Remigiusz Mróz należy do grona najbardziej poczytnych pisarzy w Polsce, a jego powieści kryminalne – do najchętniej ekranizowanych. Pod koniec 2018 roku światło dzienne ujrzał pierwszy z pięciu sezonów serialu „Chyłka” z Magdaleną Cielecką w roli bezkompromisowej prawniczki. Potem widzki oraz widzowie mogli oglądać „Behawiorystę” i „Wotum nieufności” na podstawie materiałów od rodzimego autora. Natomiast w styczniu 2024 do biblioteki serwisu streamingowego Netflix trafiła sześcioodcinkowa produkcja na motywach serii o Komisarzu Forscie, a konkretnie dwóch pierwszych tomów. W detektywa wcielił się Borys Szyc. Co ciekawe, w jednym z odcinków serialu „Forst” wystąpił także wspomniany pisarz. Czego jeszcze mogą spodziewać się subskrybentki oraz subskrybenci popularnej platformy streamingowej podczas seansu? 

Netflix: „Forst” – serial z Borysem Szycem na motywach powieści Remigiusza Mroza już dostępny

Netflix nadal chętnie realizuje produkcje lokalne, w tym polskie. Z różnym skutkiem, choć warto wspomnieć, że kilka miesięcy temu do streamingu trafił serial „Absolutni debiutanci”, który – moim zdaniem – był jednym z lepszych w ubiegłym roku. Pierwsze informacje o „Forście” ujawniono w październiku 2022. Chciałbym opisać uczucie, które towarzyszyło mi, kiedy zobaczyłem go, stojącego pod Giewontem z Osicą, i patrzącego na krzyż – ale nawet osobie na co dzień parającej się słowem przychodzi to z trudem. Powiem zatem tylko to: będzie co oglądać – napisał wtedy Remigiusz Mróz na swoim oficjalnym profilu na Instagramie. A tym samym wzbudził jeszcze większą ciekawość (nie tylko) wśród fanek i fanów jego twórczości. 

Do tej pory powstało osiem tomów powieści z cyklu „Komisarz Forst”. Natomiast twórczynie oraz twórcy pierwszego sezonu „Forsta” skupili się na „Ekspozycji” i „Przewieszeniu”. Poznajemy więc głównego bohatera w momencie, w którym dociera na miejsce makabrycznej zbrodni na Giewoncie. Szybko okazuje się, że to pierwsza z całej serii morderstw w Tatrach. Choć detektyw zostaje odsunięty od śledztwa, nie odpuszcza. Razem z dziennikarką – Olgą Szrebską robi wszystko, by dowiedzieć się, kim jest „Bestia z Giewontu”. Działają wbrew procedurą, a tym samym podejmują ogromne ryzyko. 

W obsadzie (poza Borysem Szycem) znaleźli się m.in. Zuzanna Saporznikow, Andrzej Bienias, Kamilla Baar, Aleksandra Grabowska, Szymon Wróblewski, Maciej Pesta, Michał Suwada, Tomasz Pogoń, Artur Barciś, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik i Mikołaj Kubacki. Za reżyserię odpowiada Daniel Jaroszek. Scenariusz jest dziełem Agaty Malesińskiej oraz Jacka Markiewicza. Natomiast produkcją zajęli się odtwórca roli głównej, Marta Barańska, a także Tomasz Morawski. Nie można nie wspomnieć o Piotrze Uznańskim, czyli autorze zdjęć. W sumie nad projektem pracowało około 120 osób, o czym aktor poinformował w mediach społecznościowych. 

„Forst” – recenzja. Czy warto obejrzeć nowy polski serial Netflixa?

Intryga, z którą mamy do czynienia w serialu, nie jest bardzo skomplikowana – dość szybko można się zorientować, o co chodzi. Z kolei niektóre sytuacje są mocno przerysowane. Czy mi to przeszkadza? Zupełnie nie. „Forst” jest dobrą alternatywą dla produkcji kryminalnych, które zostają z nami po ich obejrzeniu i śnią się po nocach (choć wcale byśmy tego nie chciały czy nie chcieli). Co więcej, jest świetnie napisany. Autorka oraz autor scenariusza zachowali dynamikę, z której znany jest Remigiusz Mróz. A, powiedzmy sobie szczerze, to trudne zadanie. 

fot. Łukasz Bąk / materiały prasowe Netflix

Wiele osób, które przed obejrzeniem „Forsta” czytało powieści Remigiusza Mroza, przyznają, że inaczej wyobrażało sobie głównego bohatera. Najczęściej wskazują Marcina Dorocińskiego, Leszka Lichotę i Piotra Stramowskiego. Ja, na szczęście, nie miałam tego problemu. Absolutnie wierzę Borysowi Szycowi w roli Wiktora Forsta. Trochę mniej Zuzannie Saporznikow, czyli serialowej Oldze Szerbskiej. Jej postać jest złożona i wielowymiarowa, ale jednocześnie niezwykle irytująca. Z kolei Kamilla Baar zachwyca jako prokuratorka, która (jak dowiecie się podczas seansu) mierzy się z osobistym dramatem i staje przed wyborem, jakie prawdopodobnie nikt nie chciałby dokonywać. 

Zobacz także:

Daniel Jaroszek ma na swoim koncie Nagrodę Publiczności na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz cztery Orły za film „Johnny”. Jego pełnometrażowy debiut został doskonale przyjęty (zarówno przez widownię, jak i krytyków oraz krytyczki). Jednak nie sposób zapomnieć, że reżyser zaczynał swoją karierę od pracy przy klipach. „Forst” (mimo całej swojej brutalności i mroku) jest bardzo teledyskowy, co w tym wypadku postrzegam jako zaletę.

Dużą zaletą „Forsta” są zdjęcia, które realizowano m.in. w Tatrach. Nie da się oprzeć wrażeniu, że lokacje (oczywiście nie licząc tych, narzuconych z góry przez scenariusz) były wyszukiwane i dobierane z niezwykłą starannością. To prawdziwa uczta dla widzek oraz widzów głodnych czegoś więcej niż śledzenie postępów w śledztwie.  

Warto jednak zaznaczyć, że piękne, wręcz majestatyczne kadry momentami mieszają się z mrożącymi krew w żyłach obrazami. Biorąc pod uwagę więcej niż aspekty wizualne, to jedna z tych produkcji dla osób o mocnych nerwach. 

Szósty, a co za tym idzie: finałowy odcinek kończy się potężnym cliffhangerem. W związku z tym możemy się spodziewać, że Netflix planuje kolejny sezony „Forsta”. Jeśli tak, miejmy nadzieję, że będą pojawiać się równie często co nowe książki Remigiusza Mroza