Aktywistki Inicjatywy Wschód są pewne, że jeśli my, dziewczyny, pójdziemy na wybory, przyszłość będzie lepsza. Bo wiemy, jak mądrze wybierać. Wiktoria Jędroszkowiak, Maja Włodarczyk i Ania Pięta tłumaczą, dlaczego każdy dziewczyński głos ma znaczenie.

Katarzyna Dąbrowska: Wszystkie badania wskazują, że szczególnie młode kobiety – uogólniając – nie widzą sensu, by zagłosować w najbliższych wyborach parlamentarnych. Nie wierzą, że to cokolwiek zmieni, niektóre twierdzą, że nie mają swoich reprezentantek lub że polityka ich nie interesuje. Czy dlatego postanowiłyście zaktywizować je i przekonać, że jednak warto oddać głos?

Maja: Zajęłyśmy się wyborami, bo pierwsze prognozy są rzeczywiście takie, że młode dziewczyny nie zamierzają głosować. A te wybory będą kluczowe w kontekście naszej przyszłości. Wschód tworzą głównie młode osoby i chcemy zaangażować nasze rówieśniczki i rówieśników, by na wybory poszły i poszli. Chcemy pokazać Polkom, że ten kraj też może być dla nich. I że to nie jest normalne, że spotykamy się regularnie na czarnych marszach.

Ania: To nieprawda, że nie mamy na kogo głosować. Jest mnóstwo świetnych kandydatek, tylko niestety trzeba ich poszukać na listach. My oczywiście znamy nazwiska superkandydatek, ale nie chcemy wskazywać konkretnych osób. Proponujemy, żeby poświęcić chwilę na research i sprawdzić, jakie doświadczenie za tymi osobami stoi, co chcą zrobić i czy reprezentują ważne dla nas wartości. Nie da się inaczej, trzeba trochę nad tym posiedzieć, ale warto wykonać tę pracę, bo możemy potem mieć w Sejmie i Senacie naprawdę bardzo podobną do nas osobę. To niesamowite uczucie znać i obserwować „swoją” posłankę, „swojego” posła. Daje to ogromną sprawczość i o tym jest dla mnie polityka. Chciałabym, żebyśmy ją odzyskały i poczuły, że mamy swoje reprezentantki u władzy. 

Maja: Teraz tylko 29 proc. polityków w polskim Sejmie to kobiety. Może dlatego dziewczyny w Polsce mają wrażenie, że polityka nie jest dla nich, że nie mają na kogo głosować, po prostu nie widzą osób, z którymi mogłyby się utożsamić, pomyśleć: „Hej, ona jest do mnie podobna i zależy jej na tym samym”. I to też trzeba zmienić.

Te same badania pokazują, że młodzi mężczyźni będą głosować chętniej niż kobiety. Dlaczego wciąż chcemy oddawać przyszłość mężczyznom i ich wyborom? Bo to trochę tak wygląda…

Ania: Nie mam poczucia, że oddajemy władzę mężczyznom. Tylko wciąż mierzymy się z przeszłością, bo kulturowo, religijnie i historycznie jesteśmy socjalizowane do tego, by się mniej interesować polityką. W imię zasady „nie zaprzątaj tym swojej ślicznej główki” albo że polityka to brud i trud tylko dla prawdziwych mężczyzn. Polityka to nasze życie, a dziś wszystko jest polityczne: od powietrza i wody po nasze ciała. Wiem, że jest też część kobiet, które nie zagłosują, bo są sfrustrowane, wkur…ne i beznadziejnie zmęczone sytuacją. Ja sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to możliwe, że wciąż w naszym kraju nie słucha się 52 proc. społeczeństwa, a tyle stanowią kobiety w Polsce. One są zmęczone latami dobijania się o swoje. Myślę, że kobiety mają też jasno określone priorytety, najważniejsze dla nich teraz sprawy to: koszty życia, prawa kobiet, zdrowie psychiczne, edukacja i ekologia. 

Zobacz także:

Zaczęłyście swoją akcję zachęcania do głosowania już na Open’erze. Jaki był odzew?

Wiktoria: Na Open’erze postawiłyśmy symboliczną urnę do głosowania, do której każdy mógł wrzucić głos. Ludzie mogli głosować nie na polityków i nie na partie, tylko na to, o jakiej Polsce marzą. Oddawali głosy na czyste powietrze, zdrową przyrodę, możliwość decydowania o swoim ciele, miłość bez względu na płeć. Wiele osób dopisywało własne postulaty. To było naprawdę ekstra. Chciałyśmy pokazać, że głosowanie jest „cool”, jest czymś prostym i dostępnym i ma nam wszystkim pomóc w budowie lepszego kraju. To jest nasz ważny przywilej i warto z niego korzystać. 

Maja: Podczas Open’era odbyłyśmy ponad 1000 rozmów na temat polityki z młodymi ludźmi. Okazało się, że temat polityki nie jest im obcy, tylko nie podoba im się sposób, w jaki o polityce się w Polsce mówi i jak się ją prowadzi.

Podajcie mi powód, dla którego pójdziecie na wybory.

