Netflix rozszerzył swoją bibliotekę o kolejny świetny dokument. 4 października tego roku światło dzienne ujrzał mini-serial o Davidzie Beckhamie i jego (wyboistej, pełnej zakrętów) drodze do sukcesu. Choć całość krąży wokół piłki nożnej, nie trzeba być fanką czy fanem tej dyscypliny, by oglądać tę czteroodcinkową produkcję z przyjemnością. To historia o niezwykłej sile i determinacji, a także o miłości, która pozwala przenosić góry. 

Serial dokumentalny „Beckham” już na platformie Netflix 

Serial „Beckham” został zrealizowany na bardzo wysokim poziomie. I to widać. Reżyserią zajął się zdobywca Oscara – Fisher Stevens („Palmer”, „And We Go Green”, „Zatoka delfinów”), natomiast produkcja leżała po stronie Johna Battseka („Jeden dzień we wrześniu”, „Sugar Man”, „Zima w ogniu”), który ma na swoim koncie nagrodę Emmy. 

Prace nad dokumentem trwały cztery lata, a wywiady z bliskimi piłkarza, współpracownikami oraz naocznymi świadkami rozwoju jego kariery – około 45 godzin. Grono, które wypowiada się przed kamerą, jest dość zróżnicowane. Na ekranie pojawiają się m.in. rodzice gwiazdy sportu, Victoria Beckham, sir Alex Ferguson (trener Manchester United, który miał ogromny wpływ na życie zawodowe Davida Beckhama i którego bohater produkcji uważa za swojego drugiego ojca), wieloletnia recepcjonistka klubu, topowi sportowcy, na czele z Garym Nevillem, Roberto Carlosem oraz Ronaldem, Anna Wintour czy paparazzi

Ich wypowiedzi mieszają się z materiałami archiwalnymi – relacjami z boiska, szatni, konferencji prasowych, a także tymi, które pochodzą od fotoreporterów, dzięki czemu możemy lepiej, bardziej poczuć klimat końcówki lat 90. i kiczowatych początków lat 2000. Doskonały montaż (za który odpowiada Michael Harte) to niezwykle silny element tej produkcji. Utrzymywana od samego początku do końca dynamika sprawiła, że całość, po prostu, nie jest nudna.

David Beckham jakiego nie znacie 

Urodziłam się w 1998 roku, a gdy dorastałam Victoria i David Beckhamowie byli już znani na całym świecie. Poznałam ich w momencie, w którym ich nazwisko stanowiło markę, miało bardzo silnie ugruntowaną pozycję. Uchodzili za ikony popkultury. I, jak brutalnie by to nie brzmiało, bliżej im było do produktów czy awatarów niż do „zwykłych” ludzi. Mogłoby się wydawać, że ich życie było (i jest) idealne, usłane przysłowiowymi różami. Że żyli w bańce, a pewne sprawy po prostu ich nie dotyczyły. Nie znałam niektórych faktów z ich życia (nie wiedziałam np. że ktoś chciał porwać jednego z ich synów), o innych nie pamiętałam albo nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak silnie pewne wydarzenia wpłynęły na otaczającą ich rzeczywistość, z czym musieli zmierzyć się (zarówno jako para, jak i osoby publiczne) na przełomie wspomnianych już dekad.  

Ten dokument odczarowuje trochę mit o Beckhamach. Dzięki niemu poznajemy chłopaka z brytyjskiej klasy robotniczej, który przy wsparciu bliskich, ale przede wszystkim dzięki własnej ambicji, tytanicznej pracy i zawziętości (w dobrym tego słowa znaczeniu) wdrapuje się na sam szczyt. 

Twórcy skupiają się na karierze Davida Beckhama, ale – umówmy się – nie mogliby przejść obojętnie obok jego życia prywatnego. W końcu te sfery wzajemnie przenikają się. Szczególnie, gdy jesteś jedną z najpopularniejszych i najbardziej wpływowych osób na świecie, a twoja żona to była członkini uwielbianego na całym świecie girlsbandu. Właśnie dlatego odwiedzają go w domu, zaglądają do jego szaf, rejestrują moment, w którym sprząta w kuchni i dogląda własnej pasieki. W ten sposób udowadniają, że David Beckham jest perfekcjonistą nie tylko na boisku, ale również na co dzień. A może na odwrót – że wrodzony perfekcjonizm pozwolił mu osiągać sukcesy w sporcie. 

Zobacz także:

Co więcej, produkcja rzuca zupełnie nowe światło na związek Davida Beckhama z Victorią Beckham (dawniej Adams). Przeszli naprawdę dużo i choć wiele osób twierdzi, że po prostu opłaca im się być razem, to – powiedzmy sobie szczerze – rzadko w show-biznesie zdarzają się tak długie i tak trwałe małżeństwa. Po obejrzeniu „Beckhama” mam wrażenie, że głównych zainteresowanych całą sprawą łączy, oczywiście, miłość, ale też przyjaźń. Doskonale się znają i mogą liczyć na siebie w każdej sytuacji. Mają dystans do siebie, a także do uczucia, które jest między nimi. Wbijają sobie mniejsze czy większe szpile. Ale na koniec dnia i tak tańczą przytuleni i uśmiechnięci do ulubionych piosenek. I to jest piękne. 

„Beckham” to idealna propozycja na jesienny wieczór albo leniwy weekend. Jestem przekonana, że niemal każdy znajdzie przynajmniej jeden interesujący punkt zaczepienia w tym materiale. Czy to od strony sportu i piłki nożnej, sentymentalnej podróży w przeszłość czy w kontekście ciemnych stron show-biznesu.