„Spencer", czyli odkrywanie fenomenu księżnej Diany

Kiedy w 10. rocznicę śmierci księżnej Diany "The Independent" pytał buńczucznie: czym ta zwykła, w dodatku niezbyt bystra przedszkolanka, która wyszła za księcia, zasłużyła sobie na kult, którego w Anglii nie ma nawet Winston Churchill, Brytyjczycy byli oburzeni. Wiadomo: przecież to „królowa ludzkich serc”. Tak naprawdę jednak nikt nie potrafił jednoznacznie wyjaśnić jej fenomenu. Film Pabla Larraina ze scenariuszem Stevena Knighta i zaskakującą kreacją Kristen Stewart w roli głównej również nie przynosi odpowiedzi na to pytanie. Ale przez czułość, a jednocześnie bezkompromisowość, z jaką traktuje swoją bohaterkę, nieco zbliża nas do sedna.

Kristen Stewart jako „Diana Wstrząśnięta"

„Spencer” to raport z czasu, gdy jej osobisty dramat jeszcze nie był sprawą wszystkich. Gdy nikt nie miał zielonego pojęcia o tym, co się dzieje za zaciągniętymi (w filmie Larraina zszytymi!) zasłonami, a ona już (i na dworze, i w sypialni) była ofiarą zdrady. Zdrady, która stała się dla niej okrutnym ciężarem i osamotnieniem. Z czasem też obsesją.

Wszystko rozgrywa się na początku lat 90. XX w., w czasie Bożego Narodzenia, które księżna spędziła w wiejskiej posiadłości Sandringham, nieopodal miejsca, gdzie się urodziła. To czas, kiedy Diana podejmuje decyzję o zakończeniu małżeństwa z księciem Karolem i opuszczeniu brytyjskiej rodziny królewskiej.

Chilijski reżyser Pablo Larrain (znany m.in. z takich tytułów jak „Nie” i „Jackie”) proponuje nam tym razem chorobliwie sugestywną analizę rozedrganych emocji. „Spencer” to biografia bez faktów, opowieść o byciu na skraju depresji, przejmujący zapis cichej rozpaczy. Film koncentruje się na badaniu stanów świadomości i emocji. Uwaga skupiona jest tutaj do granic możliwości na zranionej wrażliwości. Snując się po niekończących się korytarzach, razem z bohaterką uczestniczymy w tragedii niedokończonego buntu i pustki.

Kristen Stewart (której już teraz krytycy wróżą Oscara i wiele innych najważniejszych nagród filmowych) świetnie odnalazła się w roli księżnej nieumiejącej uzasadnić swej obcości na dworze. W wykonaniu Stewart Diana to księżna onieśmielona, ze ściśniętym gardłem i ogromnym bólem. Piękna i młoda, pochodząca z arystokratycznej rodziny, broni się jak umie przed konwenansami, ale w każdym zetknięciu z nimi przegrywa.

Filmowa Diana Spencer: księżna-rozpacz i księżna-marzenie

Jej zagubienie świetnie podsyca gęsta od napięcia atmosfera, która w pewnych momentach przytłacza, staje się trudna do zniesienia. Obsesyjnie powracające wątki (m.in. równoległości losów Diany i Anny Boleyn), ograniczenie perspektywy do stanów psychicznych bohaterki nadaje temu obrazowi niebywałej ciężkości. Jazzowa muzyka Jonny'ego Greenwooda wzmaga niepokój, wypełnia filmowe kadry nerwem i drżeniem.

Jedyne momenty, gdy z ekranu znika napięcie, to czas, gdy Diana jest ze swoimi dziećmi. Sceny z Harrym i Williamem są pełne światła, śmiechu, nieskrępowania, lekkości. Doskonale widzimy tu, że księżna Walii ma urodę, ciepło, ogromną potrzebę okazywania i otrzymywania uczuć. Nie ma jednak możliwości skanalizowania tego wszystkiego.

Zobacz także:

Dlatego „Spencer” to najlepsza do tej pory filmowa opowieść o Dianie. Mówi bowiem o księżnej-marzeniu i księżnej-rozpaczy. Księżnej potencjalnej, która nigdy nie zazna spełnienia, bo dokonuje na sobie ciągłej emocjonalnej dekonstrukcji. (Anty)biografia dziewczyny, która potwornie cierpiała, więc ratowała siebie jak umiała: przez wiele lat doprowadzając się do całkowitej ruiny, tnąc się, zajadając emocje, wymiotując.

W obrazie Larraina Diana Spencer jeszcze nie jest tą kobieta, która pojedzie do Afryki i będzie pochylać się nad potrzebującymi dziećmi. Nie jest jeszcze „królową ludzkich serc”, przeprawiającą się przez pole minowe w Angoli. W tym momencie jej polem minowym jest spowite mgłą gmaszysko, pełne konwenansów i odzierających z życia schematów. Co chwilę dochodzi do małych wybuchów. Ona bezustannie ginie, nikt nie zwraca uwagi.

„Spencer”, reż. Pablo Larrain – premiera i trailer

Film „Spencer” w reżyserii Pablo Larraina z Kristen Stewart w roli księżnej Diany można oglądać w kinach od 5 listopada. Zobacz trailer i przekonaj się, że warto!