Na początku roku głośno zrobiło się o kontrowersyjnym projekcie Parlamentarnego Zespółu ds. Ochrony Zwierząt, Praw Właścicieli Zwierząt oraz Rozwoju Polskiego Rolnictwa proponującego zmiany w obecnych przepisach, które miałyby zagwarantować „skuteczne i szybkie przywracanie zwierząt właścicielom w przypadku ich uniewinnienia lub umorzenia postępowania”. W skrócie – politycy Prawa i Sprawiedliwości, Konfederacji, Kukiz’15 oraz PSL na domagali się ograniczenia działań ze strony organizacji społecznych stojących na straży godności zwierząt. Padały na przykład propozycje, że ostateczną decyzję, czy maltretowane zwierzę ma zostać odebrane właścicielowi powinien podejmować weterynarz. Temat ucichł, ale po kilku miesiącach powrócił przy okazji ustaw wchodzących w skład tzw. tarczy kryzysowej. Co krzywdzone zwierzęta mają wspólnego z sytuacją wywołaną przed pandemię koronawirusa, która przyczyniła się do powstania owej tarczy?

Organizacje nie będą mogły już ratować krzywdzonych zwierząt? Polscy posłowie chcą absurdalnych zmian w ustawie >>>

Zakaz ratowania krzywdzonych zwierząt? Minister rolnictwa chce zmiany przepisów w tarczy antykryzysowej

Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski zgłosił do kolejnej wersji ustaw wchodzących w skład tarczy antykryzysowej zakaz odbierania krzywdzonych zwierząt przez organizacje chroniące ich prawa. A ich działaczy, jak dowiedzieliśmy się z jednego z materiałów Faktów TVN, nazwał „przebierańcami”, którzy nie tylko „w sposób skandaliczny zajmują zwierzęta – to jest często źródło utrzymania tych organizacji (…), ale stwarzają realne zagrożenie roznoszenia choroby i twierdzą, że ich żadne przepisy nie obowiązują”. Działanie ministra właśnie w tym momencie nie jest przypadkowe. Działacze na rzecz ochrony praw zwierząt w związku z pandemią mają utrudnione działanie i nie mają możliwości brania udziału w konsultacjach. - Jeżeli „lex Ardanowski” wejdzie w życie, to zwierzęta będą umierały, bo nie będzie komu ich ratować – mówi Katarzyna Topczewska, adwokat zajmująca się prawami zwierząt. A takich interwencji przeciwko oprawcom jest ponad 800 rocznie.

Organizacje non-profit, mimo obecnej sytuacji znacznie ograniczających ich aktywność, nie zamierzają jednak stać bezczynnie. OTOZ Animals, czyli Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt wysyła do premiera Mateusza Morawieckiego tysiące maili, domagając się zaprzestania kolejnej próby zablokowania interwencji w obronie zwierząt i prosi o wsparcie w dołączeniu do tej inicjatywy. W sieci można również podpisać petycję

Zwierzęta domowe w dobie koronawirusa: Czy to prawda, że są porzucane i usypiane? Rozmawiamy z weterynarzem >>>