Po „Służących”, które kilka lat temu osiągnęły całkiem duży sukces na rodzimym rynku wydawniczym, przyszedł czas na „Chłopki”. Joanna Kuciel-Frydryszak przenosi się wraz ze swoimi czytelnikami i czytelniczkami z miasta na wieś, by opowiedzieć przejmujące historie kobiet, żyjących tam około sto lat temu (a nawet mniej). Daje przestrzeń tym, które przez wieki były zupełnie pomijane, z którymi nikt się nie liczył, o których nie przeczytamy w podręcznikach do historii. Pisze o pracujących na roli dzieciach, o wydawanych za mąż wbrew ich woli dziewczynach, o harujących od rana do nocy kobietach w różnym wieku. O naszych babciach, prababciach, ich siostrach i koleżankach. Trochę o każdej z nas. 

„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” autorstwa Joanny Kuciel-Frydryszak

Joanna Kuciel-Frydryszak wykonała tytaniczną pracę już na etapie researchu. Dotarła do źródeł książkowych i prasowych, do badań społecznych, a także do wielu materiałów prywatnych, np. pamiętników. Porozmawiała z potomkami oraz potomkiniami swoich (przyszłych) bohaterek. A to wszystko, by jak najrzetelniej przedstawić realia, w jakich żyły wiejskie kobiety w Dwudziestoleciu międzywojennym. Autorka wzięła pod lupę różne tematy i problemy, w tym m.in. ograniczony dostęp do edukacji, patriarchat oraz związany z nim brak możliwości decydowania o sobie – swoim życiu oraz ciele. Bibliografia jest naprawdę imponująca i nie ustępuje nawet publikacjom naukowym. „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to, po prostu, doskonały reportaż historyczny. Przejmujący, wzruszający i wciągający od pierwszej do ostatniej strony. 

fot. materiały prasowe

„Chłopki”: recenzja. Niestety to nie jest fikcja

Muszę przyznać, że regularnie płaczę na filmach, natomiast czytając, zdarza się to o wiele, wiele rzadziej. W tym przypadku kilka razy nie potrafiłam opanować łez. Czytałam tę książkę dość długo, powoli. Nie ze względu na objętość książki (496 stron), tylko ciężar emocjonalny, jaki towarzyszy przytoczonym przez Joannę Kuciel-Frydryszak historiom. Jej bohaterki nie żyły dla siebie, tylko dla innych. Pracowały codziennie. Od świtu do nocy, ponad własne siły. Wiele z nich było ofiarami przemocy fizycznej, psychicznej czy ekonomicznej. W zasadzie wszyscy, na czele z ojcami i mężami, mieli prawo do decydowania o ich życiu, tylko nie one same. Nie mogłam, a właściwie nie chciałam uwierzyć, że to, co opisała, działo się naprawdę, było na porządku dziennym. Życzyłam sobie, aby to była fikcja. Niestety – codzienność kobiet z klasy ludowej w tamtych czasach była niewyobrażalnie trudna, wręcz brutalna.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na drugą część tytułu, czyli „Opowieść o naszych babkach”. Uważam, że jest nie tylko trafiona, ale także ważna i potrzebna. W końcu zdecydowana większość z nas może pochwalić się wiejskimi korzeniami (i specjalnie podkreślam „pochwalić się”, bo wbrew temu, co sądzi duża część społeczeństwa, nie jest to dla mnie powód do wstydu). W związku z tym nietrudno domyślić się, że nasze babcie, prababcie i inne kobiety z naszych rodzin miały podobne problemy. Co więcej, nie ma opcji, żeby ich doświadczenia nie miały wpływu na kolejne pokolenia kobiet, w tym na nasze. 

„Chłopki” kiedyś i dziś. Choć wiele się zmieniło, te historie są nadal aktualne

Choć na przestrzeni ostatnich lat realia panujące na polskich wsiach, jak również w miastach zmieniły się, niektóre historie z „Chłopek” wydają się przerażająco aktualne. W końcu patriarchat ma się dobrze, a kobiety mierzą się z wieloma niesprawiedliwościami i seksualizacją, do tego wciąż muszą walczyć o swoje prawa. W domu, w pracy, w życiu publicznym. 

Joanna Kuciel-Frydryszak uzupełnia brakującą część naszej historii. Jednocześnie zmusza do refleksji i zwraca uwagę na to, że jest jeszcze dużo do zrobienia, byśmy my – kobiety mogły w końcu poczuć, że jesteśmy równe i traktowane poważnie. 

Zobacz także: