Zapomnijcie o quiet luxury. Rok 2024 będzie należał do balletcore. Nazwa jest wystarczająco sugestywna. Balletcore to nic innego jak estetyka inspirowana strojami tancerek i tancerzy baletowych. Pełna wdzięku i gracji. I bardzo romantyczna. Subtelna i delikatna, co nie znaczy, że nie potrafi dominować. To właśnie ona wysuwa się na prowadzenie wśród trendów wiosna-lato 2024.

Balletcore na wybiegach

Estetykę balletcore na światowych wybiegach lansowali: Adeam, Sandy Liang, Cecile Bahnsen, Erdem, MaxMara, Simone Rocha, Tory Burch, Patrick Mcdowell i... jeszcze długo można by wymieniać. Nic dziwnego, nietrudno się oprzeć jej urokowi. Bazuje na zwiewnych, półprzezroczystych tkaninach, takich jak tiule czy szyfony. Lubi pudrowy róż, żółty masełkowy, brzoskwiniowy i inne pastelowe odcienie.

Erdem, wiosna-lato 2024 / fot. Spotlight / Launchmetrics

Ceni sobie wygodę, w końcu w balecie swoboda ruchów to podstawa. To właśnie dlatego w nurt balletcore wpisują się dzianinowe ubrania w duchu sportowej elegancji: body, legginsy, ocieplacze na nogi, elastyczne topy, szerokie opaski na głowę (do ozdób do włosów jeszcze zresztą wrócimy). Ale to tylko jedna odsłona trendu. Balletcore to także zwiewne romantyczne sukienki, w tym także całkiem przezroczyste modele. Bufki, kokardy i falbany. W końcu ma być trochę teatralnie! I bardzo, bardzo kobieco – w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Pamiętacie tiulową spódnicę Carrie Bradshaw z czołówki „Seksu w wielkim mieście”? Teraz powraca! Jeśli więc w latach 2000. też miałyście ją w szafie (co jest bardzo prawdopodobne, bo w swoim czasie miałyśmy na jej punkcie obsesję), wiosną może się jeszcze przydać.

Balletcore: Baleriny to podstawa!

Estetyki balletcore nie byłoby bez balerin. I słusznie, bo to jedne z najwygodniejszych butów wszech czasów. Baleriny z desek teatru na ulice przeniosły się w latach 50. XX wieku, na fali pierwszego po wojnie buntu młodych. Na fali sprzeciwu wobec wartości rodziców – błędnego koła pracy i konsumpcji – pokolenie bitników odrzuciło także tradycyjną estetykę. Po co się męczyć w niewygodnych szpilkach, skoro można założyć baletki? Filmy, takie jak „I Bóg stworzył kobietę” z Brigitte Bardot, czy „Zabawna buzia” z Audrey Hepburn, ugruntowały tylko pozycję butów. Kwestią czasu było tylko by baleriny przeniosły się także na wybiegi. W kolekcjach na wiosnę 2024 były wszechobecne. Lansowali je: Chanel, Simone Rocha, Cecilie Bahnsen, Ulla Johnson, Andreas Kronthaler dla Vivienne Westwood oraz Miu Miu.

fot. Spotlight / Launchmetrics

A skoro już wspomnieliśmy Brigitte Bardot, warto dodać, że była ona fanką balerin francuskiej marki Repetto. Która specjalnie dla niej stworzyła model Cendrrillon. Bardot nosiła go nie tylko na wielkim ekranie, ale i na co dzień. I to właśnie ona sprawiła, że obuwnicza marka założona w 1947 roku zyskała światową rozpoznawalność. Ciekawostka? Rose Repetto założyła markę z myślą o swoim synu, choreografie Rolandzie Petit, który po zajęciach wracał do domu, skarżąc się na obolałe stopy. Dziś o marce Repetto znów jest głośno. Wszystko za sprawą balerin stworzonych we współpracy z kultową już marką Jacquemus. 

Zobacz także:

 

Inspiracja: „Czarny łabędź”

By wczuć się w klimat (byle nie za bardzo), obejrzyjcie film Darrena Aronowsky’ego „Czarny łabędź” z Natalie Portman w roli głównej. To portret psychologiczny tancerki baletowej, która jest gotowa poświęcić wiele, by dostać główną rolę w spektaklu „Jezioro łabędzie”.

Kadr z filmu Czarny łabędź / fot. materiały dystrybutora

Uzupełnienie trendu balletcore? Ozdoby do włosów!

Wisienką na torcie stylizacji w nurcie balletcore są ozdoby do włosów:

  • tasiemki i kokardy,
  • gumki scrunchie,
  • szerokie opaski do włosów
  • wplecione we włosy kwiaty (róże!).

Ma być romantycznie.

fot. Getty Images / Christian Vierig