Skandynawski minimalizm może być wskazówką dla każdego. Przekonałam się o tym nie raz. Nie jestem minimalistką, a i tak miał mi coś ciekawego do zaoferowania. W modzie stawiam na złoty środek. Jeżeli mam już się jakoś określić, to jestem midimalistką. Pomimo mojej słabości do wzorów i kolorów potrafię docenić dobry basic, który świetnie z nimi współgra. Istnieją bowiem po prostu ubrania, które mogą wnieść coś dobrego do każdej szafy. Ja w garderobach Skandynawek znalazłam aż 5 takich modeli. Uważam, że mają mi wiele do zaoferowania i jest to opcja pójścia na skróty, kiedy nie chcę, żeby w mojej stylizacji działo się zbyt wiele. Te rzeczy po prostu świetnie wyglądają i zwyczajnie mogą się podobać. Wystarczy po prostu nie robić niczego na siłę, słuchać własnego gustu i budować swój styl, a z pewnością nie pożałuje się żadnego zakupu, nawet jeżeli na początku nie wydawał się w 100% czymś dla nas.

Czarna marynarka, którą podpatrzyłam u Skandynawek

Niedawno pisałam, że znacznie chętniej sięgam po pastelową marynarkę, niż model w czarnym kolorze. Nie znaczy to jednak, że tę klasyczną odsłonę noszę na siłę. Czasami czarna marynarka wydaje mi się najlepszym z możliwych wyborów i cieszę się, że kiedy nadchodzi taki moment, to mam ją pod ręką. Skandynawki wiedzą od lat, że to ubranie, które po prostu powinno wisieć w szafie, a okazja, żeby je założyć, zawsze się znajdzie. Nie mogę się z tym nie zgodzić. Świetnie wygląda do jeansów, kolorowych spodni, wzorzystych spódnic i założona na sukienki ozdobionej rozmaitymi printami. Jej prostota nie narzuca zupełnie nic. Pasuje do wszystkiego i dzięki temu jest ubraniem do zadań specjalnych.

 

 

Ulubione jeansy, które podpatrzyłam u Skandynawek

Jeansy wydają się jednym z najbardziej podstawowych ubrań w niemal każdej szafie. W mojej jednak wcale nim nie były. Zrobiłam sobie długie lata przerwy od denimowych spodni, ale w którymś momencie do nich wróciłam. Swój udział miały w tym skandynawskie it-girls, które pokazały mi model idealnie skrojony pod moje potrzeby. Jeansy z szerokimi nogawkami One Teaspoon, które stały się moimi ulubieńcami to para tak wygodna, jak materiałowe i dzianinowe spodnie, które nosiłam podczas przerwy od denimu. W jednym momencie stwierdziłam po prostu, że choć nie lubię zmian, to wniosę pewien powiew świeżości do mojej garderoby. Oprócz jeansów zamówiłam wtedy też pierwszą parę skórzanych spodni. Oba zakupy były strzałem w dziesiątkę.

 

 

Zobacz także:

Golf, który podpatrzyłam u Skandynawek

W mojej szafie w pewnym momencie wiele się działo, ale brakowało w niej basików, które zresztą wciąż odkrywam. Śledzenie między innymi skandynawskich fashionistek stale mi w tym pomaga. To właśnie z ich pomocą odkryłam czarny golf na nowo. Przyznaję, że przed laty miałam właściwie identyczny, ale wtedy nosiłam go bardziej ze względów praktycznych. Teraz natomiast doceniłam także to, jak wygląda. Okazało się, że łączenie go z innymi rzeczami, które mam już w szafie, jest banalnie proste. Golf może świetnie wyglądać solo chociażby do jeansów, ale także świetnie współgra z innymi ubraniami. Można na niego nałożyć kamizelkę, sweter, bluzę lub nawet T-shirt jeżeli tylko taki duet akurat wydaje się ciekawym pomysłem.

 

 

Spodnie garniturowe, które podpatrzyłam u Skandynawek

Gdyby ktoś zapytał, czego brakuje w mojej szafie, to bez zastanowienia odpowiedziałabym, że garnituru. Oglądając nie tylko stylizacje Skandynawek, ale nawet moich koleżanek, stwierdzam, że to najlepszy komplet, który zawsze może uratować sytuację. Na razie jednak podpatrzyłam tylko czarną marynarkę i garniturowe spodnie, które ze względu na materiały wcale nie tworzą idealnie zgranego duetu. Chyba też nie zdarzyło mi się, żebym założyła je jednocześnie. Nie jest to jednak żaden problem, bo do garniturowych spodni pasuje niemal wszystko i do tego można je znaleźć w wielu sklepach. Zakup nie powinen zatem sprawić tyle problemu, co znalezienie garnituru. Oferuje je nie tylko skandynawski COS, ale też polskie marki. Ja niedawno zobaczyłam przepiękne u Muuv Apparel.

 

 

Biały top, który podpatrzyłam u Skandynawek

Biały top to moje ostatnie odkrycie. Serio. Miałam w szafie białe T-shirty, ale wcześniej nie skusiłam się na koszulkę na ramiączkach. To był duży błąd, który cieszę się, że w końcu naprawiłam. Wszystko zapoczątkował biały top Levi’s. Prosta koszula z prążkowanego materiału w białym kolorze wydawała mi się do bólu zwyczajna i to chyba okazało się w niej najlepsze. Nie przesadzę mówiąc, że pasuje do wszystkiego. Top jest stworzony do jeansów, spodni garniturowych, szortów, spódnic, dresów i pewnie wielu innych rzeczy, do których jeszcze nie miałam okazji go założyć. Widywałam go w stylizacjach fanek skandynawskiego minimalizmu i żałuję, że wcześniej nie wyciągnęłam po niego rąk. To przyjemne uczucie wiedzieć, że moda po tylu latach wciąż jest mnie w stanie zaskoczyć. I to tak oczywistym ubraniem. W takich sytuacjach doceniam minimalizm i zaczynam żałować, że nie mam do niego większej słabości.

 

 

Ubraniem, które podoba mi się u Skandynawek, ale jeszcze nie trafiło do mojej szafy, jest koszula oversize. Często widzę w ich zestawach białe lub niebieskie modele, które widziałabym też u siebie. Podobają mi się zwłaszcza noszone rozpięte na białe topy. Być może w końcu trafię na swój ideał i wtedy będę mogła powiedzieć o kolejnym zakupie, do którego zainspirowały mnie Skandynawki.