy je zmienić. Najwyższy czas.