Ania: Będę głosować na kobiety, bo chcę, by 52 proc. społeczeństwa miało równą reprezentację we władzy. A potem żeby nasze reprezentantki wprowadzały zmiany, na które czekamy już o wiele za długo. 

Wiktoria: Dla mnie przede wszystkim to bardzo ekscytujące, bo to będą pierwsze wybory parlamentarne, w których wezmę udział. Pójdę głosować, bo moim zdaniem to pierwszy krok do zmiany. Marzę, by w Polsce żyło się dobrze wszystkim, nie tylko grupie 52 proc., ale też 48 proc., które stanowią faceci. Myślę sobie, że to nie są najczarniejsze czasy naszej historii, z dużo czarniejszych wychodziliśmy cało. Lubię używać metafory o tym, jak odbudowywano Warszawę po II wojnie – ludzie zebrali się i odbudowali swoją stolicę, chociaż wielu polityków mówiło, że się nie da i że trzeba przenieść ją do innego miasta. Podobnie jest teraz z Polską – musimy ją sobie wspólnie odbudować. I wybory będą początkiem. Co macie do stracenia, głosując? 

Maja: Pójdę na wybory z szacunku do siebie. Pójdę, bo chcę zawalczyć o klimat. Pójdę, bo w tym roku kończę licencjat i nie chcę stąd wyjeżdżać, mimo że w obecnej sytuacji politycznej to coraz bardziej kusząca opcja. Zagłosuję, bo chcę móc pójść do lekarza po pomoc medyczną, a nie na pseudokomisariat. 

Dlaczego jesteście aktywistkami, a nie polityczkami?

Ania: Ja nie powiedziałam ostatniego słowa.

Wiktoria: Ja też nie!

Co zmieniłybyście w Polsce od razu, gdybyście miały taką możliwość?

Ania: Prawo do aborcji. Ale przy urnie prawdopodobnie zagłosuję w pierwszej kolejności za klimatem i sprawiedliwą transformacją energetyczną, bo uważam, że tu i teraz najważniejsze jest uwolnienie odnawialnych źródeł energii, co naprawdę można zrobić bardzo łatwo i szybko. To znacząco obniży koszty życia, a podwyższy jego jakość np. dzięki czystości powietrza, bo przez smog w Polsce rocznie umiera prawie 100 tys. osób – to jest całe miasto!

Maja: Dla mnie najważniejsza jest kwestia aborcji, praw kobiet i osób LGBT. Wierzę, że to jest progresywne w kontekście Polski i jeszcze większego sojuszu z Unią Europejską. 

Wiktoria: Odebrałabym wielkie pieniądze facetom z wielkich spółek, głównie skarbu państwa, i oddała w ręce ludzi. Bo nie wystarczy dać ludziom prawa, trzeba też dać im pieniądze. Nie zapominajmy o tym. 

Aktywizm to trudna działalność, bardzo wypalająca. Co Was napędza, by walczyć, by tu żyć?

Wiktoria: Polska jest pięknym krajem. Ludzie są tu super, to jest niesamowicie inspirujące. Miałam podejście do życia za granicą, ale czułam, że muszę wracać. To ważne, gdzie się czujesz jak w domu, ja się tak czuję w Polsce. Chciałabym żyć w Polsce, która jest fajną sąsiadką, która jest otwarta dla wszystkich ludzi, którzy nie są białymi hetero Polkami i Polakami.

Maja: Polska to mój dom, ale w każdym domu czasami trzeba zrobić generalne sprzątanie i myślę, że teraz jest na to czas. A potem w tym czystym domu, w salonie, usiądziemy wszyscy i pogadamy. I każdy będzie miał coś do powiedzenia i zostanie wysłuchany.

Ania: Odpowiedź na to pytanie nie będzie dla mnie łatwa. Myślę sobie, że jeśli kocham Polskę, to jestem w toksycznym związku i to jest moja najtrudniejsza relacja w życiu. Polska mi dużo dała, ale też wiele razy strasznie zawiodła. Przede wszystkim moje prawa nie są równoważne z prawami mężczyzn – to mocno mnie poobijało. Ale wciąż jeszcze chcę udowodnić, że coś może być inaczej. 
Mam w sobie bunt, by pokazać, że można coś zmienić. Walczę dla ludzi, których kocham, i dla przyrody, która jest tu wspaniała.

Dokończcie, proszę, zdanie: Dziewczyny, idźcie na wybory, bo…

Wiktoria: Bo to pierwszy, ale na pewno nie ostatni krok do prawdziwej zmiany w Polsce. 

Ania: Bo jak nie będziecie zabierać głosu w swojej sprawie, to ważne dla was tematy i problemy do załatwienia nigdy nie będą przy decyzyjnym stole. Zawsze będzie coś ważniejszego. 

Maja: Bo jesteście ważne i wasze zdanie się liczy, serio. 

Mnie podtrzymuje ciągle ta energia i wspólnota, jaką stworzyłyśmy w czasie strajków, to chyba najważniejsze moje doświadczenie pokoleniowe. I mam mocne przekonanie, że jesteśmy siłaczkami i piszemy nową herstorię Polski. Polska jest kobietą i Polska jest nasza. Rozgośćmy się w niej, na naszych zasadach, bo jesteśmy u siebie.